niedziela, 17 lipca 2016

Epilog

 Zayn

        Zbliżał się już wieczór, za oknem robiło się coraz to ciemniej, a my wciąż leżeliśmy wtuleni w siebie pogrążeni we własnych myślach oraz ciszy jaka nas otaczała. Widać było, że Claudia stawała się coraz słabsza. Było można wyczuć ulatujące z niej życie z każdą kolejną minutą. Najgorsze jest to, że odpowiedzi wciąż nie uzyskałem. Gdyby nagle zamknęła oczy i już miała się nigdy nie obudzić, to co mam robić? Przemienić ją czy też nie? Bez jej zgody nic nie zdziałam.

- Claudia?
- Tak? - Odpowiedziała sennie. Coś czuję, że jej czas dobiega końca.
- Zastanowiłaś się? - Spytałem nawiązując do wcześniejszej rozmowy. Dziewczyna przymrużyła lekko oczy i spojrzała  na mnie. Szkoda mi jej. Jej całe ciało jest tak osłabione, a jej skóra wręcz biała, to aż przerażające. Jak żywy trup. Odwróciłem wzrok od niej, ponieważ coś mnie zabolało gdy patrzyłem na nią w takim stanie. Czekałem na odpowiedź, lecz nie uzyskałem jej. Zaniepokojony trwającą ciszą, znów spojrzałem na nią. Tym razem miała zamknięte oczy i lekko uchylone usta, co nie wnioskowało nic dobrego. - Claudia? - Zapytałem myśląc, że gorzej się poczuła, aczkolwiek nie odpowiedziała, ani nie dała żadnego znaku życia po sobie. Podniosłem się gwałtownie z łóżka i wciąż próbowałem ją ocucić. A co jak to ten ostatni sen?
- Ej Claudia do cholery, obudź się. - Byłem zestresowany tą sytuacją. Przez dłuższy czas starałem się ją obudzić, robiłem wszystko co mogłem, lecz nic nie działało na nią.Nagle jej usta lekko poruszyły się, lecz nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Spojrzałem na nią zaciekawiony.
- Tak. - Usłyszałem to jedno, krótkie słowo z jej delikatnych ust i już wiedziałem co mam robić. Pochyliłem się nad jej ledwo żywym ciałem dotykając ustami jej zimnej skóry na szyi. Lekko ją pocałowałem w upatrzone miejsce, po czym szybkim ruchem wbiłem się zębami. Jej krew była tak smaczne, że przez chwilę nie mogłem się opanować. Taka słodka i ciepła.. jak cała ona. W porę oderwałem się od jej ciała i znów utkwiłem wzrok na niej. Claudia wciąż wyglądała tak samo, nic się nie zmieniło. Minęła kolejna chwila, a ona dalej taka sama. Przecież nie mogłem popełnić żadnego błędu... prawda? To niemożliwe, na pewno wszystko jest dobrze, tylko, tylko... sam już nie wiem o co chodzi. Może jednak faktycznie coś poszło nie tak? Ja tylko chciałem ją uratować...

W pewnym momencie jej oczy gwałtownie się otworzyły, lecz ich kolor nie był już taki jak zawsze i nigdy już taki nie będzie. Jej oczy... są czerwone.
_____________________________________________
Uwaga! I tak właśnie dobiegliśmy końca kolejnego opowiadania. Dziękuję wam wszystkim za aktywność oraz miłe uwagi. Mam jednak nadzieję, że również spotkamy się na nowym opowiadaniu pt. " Dziewczyna z tatuażem" - jest ono już dostępne na moim koncie oraz posiada pierwszy rozdział. ♥

czwartek, 7 lipca 2016

Rozdział 30

Zayn

        Nie mogę pozwolić jej odejść. To jest pewne, ale jak mam niby to zrobić? Dziś jest ostatni dzień jej życia, a mnie nawet jeszcze nie było przy niej. Wiem, że odwiedzili ją przyjaciele. Powinna też z nimi spędzić nieco czasu.. swego ostatniego czasu. Nie wiem co mam uczynić wobec niej. Wszystko wydawało by się takie łatwe i piękne. Oczywiście mowa tu o zrobieniu z niej.. potwora. Takiego samego jakim i ja jestem. Lecz nie jest to takie proste. Nie mam pewności czy dała by sobie radę jako bestia. Ciężko jest opanować swoje potrzeby krwi i często przez to nowe wampiry giną. Kolejny problem to rada wampirów. Mogę mieć spore kłopoty za przemienienie bezpodstawnie zwykłego człowieka. Zawsze wymagana jest ich zgoda, tylko że w tym przypadku nie mam na to czasu. Już jutro jej nie będzie. Czekając na zezwolenie wyższych, stracę czas na uratowanie Claudii. Uratowanie? Sam nie wiem czy można tak to nazwać. Uratowaniem jest raczej przywrócenie funkcji życiowych i powrócenie do swojego normalnego, ludzkiego życia. Przemiana w wampira jest też zabiciem jej, gdyby spojrzeć od innej strony. Zabieram jej tym możliwość pójścia do nieba. W końcu mordercy nie idą do raju. Muszę z nią o tym pomówić.

Gdy przyszedłem do sali szpitalnej Claudii, dziewczyna smacznie spała. Nie chciałem jej budzić, ale jednak muszę. Nie mam innego wyjścia. Podszedłem do niej i położyłem dłoń na jej talii, gdyż leżała bokiem i zacząłem nią delikatnie trząść.
- Claudia.. - Zawołałem cichutko, ale na tyle głośno żeby mogło ją to obudzić.

Claudia

Nagle poczułam czyjąś dłoń na moim ciele, przez co spięłam się, aczkolwiek nie otworzyłam oczu. Byłam zbyt bardzo zmęczona. Każda godzina osłabiała moje ciało coraz to bardziej. Z trudnością udało mi się otworzyć moje zaspane powieki. Rozejrzałam się dookoła, a mój wzrok zatrzymał się na mężczyźnie przede mną, którym okazał się być Zayn. Zamruczałam przeciągając się.
- Co się dzieje? - Spytałam, gdy zauważyłam, że dziwnie mi się przygląda.
- Wszystko w porządku? Jesteś bardzo blada.
- Słabo mi, to nic wielkiego.
- Może zawołać doktora?
- Nie trzeba.
Zayn kiwnął głową na potwierdzenie i zajął miejsce obok mnie na łóżku, oczywiście siedząc. Spojrzał na mnie zmartwiony.
- Zayn.. o czym myślisz? - Spytałam, gdy dostrzegłam, że cały czas tylko mi się przygląda badawczo. Nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Nie mogę pozwolić ci odejść. - Jedyne słowa, które powtórzył kilka razy, aczkolwiek nic głębszego z nich nie wynikło.  Chciałabym dowiedzieć się czegokolwiek, co pomogłoby mi zaspokoić moje chaotyczne myśli.
- Nie da się już nic z tym zrobić... - Powiedziałam załamanym głosem, unikając jego wzroku.
- Da się.
- Niby jak? - Spojrzałam na niego zaintrygowana, jego odpowiedzią.
- Wiesz kim jestem.. mogę cię przemienić. - Wyznał patrząc mi prosto w oczy. Na jego słowa aż się zlękłam. - Spokojnie. - Widocznie to zauważył, lub wyczuł bo szybszym biciu serca.
- To dobry pomysł?
- Nie. Ale nie mogę cię stracić. Tak wiele lat szukałem takiej istoty jak ty, a gdy w końcu znalazłem cię, ty odchodzisz.
- Wybacz, ale tak musi być.
- Nie musi. Pytanie tylko, czy ty zezwolisz na to?
- Ja.. nie wiem. Nie wyobrażam sobie być wampirem.
- Claudia..
- Tak?
- Kocham cię.
Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Tak, wiem już kiedyś mi to mówił, ale ja nie wiem czy go kocham. Czy to ten jedyny? Czy moim przeznaczeniem jest być z wampirem?
- Ja ciebie też kocham. - Odpowiedziałam po dłużej chwili. Zayn spojrzał na mnie zdziwiony.
- Jesteś tego pewna? - Dopytywał jakby nie wierzył.
- Tak, jestem tego pewna. - Powiedziałam twardo, chyba wiem co mówię, prawda?
- Tak bardzo martwię się, że cię stracę. - Wyznał przytulając moje ledwie żywe ciało do siebie. Choć jest krwiopijcą, biję od niego nieokiełznane ciepło, przez co czuję się bezpieczna. Byłam w niego wtulona przed dość długi czas i nie przeszkadzało nam to. Naszą chwilę przerwała osoba wchodząca do sali.
- Wybaczcie, że przeszkadzam. - Zaczął doktor, gdy tylko wszedł do środka. - Chciałem tylko poinformować, że Claudia dziś wieczorem gdy zaśnie, może się już nigdy nie obudzić. - Powiedział to poważnym tonem. Zlękłam się na te słowa, ale przynajmniej umrę bezbolesną śmiercią.
- Dobrze, rozumiem. - Potwierdziłam, po czym mężczyzna kiwną głową i wyszedł.
- Jeśli podejmiesz decyzję, jest szansa, żebyś przeżyła. - Odparł Zayn przyciągając mnie do siebie. Leżałam wtulona w niego, bez żadnych zbędnych słów spędzaliśmy pozostały czas mojego życia. W tym momencie nie liczyło się nic, wykorzystywaliśmy każdą chwilę jakby jutra miało nie być...
______________________________________________________
Dzisiejszy rozdział przedzieliłam na pół, ponieważ kolejny będzie ostatnim :( Jednakże jest możliwość drugiej części, ale to już zależy od was :)

wtorek, 28 czerwca 2016

Rozdział 29

          Teraz, gdy dowiedziałam się o planach Bogów wobec mnie, sama nie wiedziałam co mam myśleć. Nie chce mu mieć tego za złe, ale również nie chce odchodzić. Gdy teraz tak zastanawiam się nad tym, nie mogę w to uwierzyć. Odejdę z tego świata w tak młodym wieku, nie spełniając nawet swych marzeń. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że muszę opuścić Zayn'a, jedyną osobę na której mi zależy. Czuję coś do niego, aczkolwiek czy to miłość? W drugi dzień mojego pobytu w szpitalu dowiedziałam się, że został mi dzień życia. Jeden jedyny dzień pieprzonego żywota. Kiedy usłyszałam diagnozę, łzy same opuściły moje zmęczone oczy. Czułam się jak na skazaniu, dokładnie tak gdybym usłyszała wyrok śmierci. Okropne uczucie. Racja, wiedziałam, że w końcu umrę, ale gdy dociera do ciebie wiadomość, że to już jutro... uczucie nie do opisania. Przez dłuższy czas nic innego nie robiłam poza płakaniem. Nawet gdy Zayn do mnie przyszedł nie miałam na tyle odwagi by mu wyznać prawdy. Gdyby nie to, że czytał moje myśli nigdy bym mu nie powiedziała.

Czuję się coraz gorzej. Moje ciało źle reaguje na właściwie każde dźwięki i bodźce. Moje wnętrze, pod względem emocjonalnym również nie jest w najlepszym stanie. Nie wiem jak, nie potrafię lub zwyczajnie nie chcę pogodzić się z tą chorą sytuacją. Nie mogę w to uwierzyć. Wszystko we mnie wręcz krzyczy..
Claudia, do cholery umierasz!
 Umieram? Jak mogę umierać, skoro mam jedynie 19 lat?
Odchodzisz...
Dlaczego odchodzę skoro nic złego nie zrobiłam?
Przegrałaś...
Jak mogę przegrać, skoro do mety mam jeszcze dużo?
Już prawie cię tu nie ma...
Jak mnie nie ma, skoro jestem?
Twoja dusza ulatuje z ciebie po trochu...
Jak ulatuje, skoro ja wciąż ją czuje?

Nie znam odpowiedzi na pytanie, które zadaje mi moje własne wewnętrzne "ja". Choć bardzo żałuje. Nikt nie jest w stanie mi na to odpowiedzieć. Nie rozumiem tego wszystkiego. Całe moje życie, jest jak jeden wielki cyrk, który właśnie dobiega końca. Nie ma bisu. Nie ma chęci by wciąż "przedstawienie" trwało. Widzowie chcą już odejść, a wtedy cyrk zwyczajnie zniknie.

Moje głębokie przemyślenia, przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałam w tamtym kierunku i ujrzałam moich przyjaciół. Anastazję, Susan oraz Olivera.
- Cześć.. przyszliśmy cię odwiedzić. - Usłyszałam cichy i lekko zakłopotany głos Susan.
- Cześć... - Przywitałam się równie przyciszonym tonem, jak i oni.
- Jak się czujesz? - Spytała Ana siadając obok moje łóżka szpitalnego. Reszta zrobiła to samo.
- Serio, Ana? Pytasz mnie jak się czuje w momencie, w którym umieram?
Anastazja zrobiła się lekko zakłopotana i widocznie nie wiedziała co powiedzieć, bo nic z jej ust się nie wydobyło. - Przepraszam, poniosło mnie.
- Nie szkodzi.
- Po prostu nie mogę pogodzić się z tym, że to już.. koniec.
- Wiem.. nam też jest ciężko z tym. - Odparł załamany Oliver. Spojrzałam na niego zaskoczona. Wydawał się być najbardziej przygnębiony tym, od nas wszystkich. No może z wyjątkiem mnie, tego co ja czuję to raczej nie da się pokonać.

2 godziny później... 

Cały ten czas spędziliśmy na wspominaniu "starych, dobrych czasów". Nagle nastała cisza. Nie wiem do końca czy była ona krępujący czy raczej potrzebna w tym momencie.Nikt nie spojrzał na siebie, lecz każdy z nas miał wzrok skupiony na podłodze. Atmosfera wydawała się napięta, ale czy taka faktycznie była?
- Myślę, że nadszedł czas by się.. pożegnać... - Zagadałam nagle, przerywając ciszę. Ostatnio słowo nie mogło mi przejść przez usta, to nieprawdopodobne. Wszyscy na mnie spojrzeli, jakby dopiero co wybudzili się z transu.
- Będzie nam cię brakowało.. co ja mówię.. już nam cię cholernie brakuje. - Usłyszałam głos Sus. Sama nie wiedziała jak odpowiednio dobrać słowa, aby przekazać to co czuje. Wszyscy jakby bali się wypowiedzieć choć jedno słowo.
- Spokojnie. W końcu się spotkamy i znów będziemy niesamowitymi przyjaciółmi. - Stwierdziłam na pocieszenie, lecz nie wiele to pomogło. Jedynie na ich twarzach pojawił się lekki uśmiech, przepełniony smutkiem.
- Clody... - Zaczął mówić Oliver, lecz w tym samym czasie do pomieszczenia wszedł doktor.
- Przepraszam, że przeszkadzam, lecz wasza wizyta dobiega końca. Proszę dać odpocząć pacjentce.- Mężczyzna pogonił moich przyjaciół.
- Dobrze, rozumiemy. - Odpowiedziała Any, powolnym ruchem podnosząc się z krzesła. Tą samą czynność wykonała Sus.
- Szkoda, że nie możemy spędzić razem choć troszkę więcej czasu... - Zasmuciły się dziewczyny, a ja razem z nimi.
- Też bardzo żałuję, że to musi się tak skończyć.

- A ty nie idziesz? - Skierowałam moje pytanie do Olivera, który wciąż siedział na tym samym miejscu. Dziewczyny już wyszły zapewniając, że  poczekają na korytarzu.
- A co, tak szybko chcesz się mnie pozbyć? - Zażartował chłopak, przesiadając się bliżej mnie.
- Oczywiście, że nie. - Zaprzeczyłam uśmiechając się, po czym dodałam z niechęcią. - Ale wiesz, że zaraz wróci doktor i cię wyprosi.
- Tak, wiem. - Powiedział nieco smutny tym faktem.
- Co się dzieje?  - Zapytałam, gdyż zachowywał się dość dziwnie.
- Nic się nie dzieje... chciałem ci tylko coś powiedzieć. - Powiedział zakłopotany.
- Słucham cię. - Zachęciłam go, spoglądając na niego.
- Claudia... jesteś wspaniałą dziewczyną. Zawsze marzyłem o tobie, już dawno chciałem ci to powiedzieć, a teraz.. gdy już odchodzisz.. czuję, że zawiodłem. - Słuchałam go uważnie, nie wiedząc do czego zmierza. - Claudia, ja.. ja cię kocham. - Wyznał, a mnie na chwilę przestało bić serce. Doznałam szoku.
- A-ale jak to?
- Normalnie. Zwyczajnie jesteś jedyną osobą, która aż tak zawróciła mi w głowie. Dla ciebie byłbym w stanie zrobić wszystko...
- S-stop...
- Tak strasznie cie kocham, nie wyobrażam sobie życia bez ciebie i nie wiem jak i czy w ogóle sobie teraz poradzę.
- Stop.
- Nikt ani nic nie jest w stanie wypełnić pustki jaką czuję gdy myślę, że...
- Przestań, rozumiesz? Dość. Twoje wyznanie nie ułatwia mi odejścia.
- Mówię tylko co czuje. - Powiedział zwyczajnie.
- Wyjdź.
- Co?
- Wyjdź. Chce być sama. - Oliver wydawał się być zaskoczony moim podejściem, lecz wstał i zrobił to o co go prosiłam.
- Oczywiście.
- Oliver...
- Tak? - Spojrzał w moim kierunku zaciekawiony.
- Żegnaj.

piątek, 17 czerwca 2016

Rozdział 28

       Do moich uszu zaczęły docierać pojedyncze dźwięki, natomiast oczy wciąż były zamknięte. Zapanowanie nad narządem wzroku okazało się, nadzwyczaj trudne. Słyszałam odgłosy maszyn, typu pikania, buczenia, co sugerowało, że znajduję się w szpitalu. Rozpoznałam również głosy osób, które z tego co wywnioskowałam znajdowały się w pobliżu mnie.
- Wszystko wraca do normy, co oznacza, że wkrótce się wybudzi. - Usłyszałam głos, jak sądzę lekarza. Jeszcze coś mówili, lecz nie byłam w stanie rozpoznać odbiorcy słów doktora. Zastanawiałam się dlaczego właściwie tu jestem i co się w ogóle ze mną dzieje. Czy to coś poważnego? Tak, wiem moje całe życie wisi na włosku i z resztą zawsze tak było, ale czy to wreszcie nadszedł mój czas? To wszystko się skończy? Zaznam w końcu spokoju wiecznego? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi. Z natłoku myśli wyrwał mnie dźwięk butów odbijających się od powierzchni, co znaczyło, że ktoś opuścił pomieszczenie. Leżałam tak chwilę, myśląc, że jestem tu sama, lecz gdy  tylko doszedł do mnie dźwięk czyjegoś głosu, wiedziałam, że się myliłam.
- Claudia.. wiem, że mnie słyszysz. - Po głosie rozpoznałam ,że jest to Zayn. - Słyszę bicie twojego serca. - Wytłumaczył mi, choć wcale nie zadałam pytania. Tak bardzo chciałam się odezwać, ale nie byłam w stanie. - Wiem o tym. - Nagle usłyszałam, co mnie zdziwiło. Słyszy moje myśli? - Nie brałaś tabletek, pamiętasz? - To zabawne, w jaki sposób komunikujemy się. Zapadła chwilowa cisza, którą mężczyzna zagłuszył. - Muszę coś załatwić, postaram się, aby się zajęło mi to długo. - Po tych słowach chwycił moją dłoń, po czym delikatnie ją cmoknął. Niby mały gest, a jednak przez całe moje ciało przeszedł dreszcz. Chwilę później już nie czułam jego obecności, co oznaczało, że zostałam sama. Chyba zaczynam coś czuć do niego.. sama nie wiem czy to dobrze czy jednak fatalnie.

Mam już tego dość. Tak bardzo chce otworzyć te cholerne oczy, ale równie bardzo nie jestem w stanie i to mnie tak strasznie irytuje. Nie słyszę nic, prócz tego równie denerwującego pikania.

Z trudem zdołałam otworzyć zmęczone oczy. Od razu uderzyła we mnie biel całego pomieszczenia, co mnie raziło. Rozejrzałam się powolnym ruchem. Nikogo wokół mnie nie było, a drzwi od sali były zamknięte. Byłam bardzo słaba, mój organizm był wykończony. Miałam chwilę czasu na rozmyślenia, aż do pomieszczenia przybiegła zestresowana pielęgniarka. Spojrzała na mnie, lecz gdy tylko dostrzegła, że zaczęła wołać doktora. W zadziwiająco krótkim czasie, zjawił się i lekarz. On natomiast wydawał się być spokojny. Stanął obok mojego łóżka i zapytał.
- Pamiętasz co się stało? - Spojrzałam na niego zaciekawiona.
- Nic nie pamiętam. - Wyszeptałam z trudem. Lekarz pokiwał tylko przytakująco, jakby takiej odpowiedzi się spodziewał. Odetchnął nagle, po czym znów spojrzał na mnie.
- Z tego co wiem, masz raka. - Stwierdził choć widać było, że szukał potwierdzenia.
- Tak, to prawda.
- Mam dla ciebie złą wiadomość. - Gdy tylko to usłyszałam spodziewałam się najgorszego.
- Słucham. - Pospieszyłam go, bo nadal nie odezwał się.
- Twoja choroba jest już na tyle rozwinięta, że zostało ci nie wiele dni życia. - Z początku wydawało mi się, że się przesłyszałam, ale jednak to prawda. W sumie nie wiedziałam nawet co o tym myśleć. Od dawna miałam tą pewność, że wkrótce umrę, ale nie sądziłam ,że to już.
- Kiedy konkretnie umrę? - Spytałam wyssana z uczuć. Nic nie czułam, to tak jakby wszystko było mi obojętne. Co to za różnica czy odejdę dziś, czy za rok, czy nawet za 10 lat? Zawsze będę żyła z świadomością, że i tak do niczego nie dojdę.
- Ciężko określić. Jednakże wkrótce się dowiesz. Czekamy tylko na wyniki badań. - Wytłumaczył doktor.
- Dobrze, rozumiem. - Odparłam, po czym zamknęłam oczy. Mężczyzna wyszedł z pomieszczenia dzięki czemu mogłam spokojnie pomyśleć. I tak nie mam dla kogo żyć. Wszyscy mi najbliżsi odeszli, przez co zostałam sama na tym okrutnym świecie. Nagle usłyszałam szelest, przez co z powrotem uniosłam powieki. Przede mną stał Zayn. Prawdę mówiąc stęskniłam się za nim.
- Jak się czujesz? - Spytał patrząc prosto w moje oczy.
- Średnio. - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Nie brałaś tabletek. - Stwierdził zarzucająco. Zrobiłam minę niewiniątko .
- Zapomniałam. - Zayn'a wkurzyła moja odpowiedź z tego co byłam w stanie wywnioskować. Jednakże nie ciągnął tego tematu, za co byłam mu w tej chwili wdzięczna. Nastała cisza, żadne z nas nie wydusiło z siebie ani słowa. Mężczyzna zajął miejsce na łóżka obok mnie i splótł nasze palce u dłoni w jedność. Spojrzałam na ten gest, a następnie na niego. Wciąż milczał nie patrząc na mnie. Zastanawiałam się o co właściwie może chodzić. Przecież Zayn nigdy się tak nie zachowuje. Wyglądał tak jakby przez kamienny wyraz twarzy chciał ukryć wszystkie emocje jakie w nim się tliły. Chciałam się odezwać, lecz w tym samym momencie mężczyzna przemówił.
- Nie chce żebyś odeszła. - Wyznał, a mnie coś ukuło w sercu. Nie żałowałam nigdy, że umieram byłam do tego od dawna przyzwyczajona. Jednakże gdy Zayn to powiedział poczułam się winna. Zaczynam mieć żal do Boga, to bardzo złe i nigdy nie chciałam się tego dopuścić.
- Zayn... nie jesteśmy w stanie nic z tym zrobić. - Powiedział z widocznym smutkiem w głosie. Tak bardzo pragnęłam śmierci, lecz gdy nadszedł ten czas chciałabym cofnąć się w czasie i przeżyć to wszystko jeszcze raz. Nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Moja wędrówka zwana "życiem" dobiega końca. Nikt ani nic nie jest w stanie tego zmienić.
- Wiem. - Odparł nieco załamany.
- Claudia... - Spojrzałam na niego automatycznie przez ton głosu jakiego użył.
- Tak? - Pospieszałam go, bo wciąż wpatrywał się we mnie jedynie.
- Kocham cię. - Moje serce zabiło w wzmocnionym tempie. Nie wiedziałam czy to prawda, czy tylko się przesłyszałam. Teraz to już z pewnością nie umrę szczęśliwa...

poniedziałek, 6 czerwca 2016

Rozdział 27

    Rano, gdy się obudziłam było bardzo cicho, co sugerowało, że jestem sama. Rozejrzałam się po wnętrzu pokoju, w którym się znajdowałam i dostrzegłam piękną pogodę na zewnątrz. Promienie słoneczne, które przedostawały się wprost na moje łóżko wręcz zachęcały do wyjścia z domu i zaczerpnięcia świeżego powietrza. Ciekawe gdzie znajduję się Zayn, a może jednak jest w środku? Rozmyślałam o mężczyźnie, który coraz to częściej zajmuję moje myśli i sprawia problemy w normalnym funkcjonowaniu. Zwyczajnie zaczyna mi się coraz bardziej podobać. Czy to jest dobre? Sama nie wiem. Moje zdanie na ten temat jest niestety niejednomyślne. Jednakże mam nadzieję tylko, że z czasem będę tego pewna co do niego czuję i czy wiąże z nim jakąkolwiek przyszłość. Z tego co widzę mam dziś dzień filozofowania, więc nie dziwcie się moim refleksją.

Jest dopiero rano, a już mam problem w rozporządzeniu sobie wolnego dnia. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Ten wolny czas doprowadza mnie do szaleństwa, szczególnie gdy mam go spędzać samotnie. Postanowiłam w końcu wziąć prysznic, gdy tylko przypomniałam sobie, ze wczoraj tego jednak nie zrobiłam. Udałam się do łazienki, po czym zwyczajnie umyłam się. Wykonałam jeszcze kilka innych czynności związanych z poranną toaletą, a następnie opuściłam pomieszczenie. Tak właśnie minęła mi już część dnia, może i mała, ale jednak też się liczy. Kolejne co zrobiłam to było pyszne i pożywne śniadanko. Reszta dnia do wieczora minęła mi zaskakująco szybko, spędziłam go głównie na oglądaniu telewizji oraz czytaniu mojej ulubionej książki. Uwielbiam czytać opowieści, nie ważne o czym. Każda z nich jest interesująca i godna uwagi. Przeczytałam w swoim życiu mnóstwo dzieł i śmiej twierdzić, że nie ma książki nieciekawej. Jedynie są mniej interesujące dla ciebie. Każda poezja ma w sobie coś niezwykłego, coś co pobudza do działania oraz odpowiada na niezadane pytania czytelnika. Pozwala uwolnić często skrywaną wyobraźnie ludzką, którą każdy z nas posiada, a poza tym edukuje i dzięki nim zdobywamy umiejętności oraz doświadczenie. Nie rozumiem osób, które wolą filmy od literatury. Z ekranizowanych dzieł nie wiele tak naprawdę jesteśmy w stanie wywnioskować, a już nie mówię o jakiejkolwiek nauce. Kiedyś jednej ze znanych profesorów wywnioskował pewien drobnych fakt, mianowicie ludzie oglądający w kółko telewizje nigdy do niczego wielkiego nie dojdą, ponieważ żeby coś osiągnąć potrzebna jest do tego praca na najwyższym poziomie oraz przede wszystkim dążenie do wyznaczonego celu. A z tego co sądzę, to raczej leżenie całymi dniami przed ekranem, nie jest nikogo planem przyszłościowym, nieprawdaż?

Czas wybrać się na zakupy. Po dłuższym czasie rozmyślania, postanowiłam wreszcie przebrać się w wyjściowe ubranie oraz zrobić makijaż, po czym mogłam spokojnie wyjść z domu Zayn'a. Pogoda na zewnątrz nie była jakaś świetna, ciągle się chmurzyło, a chmury wyglądały nawet na deszczowe. Aczkolwiek nie zniechęciło mnie to do wybrania się na spacer, a przy tym wstąpieniu do sklepu.
Podążałam dość wolno, podziwiałam okolice, których nie miałam okazji zwiedzić. Na swojej drodze mijałam maleńkie ptaki, pewnie dopiero co się wykluły. Nie wiem czemu, ale rusza mnie przyroda. To takie magiczne.

~♥~

W pewnym momencie zrobiło mi się duszno i musiałam zatrzymać się na chwilę. Byłam już nie daleko sklepu, gdy nagle zakręciło mi się w głowię. Widoczność przestała być ostra, a świat zaczął wirować. Nikogo w pobliżu mnie  nie było i nikt nie był w stanie mi pomóc. W jednej chwili przewróciłam się tracąc równowagę. Uderzenie było na tyle silne, abym całkowicie straciła przytomność. Ostatnie co pamiętam to widok mężczyzny idącego w moją stronę, niestety nie byłam w stanie złapać takiej ostrości, aby rozpoznać osobę. Potem była już tylko ciemność...
______________________________
Tak wiem, rozdział bardzo krótki, ale spokojnie wkrótce będą o wiele dłuższe. Czekam tylko na chwile wolnego, bo jak na razie to u mnie tragedia jest. Już pojutrze poligon i znów mnie nie będzie, a po za tym te całe wyciąganie ocen na koniec jest bardzo męczące i czasochłonne, prawda? Pewnie też coś o tym wiecie ;) Kolejny rozdział pojawi się jak wrócę z obozu, więc myślę, że nie tak bardzo długo :) Chciałam jeszcze tylko zaznaczyć, że zbliżamy się do końca ;cc

czwartek, 26 maja 2016

Rozdział 26

         Gdy obudziłam się nadal byłam słaba, ale już zdecydowanie mniej. Wstałam z zamiarem znalezienia Zayn'a i poinformowania go o tym, że wracam do domu. Czułam się już o niebo lepiej niż wczoraj, więc spokojnie mogłam przebyć tę drogę do mężczyzny samodzielnie. Udałam się do kuchni gdzie znalazłam wampira, przygotowującego śniadanie.
- Część. Jak się spało? - Zagadał nawet nie odwracając się w moją stronę. Podeszłam bliżej i usiadłam na wysokim, barowym krześle.
- Dobrze nawet. Co gotujesz? - Spytałam zaciągając się aromatycznym zapachem.
Frittata z szynką, szczypiorkiem i fetą.
- Brzmi smakowicie. - Oblizałam wargi, robiąc się coraz to głodniejsza.
- I takie też jest. - Zachęcił mnie jeszcze bardziej swoją odpowiedzią. Z niecierpliwieniem czekałam aż danie będzie gotowe. Nie mogłam dłużej usiedzieć na tyłku, więc wstałam i odwróciłam się do Zayn'a.
- Zrobię kawę. Chcesz?
- Tak, możesz zrobić.
Tak więc zabrałam się za przyrządzenie wspomnianego napoju. Zagotowałam niewielką ilość wody w czajniku i zasypałam po dwie łyżeczki kawy. Tak, wiem, że mogłam użyć do tego ekspresu, ale w tym momencie miałam ochotę na taką kawę. Po kolejnych 10 minutach wszystko było gotowe i pięknie podane do stołu.
- Smacznego. - Odezwał się, gdy już oboje zasiedliśmy do jedzenia. Oczywiście również mu odpowiedziałam.
- Faktycznie smaczne.- Skomentowałam danie, które przygotował mężczyzna.
- Mówiłem. - Uśmiechnął się przyjaźnie.
Najpierw było dość cicho między nami, dopiero po czasie Zayn znów się odezwał.
- Jak się czujesz już?
- Lepiej. Myślę, że powinnam niedługo wracać do siebie.
- No właśnie chciałem o tym pomówić. - Zaciekawiło mnie to dość, co takiego chce mi powiedzieć w tej sprawie. - Sądzę, że lepiej będzie jeśli zamieszkasz ze mną. - Gdy to powiedział nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Niby okej, ale jednak nie lubię tak mieszkać u kogoś. - Przynajmniej na ten czas, kiedy nie jesteś bezpieczna.
- Zayn.. ja nie wiem.
- Spokojnie. Nie masz o co się martwić.
- Czemu tak miałoby być? - Nie do końca rozumiałam powód propozycji Zayn'a.
- Martwię się o ciebie i wiem, że słusznie.
- Co to znaczy, że słusznie?
- Claudia. Oni cały czas polują na ciebie i wiem, że nie spoczną dopóki nie będą pewni, że cie załatwili. - Szczerze przestraszyłam się na te słowa. Dlaczego oni mnie tak bardzo nienawidzą, co im niby takiego zrobiłam .
- Oni.. chcą mnie zabić?
- Tak. - Przez chwilę siedziałam tak bez jakiegokolwiek ruchu, jak posąg. To wszystko to dla mnie za dużo. - Wszystko okej? Jakaś blada się zrobiłaś. - Zauważył po chwili. Może faktycznie troszkę mi słabiej, ale nie jest źle.
- Tak, tak wszystko dobrze. - Po tych słowach wstałam i zrobiłam krok w celu udania się z powrotem do sypialni. - Położę się jeszcze,  dobrze?
- Jasne, idź.
Tak też zrobiłam. Nie wiem czemu tak nagle poczułam się gorzej. Może to nerwy, a może jeszcze nie doszłam do siebie po ostatnim. Przykryłam się szczelnie kołdrą, gdyż również zrobiło mi się chłodno. Zamknęłam oczy w celu poprawienia swojego samopoczucia, lecz niestety niewiele to dało. Po chwili dołączył do mnie Zayn.
- Co jest, Claudia?
- Gorzej się poczułam. - Wytłumaczyłam szczerze, w końcu po co mam go okłamywać. Zayn podszedł do mnie i położył swoją dłoń na moim czole.
- Jesteś rozpalona. - Stwierdził, gdy skończył wykonywać wcześniejszą czynność. - Wzięłaś dzisiaj swoje leki?
- Tak, ale zauważyłam, że coś nie bardzo pomagają ostatnio.
- Może pójdziemy do lekarza?
- Nie.
- Czemu? Może coś jest nie tak, a ty nawet nie wiesz o tym.
- Wszystko jest dobrze. - Nie chce tam iść, ponieważ w sumie boję tego co mogę tam usłyszeć. Nie da się ukryć tego, że jestem śmiertelnie chora i w każdej chwili mogę umrzeć.
- Ale jak się nie poprawi w najbliższych dniach, to sam cię tam zaprowadzę. - Zagroził mężczyzna, na co się skrzywiłam. Już sobie to wyobrażam.
- Jeszcze zobaczymy. - Powiedziałam tak cichutko, że gdyby nie to, że jest wampirem nie usłyszałby mnie.
- Oj zobaczymy. - Uśmiechnął się zadziornie do mnie. Czy on coś kombinuje?

Wieczór...

Już od kilku godzin czuje się dobrze, więc nie sądzę, żeby było się czym martwić. Cały dzień spędziłam z Zayn'em i powiem szczerze, że zaliczam go do udanych. Nie kłóciliśmy się i byliśmy dla siebie dość mili nawet. Z takim Zayn'em to ja mogłabym każdy dzień spędzać. Już w sumie nie uważam go za tego "złego" i żałuję, że kiedykolwiek tak podle go osądziłam i w sumie bezpodstawnie. Postanowiliśmy, że nie będziemy siedzieć cały wieczór w domu, tylko przejdziemy się na miasto. Mężczyzna zaproponował kino, więc i ja się zgodziłam. No bo co mamy siedzieć w domu bezczynnie, przynajmniej spędzimy trochę czasu w miłej atmosferze. Po kolacji, żeby nie na pusty żołądek, w moim przypadku, udaliśmy się do samochodu Zayn'a.
- Na co idziemy? - Spytałam, gdy byliśmy już niedaleko budynku.
- Nie wiem, zobaczymy co jest ciekawego.
Droga nie trwała długo. Zresztą nie mogłabym z tempem w jakim poruszaliśmy się. Krótko mówiąc Zayn nie wie co to normalna jazda i wątpię by znał się na przepisach i zasadach panujących w ruchu ulicznym. Po około 10 minutach jazdy dotarliśmy do celu. Wysiedliśmy z pojazdu i przeszliśmy chodnikiem wzdłuż budynku wprost do jego wejścia. Stanęliśmy przed dużym monitorem i mieliśmy dokonać wyboru repertuaru.
- No to co wybieramy? - Spytałam ponownie spoglądając na mężczyznę, który uważnie studiował opisy filmów.
- Poltergeist. - Odpowiedział nagle, głosem nieznoszącym sprzeciwu. Nie oglądałam tego nigdy, ale nie trudno było się domyślić, że jest to horror.
- Jesteś tego pewny? - Zadałam kolejne pytanie niezbyt przekonana co do tego wyboru.
- Tak. - Odparł pewny siebie.

~♥~

Film był faktycznie straszny, połowę spędziłam wtulona w Zayn'a. Oczywiście jego to nic nie ruszyło, przecież takie sceny to on ma praktycznie codziennie. Cóż za ironia. Gdy opuściliśmy budynek zdążyło się już ściemnić.
- Dobrze, że jesteśmy samochodem. - Stwierdziłam, gdy szliśmy w stronę pojazdu. Mężczyzna spojrzał na mnie, po czym się odezwał.
- Zimno ci? - Zerknęłam na moje ręce i zorientowałam się czemu zadał to pytanie. Wyszła mi tzw. gęsia skórka.
- Troszkę. - Odparłam tylko. Zayn otworzył przede mną drzwi samochodu, po czym wsiadłam do niego. Chwilę po mnie, mężczyzna również zajął miejsce kierowcy. Robiłam się już senna, dlatego marzyłam w tym momencie o ciepłej kąpieli oraz kolacji i łóżku. Chociaż nie jestem głodna, to słabo się czuję i dlatego właśnie jednak zjem cokolwiek.
- O czym tak myślisz? - Zagadał Zayn nagle.
- O tym co zrobię po powrocie do domu. - Odpowiedziałam szczerze. Mężczyzna wydawał się zamyślony przez chwilę. Nagle zatrzymał pojazd na ciemnym uboczu, co mnie zdziwiło.
- Czemu... - Chciałam zadać pytanie, ale uciszył mnie. Zbliżył się do mnie dość blisko, przez co zdezorientowałam się. - Co robisz? - Spytałam, lecz nie odpowiedział. Jednym szybkim ruchem wbił się w moje usta. Byłam zbyt zaskoczona, żeby zareagować. Dopiero po chwili oddałam pocałunek. Jego dłoń znalazła się na mojej talii, przez co przeszły mnie dreszcze. Nagle poczułam lekki ból, a Zayn automatycznie odsunął się, gdy dostrzegł grymas na mojej twarzy. Od razu spostrzegł krew wydobywającą się z wargi, co sugerowało, że widocznie przegryzł mi dolną wargę. Zapewne niechcący.
- Wybacz. - Powiedział tylko. Jego dłoń, która wcześniej masowała moje ciało, znalazła się na policzku. Delikatnie i ze skupieniem głaskał go. Wczuwał się w to co robi. Patrzyłam na niego, jak na obrazek. Wspaniałe, ekskluzywne malowidło, które pragnę mieć na zawsze, a już szczególnie na własność.
- Wracajmy. - Nie wiem czemu wypowiedziałam te słowa. Nie chciałam niszczyć tak pięknej chwili, ale jednak było to krępujące dla mnie. Zayn ponownie dołączył do ruchu drogowego i wznowiliśmy podróż do domu. Przez całą drogę rozmyślałam , czemu on mnie pocałował. Z reguły ludzie się całują , ponieważ czują coś do siebie, lub są w sobie zakochani. Jednakże nie sądzę, żeby któreś z któreś z tych było trafnym określeniem nas. Podoba mi się, bo nie mówię, że nie, aczkolwiek to wampir. Nie mogłabym być z kimś kto jest potworem. Nim się obejrzałam, byliśmy już przed posesją Malika. W tym momencie czułam się jakbym miała zaraz zasnąć.
- Hej, pobudka. Jesteśmy. - Po jego słowach dopiero dotarło do mnie, że faktycznie pora wysiadać.
- Mhm. - Wymruczałam zaspana, po czym otworzyłam drzwi w celu wyjścia, Mężczyzna stał już obok, aby mi pomóc wyjść.
- Spałaś? - Spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Nie... - Odparłam tylko i udałam się w stronę domu. Na chwilkę zamknęłam oczy, przez co niefortunnie potknęłam się i przewróciłabym się gdyby nie refleks Zayn'a.
- Wcale. - Dodał ironicznie, na co głupio się uśmiechnęłam. Mężczyzna otworzył drzwi wejściowe, po czym weszliśmy do środka. Pozbyłam się zbędnego obuwia i zawiadomiłam Malika, że idę się kąpać.
- Chyba żartujesz.
- O co ci chodzi? - Nie miałam pojęcia co ma na myśli.
- Idziesz, ale prosto do łóżka. Jeszcze mi zaśniesz we wannie. - Na te słowa w mojej głowie pojawiły się dziwne teorie i wyobrażenia, przez co się zarumieniłam. - No już, do spania. - Poganiał mnie, co niezbyt mi się podobało. Aczkolwiek wolałam nie robić więcej problemów i grzecznie udałam się do sypialni. Na tym skończył się mój dzisiejszy dzień.

sobota, 7 maja 2016

Rozdział 25

Zayn

      Kurwa przecież mówiłem jej,żeby była w domu. Wiedziałem, że polują na nią, ale nie byłem w stanie jej ostrzec. Nie mogę na to pozwolić, aby coś jej się stało, dlatego odkąd dowiedziałem się, że nie mam jej u siebie zacząłem jej szukać. Czuję się odpowiedzialny za nią. Najgorsze jest to, że nigdzie nie mogę jej znaleźć, a robi się coraz później,a przy tym ciemniej i niebezpieczniej. Idealna pora na łowy. Wyciągnąłem komórkę w celu zadzwonienia do Claudii, lecz w tym samym czasie usłyszałem stłumiony krzyk. Nie wiedziałem do kogo należy, ale mózg mi podpowiadał, żeby jednak to sprawdzić. Wysiliłem swój zmysł słuchowy i zacząłem podążać w szybkim tempie za odgłosami. Z każdym kolejnym krokiem zbliżałem się do celu. Gdy byłem już dość blisko wszystko nagle ucichło. Nie słyszałem już żadnego niepokojącego dźwięku. Czysta cisza. Co mnie jeszcze bardziej zaniepokoiło. Nie poddałem się i nadal starałem się odnaleźć osobę, która wydawała te krzyki. Po krótkim czasie zobaczyłem obraz przed sobą, którego po części spodziewałem się. Ujrzałem nikogo innego jak oczywiście Colvina, mojego wroga, którego zabiłbym przy najbliższej okazji. Kurwa no przecież ja go zajebie. Dosłownie pod jego obrzydliwymi butami leżała nieprzytomna Claudia. Oby tylko nieprzytomna, a nie nieżywa. Szybko pozbyłem się negatywnych myśli z mojego umysłu i podeszłam do tego śmiecia.
- Dobrze ci było?
Wampir dopiero teraz dostrzegł moje przybycie, ale nie odwrócił się. Stał nadal w tej samej pozycji, jedyne co się zmieniło to jego wyraz twarzy. Wydawał się być taki zadowolony z siebie.
- Zazdrościsz? - Spytał z uśmiechem na twarzy, a w głosie można było wyczuć ironię.
- Czego? Że zabijasz niewinne osoby?
- Ty jesteś za słaby na to. Szkoda ci ich, a to ogromny błąd, przez który tracisz całą radość z bycia wampirem.
- Mylisz się.
- Nie sądzę.
- Wampiry to nie maszyny do zabijania.
- Serio? - Odwrócił się do mnie przodem, przy czym wygiął dość dziwnie twarz. - Całe "życie" w kłamstwie.
- No widzisz, wreszcie ktoś wytłumaczył ci na czym polega bycie taki jak my. - Zakpiłem z niego.
- Nie. - Zaprzeczył zamyślony, kontynuując. - Wytłumaczyłeś mi co znaczy bycie takim jak ty.
- Słuszna uwaga. Przecież ty mi nawet do pięt nie dorastasz.
Prychnął pod nosem, po czym chciał zwyczajnie odejść.
- A ty gdzie? - Zatrzymałem go ruchem dłoni.
- Tam gdzie ciebie nie ma.
- Nie wydaje mi się. - Po tych słowach dostał solidnie z pięści w twarz. Powinien się nauczyć, że z moimi bliskimi nie zadziera się. Colvin nie był mi dłużny. Również rzucił się na mnie z pięściami, lecz ja byłem szybszy i znokautowałem go. Sprowadziłem go do parteru, dzięki czemu kontrolowałem każdy jego ruch.
- Dobry jesteś. - Skomentował nagle, co mnie nieco zdekoncentrowało. Niestety on miał to zaplanowane i dzięki mojej chwili nieuwagi udało mu się wyrwać z mojego uchwytu i zwyczajnie uciec, jak zwykły tchórz i nic więcej. - Ale ja jestem lepszy. Zapamiętaj to sobie, Malik. - Usłyszałem tylko jego arogancki głos.
- Kurwa. - Wysyczałem sam do siebie, bo w tym momencie bylem bezradny. Rozejrzałem się dookoła i dopiero wtedy wspomniałem sobie o leżącej nieopodal dziewczynie. Podszedłem do niej zaalarmowany jej stanem,po czym pierwsze co zrobiłem to sprawdziłem jej tętno. Uff na szczęście żyje. To już jest coś, aczkolwiek straciła bardzo dużą ilość krwi, więc jej życie wisi na włosku. Zabrałem ją ostrożnie na ręce i w wampirzym tempie zaniosłem do mojego mieszkania. Gdy się obudzi pewnie będzie zła, ale teraz najmniej mnie to obchodzi, Ważne jest jej zdrowie, a przede wszystkim życie. Najlepiej by było, gdyby na chwile obecną zamieszkała u mnie, ale wiem,  że jej zgoda na to graniczy z cudem. Położyłem ją delikatnie na dużym łóżku w mojej sypialni. A sam w tym czasie postanowiłem przygotować coś do jedzenia dla niej oraz gorącą herbatę z ziołami na uspokojenie. Pewnie będzie głodna i zdenerwowana gdy się ocknie. A po za tym musi zdegenerować siły, bo w takim stanie długo nie pociągnie. Nie jestem pewny czy nawet byłaby w stanie wstać z łóżka o własnych siłach, tak aby od razu się nie przewrócić.

~♥~

Claudia

Nagle zaczęły dociera do mnie dźwięki z otoczenia. Szybko zorientowałam się, że nie są to odgłosy z zewnątrz, a ja nie znajduje się już w tym samym miejscu. Chciałam otworzyć oczy, lecz ta czynność choć taka łatwo, stała się ogromnym wyzwaniem. Jednakże po dłuższym czasie męczących prób, udało mi się tego dokonać. Przekręciłam głowę nieco w bok, aby dostrzec miejsce w którym się znajduję. Gdy dotarło wreszcie do mnie gdzie jestem, nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Jestem w domu Zayn'a. No dobra. Ale dlaczego? Jak to się stało ,że ja tutaj jestem? Nic do mnie nie docierało, nie mogłam tego zrozumieć. Po około 30 minutach bezczynnego leżenia i wpatrywania się w sufit, postanowiłam wreszcie wstać i rozejrzeć się. Nie powiem, nie było to zbyt proste, aczkolwiek też nie aż tak trudne, aby stało się niewykonalne. Nie ukrywam, że nieco zachwiałam się na nogach, ale jednak nie wylądowałam na zimnej podłodze, a to już jest połowa sukcesu. Cichutko otworzyłam drzwi z zamiarem wyjścia z pomieszczenia, aczkolwiek nie było mi to dane.
- Co ty tu robisz? - Przestraszona aż odskoczyłam nieco od stojącego przede mną mężczyzny.
- Wydaje mi się, że mieszkam. - Odpowiedział dość ironicznie. - Czemu wstałaś?
- Bo chciałam.
- Połóż się. - Praktycznie rozkazał, co mi się niezbyt spodobało.
- Nie jestem kaleką, żeby ciągle tylko leżeć. - Dobra. Może troszkę zachowuję się jak rozwydrzona nastolatka, no ale cóż. Taki mam kaprys.
- Może i nie jesteś, ale straciłaś bardzo dużą ilość krwi. Pamiętasz?
Gdy Zayn to powiedział, dopiero do mnie doszły wszystkie wydarzenia z dzisiejszej nocy. Instynktownie chwyciłam się za szyje z zamiarem wyczucia wspomnianego miejsca. Faktycznie mam dwa mały ślady, ledwie można zdołać je wyczuć.
- Czemu ja żyje?
Zayn nieco dziwnie na mnie spojrzał, gdyż moje pytanie nie było zbyt inteligentne.
- Zgadnij kto cię uratował.
- No nie wierzę. Znowu ty? - Ile razy będzie jeszcze moim "superwampirem"? Nie jestem damą, którą trzeba ratować w opałach przed bezczelnymi typami.
- Bingo.
- Super. - Zakpiłam pod nosem. Cóż za ironia, że akurat jego musiałam wtedy poznać. Niby powinnam się cieszyć, no bo cóż, w końcu kolejny raz uratował mi życie, aczkolwiek z drugiej strony gdyby nie on moje życie nie byłoby zagrożone. Reasumując tak czy siak to jego wina.
- Możesz się położyć wreszcie?
- Nie jestem dzieckiem, żebyś mówił mi co mam robić. - Odparłam chamsko i odwróciłam się z zamiarem opuszczenia pomieszczenia. Niestety zrobiłam to zbyt gwałtownie i zakręciło mi się w głowie, gdyż nie odzyskałam jeszcze wystarczająco sił. Oczywiście jasnowidz Zayn był szybszy i złapał mnie w porę. W sumie to dobrze, nie chciałam rąbnąć głową w ziemie. To mogłoby skończyć się nie fajnie dla mnie.
- A nie mówiłem?
- Tak, wiem. - Powiedziałam sennie. Jestem zmęczona i ogólnie wyczerpana. Nie mam na nic siły., po co ja się w ogóle teraz budził, niech ktoś mi odpowie na to pytanie. Zayn ostrożnie położył mnie z powrotem na łóżku, po czym usiadł na jego skraju.
- Claudia. - Zwrócił moją uwagę. - Musisz bardziej uważać na siebie. On nadal na ciebie poluję, to niebezpieczne miejsce.
- Wiem o tym. - Westchnęłam zrezygnowana. Może naprawdę Zayn jest po mojej stronie i chce mi cały czas tylko pomóc?
- Nie masz się czego bać,ale tylko gdy jesteś ze mną.
- Zayn? - Spojrzał na mnie pytająco, lecz nic się nie odezwał. - Zgoda?
- Zgoda. - Uśmiechnął się pod nosem podając mi dłoń i nieco pochylając się ku mnie. To wszystko działo się tak szybko. W jednej chwili znalazł się niebezpiecznie blisko mnie i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. A najdziwniejsze było to, że nie chciałam by kończył. Podobało mi się to. Zayn coraz śmielej dokonywał wszystkie ruchy, Jedną rękę mieścił na moim prawym biodrze, natomiast drugą podpierał się tuż obok mojej głowy, aby na mnie nie spaść. Jego ręka uczuciowo masowała moje ciało, co mnie jeszcze bardziej rozpalało.
- Zayn. - Wydyszałam w końcu, wracając do rzeczywistości.
- Tak, Claudio? - Zayn nadal nie przerywał obmacywania mojego ciała, a ja nie zabroniłam mu tego, co jeszcze bardziej go nakręcało. Jego usta również zmieniły położenie, gdyż w tym momencie znajdują się na mojej szyi robiąc mi malinki i zjeżdżając coraz to niżej.
- Dziękuję. - Nie musiałam więcej dodawać, mężczyzna dobrze wiedział, że jestem mu wdzięczna za uratowanie życia. Ta noc zapowiada się interesująco.
____________________________
Hejo mamy kolejny rozdział, wreszcie się coś dzieje. Mam do was takie pytanko małe. Chcecie żeby pojawiła się scena +18? Jeśli tak to ma być opisywana tak wiecie szczegółowo itp? Nie wiem właśnie, w sumie chciałam takową napisać, ale może się to jednak komuś nie spodobać :)

czwartek, 28 kwietnia 2016

Rozdział 24

       Następnego dnia z samego rana zadzwoniłam do znanego zakładu i poprosiłam o wymianę zamków. Udało mi się załatwić na godzinę 14, więc do tego czasu zajęłam się sobą. Oczywiście mam tutaj na myśli zjedzenia śniadania, wypicia smacznej kawy i nie zapominajmy również o porannej toalecie. Gdy już te wszystkie czynności wykonałam była godzina 12. Nie miałam co robić, więc z nudów usiadłam na kanapie w salonie i włączyłam telewizor. Nic szczególnie ciekawego nie znalazłam, więc zostawiłam na wiadomościach. Słuchałam o problemach na świecie oraz kolejnych mordach i gwałtach, nie bardzo się tym przejmowałam, ponieważ takie rzeczy zawsze będą miały miejsce i nie da się tego zniweczyć, tak jak każdy by chciał. Tak się wciągnęłam w oglądanie telewizji, że nawet nie zwróciłam uwagi kiedy wybiła umówiona pora. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, więc automatycznie udałam się do nich.
- Dzień dobry. My z firmy budowlanej, w sprawie wymiany zamka wejściowego.
- Dzień dobry. Zapraszam. - Zaproponowałam im kawy, ale odmówili.
- Stało się coś szczególnego, że tak nagle  chce pani dokonać tej zmiany? - Spytał jeden z nich,  uważnie przyglądając się drzwiom.
- Nie.
- Na pewno? - Dziwnie dopytywał, ale postanowiłam to zignorować.
- Przecież mówię panu wyraźnie. - Ten koleś działa mi na nerwy.
- Dobrze. Tylko bez zbędnych nerwów. - Zażartował sobie, na co ten drugi srogo na niego spojrzał.
- Wróć do pracy. - Upomniał go, nawiązując do zmiany zamka, której nadal nie wykonali.
- Jasne. - Powiedziawszy to faktycznie zabrał się do roboty wreszcie. Chce mieć już to zrobione, wtedy będę mogła czuć się bardziej pewnie we własnym domu.
Później już serio wzięli się obaj do pracy i w miarę sprawnie to skończyli, co mnie zadowoliło.
- Ile płacę? - Po podaniu racjonalnej kwoty, odnalazłam portfel i zapłaciłam należyte banknoty.
- Dziękuję uprzejmie. - Odezwał się mężczyzna, na co również podziękowałam.
- Do widzenia. - Pożegnałam się z uśmiechem na twarzy.
- Do zobaczenia mam nadzieje.

~♥~

Wreszcie mogę czuć się bezpiecznie, no może nie zupełnie, ale dużo bardziej. Mam wrażenie, że ten człowiek, który wtedy dostał się do wnętrza budynku musiał mieć klucze, lub zamek był zbyt stary i pospolity, a takie to wręcz cudo dla włamywacza. Było już po południu , gdy wybrałam się do skrzynki, aby ją opróżnić. Jak zwykle prawie same rachunki lub ulotki, lecz jeden list zwrócił moją uwagę. Hm... może dlatego iż był on anonimowy, a koperta nie była do końca zaklejona. Z powrotem weszłam do domu i położyłam wszystko na stoliku w korytarzu, oprócz tajemniczej poczty. Otworzyłam ją uważnie lustrując jej zawartość. W środku znajdował się list, który wyciągnęłam. Z ciekawością go rozwinęłam i zaczęłam czytać, chociaż dużo nie miałam, gdyż było to tylko jedno zdanie.

"Strzeż się."

Myślę, że można je interpretować na wiele niejednoznacznych sposobów, aczkolwiek mi przychodzą same negatywne.
Czy się boję? Nie.
Czy czuje cokolwiek? Nie.
A dlaczego? Ponieważ jest mi to obojętne.
Gorszego piekła niż strata najbliższych nie mogę sobie wyobrazić jakoś. Nie mam nawet dla kogo żyć, więc tak naprawdę ta osoba wyświadczyłaby mi przysługę. Postanowiłam olać to i odstresować się, czyli pobiegać. Przebrałam się w wygodne dresy oraz buty sportowe i wyszłam z domu zamykając go na klucz. Truchtem udałam się w stronę pobliskiej rzeki, aby tam chwilę odpocząć. Lubię to miejsce, jest tam cisza i spokój, czyli dokładnie to czego teraz potrzebuję. Droga trwała ok 9 km, więc nie ukrywam, że trochę się zmęczyłam. Z tego właśnie powodu usiadłam na trawie dość blisko wody, aby podziwiać ten piękny widok. Byłam świadkiem momentu kiedy słońce całkowicie znika za horyzontem. Uwielbiam zachody słońca, tak samo jak i wschody. Zawsze gdy patrzę na niebo w takich chwilach, przypomina mi się "Mały książę", on również kochał zachodzące słońce. Ta lektura jako nieliczna trafiła do mnie i chętnie przeczytałabym ją ponownie. Lubię książki, które mówią o jakiś szczególnych wartościach, takie które swoją fabułą uczą nas najpotrzebniejszych rzeczy. Jeszcze przez dłuższy czas patrzyłam na nieskazitelną taflę wody, którą co jakiś czas poruszał przyjemny powiew wiatru. Nagle przyfrunął piękny, duży ptak i wylądował dokładnie po drugiej stronie rzeki, na brzegu prostopadłym do tego, na którym się znajdowałam. Dopiero wtedy zorientowałam się, że zrobiło się już ciemno, a ja mam jeszcze sporo drogi do domu. Jednym, sprawnym ruchem wstałam z zimnej ziemi i przeciągnęłam się. Miałam już zacząć bieg, kiedy usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Dosięgnęłam go i spojrzałam na ekran. Oczywiście któż by inny do mnie pisał, jak nie Zayn.
"Gdzie jesteś?"
Hm.. raczej nie sądzę by coś to go obchodziło, ale jednak postanowiłam wreszcie dać mu znak życia.
"Biegam."
Nie czekałam długo na odpowiedź, gdyż odpisał zadziwiająco szybko.
"Wracaj do domu."
Nie mam pojęcia co go znowu ugryzło, ale nie przejmowałam się tym. Schowałam komórkę do kieszeni, nie dając mu żadnej odpowiedzi. Zbliżała się godzina 22, więc nie myśląc dłużej ruszyłam biegiem w stronę domu. Ulice miasta były już niemal zupełnie puste, ale nie zwracałam na to większej uwagi. Marzyłam tylko o chłodnej kąpieli i wygodnym łóżku oraz także smacznej kolacji, aby zregenerować siły. Biegłam pogrążona we własnych myślach, do momentu kiedy poczułam czyjąś dłoń na mojej talii. Przerażona chciałam krzyczeć, lecz nie mogłam gdyż owa osoba zakryła mi usta dłonią. Była bardzo silna i szybka, przez co szanse były nie równe. Zostałam wciągnięta w ciemny zakamarek, z którego wręcz było czuć powiew zima oraz grozy. Takie sytuacje nigdy nie kończą się dobrze. Moje serce biło w zaskakująco szybkim rytmie.
- Mam cię. - Usłyszałam już wcześniej znajomy głos, aczkolwiek nie wiem skąd. Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam przez tą ohydną dłoń na mojej twarzy. Facet nic sobie z tego nie zrobił. W jednej chwili pchnął mnie w stronę solidnego muru za nami i sam również się do mnie zbliżył. Bolało i to kurwa w chuj bolało. Zawyłam z cierpienia jakie mi wyrządza ten psychiczny człowiek.
- Spokojnie. To potrwa tylko chwilkę. - Po tych słowach był już tak blisko mnie, że nie mogłam się nawet ruszyć. Bałam się co zamierza zrobić, czułam ogromny strach. Nie miałam nawet siły by walczyć, by cokolwiek zrobić. Położył swoje duże dłonie na moich biodrach i już bałam się najgorszego, kiedy poczułam jego usta na mojej szyi. Całował ją praktycznie całą, aż w jednym momencie poczułam niemiłosierny ból, jakie jeszcze nigdy nie byłam w stanie poznać. Wtedy dopiero do mnie doszło, że to nie jest człowiek. To wampir. Wysysał ze mnie krew potrzebną mi do życia. W bardzo szybkim tempie słabłam, a przy tym traciłam świadomość tego co się dzieje. Wystarczyło nie wiele czasu, abym straciła całkowitą przytomność. Co dalej ze mną będzie?
_________________________________
I o to nadchodzę z kolejnym rozdziałem <3 Wreszcie jakaś akcja ♥

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Rozdział 23

       Następny dzień był kolejnym rutynowym czasem w moim życiu. Od kilku dni, moje życie wygląda hm... nudno. Nic szczególnego się w nim nie dzieje. Dziś postanowiłam napisać do przyjaciółek, już dawno się z nimi nie widziałam. Chciałabym dowiedzieć się co u nich słychać. Ku mojemu zdziwieniu zgodziły się spotkać. Postanowiliśmy udać się do kina, na nowy horror, lecz to bardziej po południu. Natomiast do tego czasu posprzątam wreszcie w domu. Zaczęłam od salonu; odkurzanie, przestawianie, ścieranie kurzów to podstawowe czynności, które każdy z nas powinien wykonywać. Następnym pomieszczeniem była kuchnia, a później wszystkie inne. Przy sprzątaniu towarzyszyła mi oczywiście moja ulubiona muzyka, dzięki czemu szło mi to o wiele sprawniej. Gdy wreszcie udało mi się doprowadzić dom do idealnego porządku, zajęłam swe miejsce przy kuchence, gdyż bardzo zgłodniałam.

~♥~

Około godziny 16 przyszły Sus, Any oraz nawet Oliver.
- Hej laska! Długo się nie odzywałaś. - Przywitała się pierwsza Any. Oczywiście również jej odpowiedziałam i przytuliłam, to samo zrobiłam z resztą.
- Co tam u ciebie? - Zagadał Oliver, gdy wychodziliśmy z mojego domu.
- U mnie? A no dobrze, lecz powoli. A u was? - Nie chciałam zbyt wiele mówić o sobie. W końcu w tych czasach nie można nikomu w pełni zaufać. Zresztą są rzeczy o których nikt nie może wiedzieć.
- A wiesz, że świetnie. - Zaczęła Sus. - W przyszły poniedziałek wyjeżdżamy do Francji. - Powiedziała podekscytowana. Pamiętam jak razem planowaliśmy ten wyjazd. No cóż... widocznie plany nieco się zmieniły.
- To fantastycznie. - Powiedziałam z udawaną radością. Niech myślą, że im życzę szczęścia. Droga do kina minęła bardzo szybko, gdyż wcale daleko nie mieszkam.
- No więc na co idziemy? - Spytała Any rozglądając się po pomieszczeniu.
- Las samobójców? - Zaproponowałam wskazując na duży bilbord za nami.
- Ja jestem za. - Wszyscy potwierdzili mój wybór, więc udaliśmy się do kasy w celu kupienia biletów na wybrany film. Gdy wszystko było już załatwione, podeszliśmy pod drzwi sali, w której miał odbyć się seans.
- Oglądaliście chociaż zwiastun? - Spytał Oliver, na co zgodnie zaprzeczyłyśmy. - Oby był fajny. - Dodał po chwili.
- A czy kiedykolwiek nie miałam racji? - Zażartowałam, na co reszta dziwnie na mnie spojrzeli. Dobra. Muszę zapamiętać, że już nie maja takiego poczucia humoru jak dawniej, albo zwyczajnie mają na mnie wyjebane.

~♥~

Film okazał się niezbyt straszny, ale za to trzymający w napięciu. Nie ukrywam jednak, że zdarzyły się momenty, w których aż podskoczyłam, ale to rzadko. Powiem szczerze, że utwór ten ogólnie był fajny, nie żałuje, że na niego się wybrałam.
- Idziemy jeszcze gdzieś? - Spytała Sus, gdy opuściliśmy już budynek.
- Wiecie co poszedłbym, ale jednak muszę już spadać. - Zaczął nagle Oliver.
- No okej, rozumiem. A wy? - Tym razem to ja zapytałam ciekawa odpowiedzi ze strony dziewczyn.
- Wiesz co Clody, robi się już ciemno i chłodno, myślę że lepiej będzie jak pójdziemy już do domu. - Zagadała Any. Trochę się źle z tym poczułam, ponieważ tak trochę wyglądało to jakby chciały mnie olać, ale nic się nie odzywałam.
- Okej, jasne. - Powiedziałam z nutką ironii, aczkolwiek nie wyczuły jej z tego co zauważyłam.
Tak więc pożegnałyśmy się i każdy z nas poszedł w swoją stronę. Może to i lepiej, ponieważ nie miałam już siły na nic innego niż odprężająca kąpiel z bąbelkami. Tak też zrobiłam. Praktycznie od razu po powrocie udałam się do łazienki w celu napełnienia wanny gorącą wodą wraz z niebieską pianą o zapachu mięty. Rozebrałam się i weszłam do przygotowanej "strefy relaksu". Długa kąpiel to czas na przemyślenia oraz odpoczynek, szczególnie po męczącym dniu. W wannie siedziałam dość sporo czasu, gdyż tak jak wspominałam byłam pochłonięta swoimi rozmyśleniami i refleksjami życiowymi. Nie wiedziałam do końca co się wokół mnie dzieje, ale nie przeszkadzało mi to. A przynajmniej do czasu tak było. Gdy tak sobie spokojnie siedziałam, nagle doszedł do mnie pewien niepokojący dźwięk, który zakłócił mój świetny nastrój i harmonię tego wieczoru. Mianowicie usłyszałam huk gdzieś z wnętrza domu, a jak już wiadomo mieszkam sama i w tym momencie nikogo u mnie nie było. W mgnieniu oka wyskoczyłam z wanny i założyłam na siebie szlafrok, po czym  powolnym ruchem otworzyłam drzwi od łazienki. Moje serce zachowywało się tak, jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi, aczkolwiek nie dziwię się. Wyszłam równie ślimakowatym tempem z pomieszczaniu i zaczęłam się uważnie rozglądać. Bardzo się wtedy bałam, właściwie nawet nie umiem określić stanu w jakim wtedy się znajdowałam.
- Halo!? - Zaczęłam w końcu nawoływać, gdy nie zauważyłam niczego niepokojącego. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Słyszę głośny hałas, ale niczego nie widzę, żadnych wskazówek, kompletnie nic.
- Jest tu ktoś!? - Znów głośniej krzyknęłam, roztrzęsionym głosem, czego nie dało się ukryć. Pomimo  ciągłych wołań, nie uzyskałam żadnej odpowiedzi, co mnie jeszcze bardziej przeraziło. Zeszłam na dół i powtórzyłam te same czynności, ale również nic nowego się nie dowiedziałam. Nagle poczułam ogromny chłód, więc poszłam za nim. Okazało się, że drzwi wejściowe są otwarte na oścież. Ale jak to możliwe? Przecież jestem pewna, że zamykałam je na klucz od razu po wejściu do domu. Teraz to już mam totalny mętlik w głowie. Nic z tego nie rozumiem. Szybkim ruchem podeszłam do drzwi i zamknęłam je, następnie gdy już byłam pewna, że jestem sama w budynku, rozejrzałam się czy nic nie zginęło. Czyżby to było włamanie? Ale jak, skoro drzwi były zamknięte. Roztrzęsiona wróciłam do łazienki, aby się ubrać, ponieważ dopiero do mnie doszło, że wciąż jestem w samym szlafroku. Kiedy już to zrobiłam, nadal w strachu położyłam się w swoim pokoju z zamiarem pójścia spać, lecz wcześniej zamknęłam na klucz również drzwi od tego pomieszczania, tak dla bezpieczeństwa. Przed zaśnięciem, przeszła mi jeszcze jedna myśl przez głowę.
Muszę wymienić zamki. 
_______________________________________________________
I o to kolejny rozdział, wreszcie coś się dzieje no nie? Obiecuję, że następne części będą  ciekawsze niż te poprzednie. Aktualnie znów jestem chora, więc mam troszkę więcej czasu na pisanie, także staram się to wykorzystać. ♥

sobota, 23 kwietnia 2016

Rozdział 22

   Obudziły mnie ciepłe promienie słoneczne przez odsłonięte okno. Wreszcie lato takie jak należy. Z uśmiechem na twarzy podniosłam się z wygodnego łóżka. Zeszłam na dół gdzie znajdowała się kuchnia, w celu zjedzenia śniadania i wypicia kawy. Nim cokolwiek z tych czynności zrobiłam, wzięłam oczywiście tabletki, jak zwykle.Nie miałam ochoty na nic specjalnego, więc po prostu nastawiłam mleko na płatki. Proste i praktyczne. Po pożywnym posiłku i wypiciu ulubionej kawy, z powrotem weszłam do góry, aby przebrać się w, w miarę wyjściowe ubranie. Padło na czarne, krótkie spodenki oraz tego samego koloru bluzkę z tygrysem. Dziś, tak jak już wczoraj wspominałam, zaopiekuję się nieco ogrodem. Dlaczego z samego rana? Ponieważ szkoda mi marnować czasu oraz tak pięknej pogody. Tym bardziej, że nie lubię zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę, bo z doświadczenia wiem, że to "później" , rzadko kiedy nadchodzi. Oczywiście są sprawy, które faktycznie można odstawić na inny czas, ale to rzadko. Przy wyjściu założyłam styrane trampki, których nie jest mi szkoda pobrudzić, po czym wyszłam z domu. Od razu uderzył we mnie cudowne słońce oraz lekki podmuch wakacyjnego wiatru. Taka pogoda aż zachęca do pracy. Lubię robić coś pożytecznego i czego efekty będzie będzie długo. Wtedy czuje, że nie marnuje czasu. Wybrałam się do piwnicy, aby zaopatrzyć się w potrzebny sprzęt i wzięłam się do roboty. Zaczęłam od wyrywania chwastów i wypielęgnowania ogródka z kwiatami. Podwórko jakoś bardzo duże nie było, aczkolwiek mama zawsze uwielbiała mieć pełno przyrody. Myślę jednak, że to było bardziej takie zajęcie na nudę. Mama zawsze lubiła mieć dużo na głowie, ale tylko co sama sobie narzuciła. Miałam to widocznie po niej, jednakże ja ja wolę mieć mniej "napięty grafik" . Każdemu należy się chwila relaksu. Gdy skończyłam swoją czynność, zajęłam się uregulowaniem wystających gałęzi drzew, szczególnie obok drzwi wejściowych oraz bramki, prowadzącej na posesje. Zrobiłam jeszcze kilka innych rzeczy, dzięki którym podwórko wreszcie przyciągała swoim widokiem. Jedyne co mi zostało to wykoszenie trawy, ale sądzę jednak, że to zadanie dla mężczyzny. Problem w tym, że owego mi brak. Słońce świeciło coraz mocnej, przez co robiło się naprawdę gorąco. W taką pogodę nie jest wskazane przebywanie na zewnątrz, więc udałam się do domu. Było już po południu, uczesałam włosy w wysokiego kucyka, zrobiłam sobie makijaż, po czym udałam się na miasto. Mam ochotę na zimnego shaka lub koktajl owocowy. Spacerowałam długo z napojem w dłoni. Ktoś by stwierdził, że samemu tak źle, nieprzyjemnie się chodzi. Może to i racja, ale są też dni w których jedyne czego pragnę to samotność. Nie spiesząc się wcale przemierzałam kolejne ulice i alejki. Nagle dostałam sms'a, aczkolwiek gdy zauważyłam od kogo, wolałam go zignorować  i cieszyć się spokojem. Wreszcie nadszedł dzień na który od dawna czekałam. Zero zmartwień, zwyczajne obowiązki i plany Czyli życie, którego tak bardzo pragnęłam, ale równie bardzo nie mogłam mieć. Wakacje powinny być szczęśliwe, radosne, pełne energii i spontaniczności. Chciałabym zamienić się z przeciętnym nastolatkiem, choć na kilka dni. Niestety prawda jest taka, że nigdy to się nie wydarzy. Zawsze będę skazana na pustkę i strach. W końcu nie wiadomo kiedy umrę. Zawsze jest to  zagadka, ale ja mam jeszcze inną sytuację.Przywykłam już do tego. Dla mnie to i tak na rękę, w końcu po co miałabym dalej żyć, skoro nawet nie mam dla kogo. Zostałam całkowicie sama i nikt, ani nic tego nie zmieni.

~♥~

Do domu wróciłam około godziny 17. Na zewnątrz zrobiło się chłodno, dzięki czemu dopiero teraz można odetchnąć przyjemnym powietrzem. Fajnie jest mieszkać samej, ale gdy nie ma się żądnych przyjaciół, rodziny, chłopaka... no powiem, że nie jest zbyt kolorowo. Nie ma nawet do kogo się odezwać. Można popaść w depresje albo jeszcze gorsze choroby psychiczne.Na szczęście jestem silna i nie dam się tak łatwo. Zbyt mało życia mi zostało, by wpakować się w takie coś, Spojrzałam na swój telefon. 1 nieodebrana wiadomość. Z westchnieniem zrezygnowania otworzyłam ją.
~ Claudia. Wiem, że jesteś zła, ale odpisać byś mogła.  Może i bym mogła, ale nie zrobię tego.
Muszę się odstresować, najlepszym sposobem będzie bieganie. Trochę się zmęczę, a potem wrócę wyczerpana do domu i pójdę spać. Znów przebrałam się w sportowe ciuchy. i założyłam wygodne adidasy, idealne do tej dyscypliny. Gdy wszystko było gotowe, opuściłam budynek ówcześnie go zamykając. Bramkę wejściową również zabezpieczyłam po czym założyłam słuchawki nauszne podłączone do telefonu, z których rozbrzmiewały moje ulubione dźwięku. Bieganie to kolejna  czynność, która mnie relaksuje. Uwielbiam czuć zakwasy i pot na całym ciele, wtedy wiem, że to ma sens. Biegałam dość długo jak zwykle, tak jak mówiłam bardzo się zmęczyłam i pragnęłam tylko wziąć odświeżający prysznic, zjeść smaczną kolacje i pójść obejrzeć ciekawy film po którym zasnę, Tak też zrobiłam. Akurat nie musiałam długo szukać, gdyż w telewizji puścili "Niezgodna". Uwielbiam ten film, więc z chęcią go obejrzałam. Gdy tylko się skończył była już godzina 23, dlatego wyłączyłam już wszystko i w dobrym nastroju zasnęłam. Przynajmniej choć raz przed snem nie myślałam o tych wszystkich przykrościach, które mnie spotkały.
______________________________
Tak, wiem trochę nudny ten rozdział, ale cóż muszą być i takie nieprawdaż? Ogólnie ostatnio nie mam weny i ciężko mi się to pisze bo nie mam pomysłów. Już niedługo wakacje, więc trzeba wziąć się w garść z ocenami na koniec.

sobota, 9 kwietnia 2016

Prolog

"Dziewczyna z tatuażem" 

Wyobraź sobie, że w jednej chwili ktoś próbuje wmówić ci, że jesteś inna. 
Że masz nadludzkie zdolności, że nie pasujesz do tego świata. 
Pewnie pomyślałabyś, że to absurd, nieprawdaż? 
A co gdybyś dostała niepodważalne dowody na to? 
Też byś nie uwierzyła, prawda? 
Aczkolwiek po czasie sama zorientowałabyś się, że coś jest nie tak. 
Coś jest innego w tobie, czego wcześniej nie zauważyłaś. 
Zaczynasz zwracać uwagę na detale. 
Myślisz, że to obłęd. 
Lecz dopiero po czasie dostrzegasz, że to prawda. 
A ty. 
Jesteś wybraną

_________________________________________

Tak więc, wspominałam już o nowym opowiadaniu, a teraz przybywam z wstępnym prologiem. Nie wiem jeszcze jak wyjdzie, ale myślę, że prawdopodobnie to będzie moje kolejne ff. Teraz pytanie, podoba wam się? Kolejnym moim punktem do zastanowienia się są postacie (bohaterowie). Chciałam aby choć jedno moje opowiadanie nie było związane z 1D ani żadnym innym sławnym zespołem, a po prostu imię do którego nie ma przypisanej osoby. Tak, aby każdy z nas mógł się w to wczuć i wyobrazić sobie zachowanie czy charakter bohatera według siebie od podstaw. 
Czekam na wasze opinie i rady lub nawet krytykę. 

Rozdział 21

     Powoli otworzyłam oczy, każda część mojego ciała niemiłosiernie bolała. Przez moment nie wiedziałam co się stało, dopiero po chwili wszystko sobie przypomniałam. Zebrało mnie na płacz, to nie może być prawda. Myślałam, że jestem w szpitalu , aż do czasy gdy do pomieszczenia wszedł Zayn.
- Gdzie ja jestem? - Spytałam zdezorientowana.
- U mnie. - odpowiedział chłopak. - Jak się czujesz? - Usiadł obok mnie na łóżku.
- Dobrze. Co się wtedy stało? - Zayn wydawał się być zakłopotany tym pytaniem.
- To był wampir. To on wszedł wtedy na drogę. Podejrzewam , że to ten sam co zabił twoją matkę.
- Czemu zawsze mi wszyscy muszą psuć życie... nie mam już nikogo. Te drzwi.. one nie chciały się otworzyć. - Zająkałam się. To wszystko moja wina. Gdybym miała więcej siły...
- To nie twoja wina. Nie obwiniaj się za to.
- Kiedy to prawda. - Głos łamał mi się z każdym kolejnym słowem coraz bardziej.
- Spokojnie. Zrobię ci herbaty ziołowej. - Tylko przytaknęłam delikatnie głową zamyślona. Nie wiem co mam teraz zrobić ze swoim życiem. Jeszcze niedawno byłam radosną nastolatką, a teraz odechciało mi się całkowicie żyć. Patrząc prawdzie w oczy i tak nie zostało mi zbyt wiele życia. W każdej chwili mój stan może się pogorszyć. Załamana rozejrzałam się po pokoju, Ładnie ozdobiony i udekorowany. Na stoliku obok dostrzegłam mój telefon. Chciałam sprawdzić godzinę, lecz moją uwagę przykuła jedna nieodczytana wiadomość, automatycznie weszłam w nią. Numer nieznany.

"Myślę, że nie jesteś głupia i wiesz, że ten wypadek nie był taki niewinny jak mogło się wydawać. Nie uważasz, to za dość dziwne, że akurat Zayn zawsze pojawia się znikąd gdy coś jest nie tak? Skoro wszystko wie co i jak, to dlaczego nie zjawi się nieco wcześniej i nie uratuje całej sytuacji? Zaskakujące jak łatwo ufasz niewłaściwym osobom. Zastanów się nad tym i przejrzyj na oczy nim będzie za późno, " 

- Co to ma znaczyć... - Szepnęłam pod nosem. Byłam zszokowana. Kto tu w końcu mówi prawdę? Pogubiłam się. Może faktycznie tak naprawdę to Zayn jest tym "złym", który chce mnie zniszczyć, Jestem przerażona, nie chce go widzieć. W szybkim tempie wstałam i ubrałam się. Otworzyłam cicho drzwi i rozejrzałam się dookoła. Czysto. W pośpiechu i bezszelestnie opuściłam dom Zayn'a. Mam nadzieję, że zorientuję się gdy już będę daleko od niego. Przechodzi mnie lęk i dreszcz na myśl o mężczyźnie. Gdy już byłam blisko domu zwolniłam. Przeszukałam kieszenie w poszukiwaniu kluczy. Było dopiero rano, więc miałam wiele czasu dla siebie. W domu czułam się dziwnie nieswojo. Jakby to nie był mój dom. Brakuje mi ciągłych docinek taty i przeszkadzania mamie w przygotowaniu obiadu i dopytywania kiedy będzie. Kto będzie ze mną jeździł na badania, oglądał filmy wieczorem, doradzał czy zwyczajnie wysłucha gdy chce się wygadać. Z zamyśleń wyrwał mnie odgłos burczenia mojego brzucha. Nadal źle się czułam, dlatego najpierw wzięłam tabletki, a następnie zrobiłam sobie obiad, co zajęło mi nieco czasu. Lubię gotować samotnie, szczególnie gdy w tle rozbrzmiewają moje ulubione dźwięki. To mnie uspokaja, choć przez chwilę nie myślę o tych wszystkich przykrościach.

~♥~

Kolejne dni mijały samotnie i w ciszy. Nikt się nie odzywał, z jednej strony to dobrze, ale z drugiej to tragicznie. Zbyt dużo czasu na rozmyślenia, w mojej głowie zgromadziło się bardzo dużo pytań na które nie znam odpowiedzi. Nie wiem czy kiedykolwiek pogodzę się z śmiercią rodziców i przestanę się obwiniać. Może faktycznie dużo o tym myślę, ale wy byście nie myśleli gdyby, nie daj Boże, zginęli wam najbliżsi? Nie życzę tego nikomu, aczkolwiek kiedyś każdy z nas to przeżyje. Sama nie wiem co jest gorsze: gdy rodzice umierają pierwsi, czy my. To jedno z najgorszych i najtrudniejszych pytań na jakie przyszło mi odpowiadać, czy nawet rozmyślać. Reasumując nie dziwcie się, że ciągle tylko o tym mówię.

~♥~

Jest wieczór, a ten od kilku dni spędzam na czytaniu mojej ulubionej książki. To kolejna czynność która mnie uspokaja i wycisza moje myśli. Czytanie to czas gdy mogę choć na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Mogę przeżywać niesamowite historie, dokładnie tak jak bohaterowie tych pięknych powieści. Szczególnie romanse, to coś co wręcz kocham czytać. Zabiera mnie w obcy świat, czekający na odkrycie. Przy tym lubię również popijać ciepłe kakao lub zwykłą herbatę. Około dwie godziny później odłożyłam zmęczona książkę i spojrzałam przez okno. Zaczynało padać, co oznacza, że przynajmniej będzie czym oddychać w nocy. Ostatnio przez te ciągłe upały nie mogę spać. Postanowiłam przed prysznicem jeszcze zaczerpnąć świeżego powietrza. Założyłam na siebie cienką bluzę z kapturem oraz buty i wyszłam przed dom. Zbliżała się godzina 23, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Nie mam zamiaru wychodzić nie wiadomo gdzie, tylko na posesje. Przeszłam się dookoła domu bardzo wolnym krokiem. Takie wieczorne spacery dobrze wpływają na sen i dotlenienie mózgu. Rozejrzałam się po podwórku, które było zaniedbane. Przydałoby się coś tu poprawić, hmm może nowe kwiaty i przystrzyc gałęzie drzew. Może jutro się za to wezmę bo i tak nic ciekawego nie mam do roboty. Jeszcze chwilę stałam tak pod drzwiami, aż zaczęło naprawdę padać i wiać nieprzyjemny wiatr. Założyłam kaptur i gdy byłam już mokra udałam się do domu. Rozebrałam się z wierzchnich ubrań i wybrałam piżamę oraz bieliznę z półki, po czym poszłam wziąć szybki prysznic. Ciepła woda i jagodowy płyn dobrze mi zrobiły. Wyszłam orzeźwiona, aczkolwiek jeszcze bardziej zmęczona, dlatego w pośpiechu założyłam na siebie ubranie. Pogasiłam wszędzie światła i położyłam się w cieplutkim i przytulnym łóżku. Byłam na tyle senna, że nawet nie pamiętam kiedy usnęłam.


wtorek, 22 marca 2016

Rozdział 20

3 dni później...

Dni mijały zadziwiająco szybko , niestety w samotności. Nie widziałam Zayn'a od pocałunku. Czemu to nie wiem sama , widocznie ma ważniejsze sprawy niż spotykanie się z jakąś tam małolatą. Tata wiecznie zapracowany, więc tak wyszło, ze ostatnio nikt nie ma dla mnie czasu. Do szkoły chodzę choć już po jutrze zakończenie roku, wreszcie będę mogła tak naprawdę odpocząć. Z przyjaciółmi widuje się raczej sporadycznie, a już niedługo każde z nich wyjeżdża na wakacje, więc będę całkowicie sama. Zrezygnowałam ze wszystkich planów z powodu mamy. Może i zbyt mocno to przeżywam, ale ja inaczej nie potrafię. To wydarzenie odmieniło całe moje życie.Już nigdy nie będzie jak dawniej. Wracając do rzeczywistości. Aktualnie jestem tatą na imieninach bliskiego wujka. Oczywiście że nadal mam, dlatego nic nie piję ani nawet tańczę czy cokolwiek. Po prostu siedzą jak lalka i wsłuchuje się w rozmowę dorosłych czasem coś dopowiem nic poza tym. Nie chciałam tu przychodzić, ale tata mnie namówił.On również nie piję, aczkolwiek jest zabawny, wesoły w danej sytuacji.
- Chodź napijesz się z nami, co jako jedyny nic nie wypijesz? - Usłyszałam jak przyjaciel wujka kieruje te słowa do mojego taty.
- Nie, dziękuję. Niestety muszę odmówić. - Na szczęście ma jeszcze trochę rozumu w głowie. Nagle zadzwonił mój telefon , więc wyszłam z pomieszczenia, aby odebrać. Słyszałam jak mężczyzna nie daje za wygraną i wciąż namawia.
- Tak?
- Cześć laska, co powiesz na wypad nad jezioro z okazji zakończenia szkoły?  - Czy ona się słyszy w ogóle.
- Lily, ja mam żałobę. - Powiedziałam oschle nieco ściszonym głosem. Czy tylko mną wstrząsnęło to wydarzenie? Bo tak się czuję.
- No oczywiście, że to wiem. Sądzę jednak, że powinnaś się rozerwać, a nie ciągle zamartwiać.
- Nie, dzięki. Cześć. - Lekko wkurzona rozłączyłam połączenie. Jedynie gdzie mogę iść w najbliższych dniach to kościół. Podenerwowana wróciłam do poprzedniego pomieszczenia i już całkiem myślałam, że wyjdę z siebie. Mój cholerny ojciec popijał sobie wódkę w najlepsze, głośno się przy tym śmiejąc. Podeszłam do niego zdenerwowana, zwracając przy tym jego uwagę.
- Co ty robisz!? - Ojciec jak gdyby nigdy nic wziął łyka napoju.
- Piję. Nie widać? - No normalnie go zaraz zabiję.
- Jak ty niby teraz będziesz kierował? - Powiedziałam z wyrzutem. Denerwuję mnie takie dziecinne zachowanie. Zero odpowiedzialności.
- Normalnie.  Claudia nie zadawaj mi tak głupich pytań.
Nie mam nerwów do tego człowieka. Stracił moje zaufanie, no bo kurde jak tak można.

~♥~

Dochodziła godzina pierwsza w nocy, na zewnątrz panował mrok, a ulice oświetlały tylko niewielkie latarnie. Od kilu godzin siedzę wkurzona na kanapie i słucham głośnej muzyki. Powoli zaczynam robić się śpiąca, dlatego postanawiam poszukać taty.
- Tato! - Starałam się przekrzyczeć muzykę, ale jego i tak nawet nie było w tym pomieszczeniu. Znalazłam go po około 10 minutach palącego na balkonie z kolegami. Właściwie to ja nawet nie wiem co tu robię.
- Tato? - Chciałam zwrócić jego uwagę.
- O. Już myślałem, że poszłaś. - Powiedział, gdy mnie dostrzegł. Nawet nie interesuję go co się ze mną dzieje. Może to i lepiej. - Co chciałaś? - Dodał po chwili, tak jakby chciał już się mnie pozbyć.
- Kiedy wracamy? Jestem śpiąca. - Odparłam leniwie ostatnie zdanie.
- Clody. Nie jesteś już małym dzieckiem.  Możesz wrócić sama albo prześpij się gdzieś. - Zaproponował tata. Widać było., że nie jest zbyt trzeźwy. Normalnie nie traktuje mnie jak zwykły problem.
- Ciekawe niby gdzie. - Zakpiłam chamsko.
- Idź do Brian'a, on ci załatwi osobny pokój. - Powiedział na odchodne.
- Ja chce wracać. - Nie mam zamiaru zostać tu na noc.
- Claudia. - Podszedł do mnie poirytowany moim zachowaniem. - Nie wiem czy zauważyłeś, ale jestem pijany.
- Widzę. I dlatego chce wracać. - Ojciec dziwnie na mnie spojrzał, jakby zastanawiając się nad czymś.   Nagle zerknął gdzieś w bok, po czym westchnął przeciągle.
- Ubieraj się. Wracamy.

~♥~

- Daj mi kluczyki. - Odparłam ziewając, byłam już zmęczona.
- Ja prowadzę.
- Nie ma mowy. - Zaprzeczyłam stanowczo.
- Dziecko, nie wygłupiaj się, tylko wsiadaj. - Odparł znudzony moim zachowaniem.
- Ale ty...
- Wsiadasz czy nie? - Chamsko mi przerwał.
- Dobra. - Powiedziałam zrezygnowana i wsiadłam do samochodu. - Jedź ostrożnie. - Miałam złe przeczucia co do tego. Ulice były praktycznie puste, co jakiś czas tylko omijały nas pojedyncze pojazdy.
- Pojedziemy skrótem, bo jest już późno.
- Przez las?
- Tak. - W tym samym czasie skręcił w lewo gdzie rozciągał się długo szereg potężnych drzew. Oparłam głowę o szybę, moje powieki robiły się coraz cięższe. Gwałtownie się obudziłam, gdy usłyszałam przerażający pisk opon. Automatycznie spojrzałam przez przednią szybę, gdzie ujrzałam ciemną postać. Serce zaczęło mi szybciej bić. Przestraszony tata chciał ominąć człowieka, lecz było już za późno. Po uderzeniu w postać, samochód wpadł w poślizg. Bardzo ciężko było go wyprowadzić, ale widać było, że tata bardzo się stara i nie poddaje się. Byłam roztrzęsiona, nie wiedziałam co się dzieje. Nagle poczułam ogromny ból na całym ciele. Nastała cisza, co mnie zaniepokoiło.Z trudem otworzyłam oczy, i zaznałam szoku. Samochód uderzył w ogromny słup napięcia elektrycznego, przez co wykrzywił go. Zauważyłam rozlaną benzynę na ulicy, co mnie pobudziło do działania, przecież to wszystko zaraz wybuchnie. Zerknęłam przerażona w bok, tata siedział na fotelu, jego głowa leżała na kierownicy cała zakrwawiona. W oczach zebrały mi się łzy.
- Tato! Tato, słyszysz mnie!? Proszę, odezwij się... - Łkałam żałośnie. Nie mogę go stracić, to jedyna osoba, która mi została. W pośpiechu odpięłam pas i z trudem wygramoliłam się z pojazdu. Gdy stanęłam na równych nogach zrobiło mi się słabo, a świat zaczął wirować. Odepchnęłam wszystkie złe myśli od siebie i podbiegłam do drzwi od strony kierowcy. Próbowałam je otworzyć, lecz zacięły się, Nie miała na tyle siły, aby je wyważyć, tym bardziej, że sama byłam osłabiona. W panice zaczęłam krzyczeć i uderzać w szybę pięściami. Bałam się, tak cholernie się bałam. Nie myślałam racjonalnie, zresztą wątpię by ktokolwiek wtedy myślał mądrze. Nagle zauważyłam iskry, które wydobywały się spod samochodu.To koniec. Próbowałam, Nie jestem w stanie nic więcej zrobić. I to jest w tym wszystkim najgorsze. Bezsilność. Nie kontrolowałam już łez, które były na całej mojej twarzy. W pewnej chwili rozległ się ogromny huk i wszystko stanęło w płomieniach. Chciałam uciec, lecz było już za późno. Nadzwyczajnie duża siła uniosła moje ciało w powietrze, przez co spadłam kawałek od zdarzenia. Ostatnie co pamiętam, to ogromny ból i cierpienie.
_____________________________________________________________
Hejka ♥ Dzisiaj dopiero zorientowałam się, że umknął mi pewien szczegół w tym opowiadaniu. Jeśli gdziekolwiek po zakończeniu szkoły Claudii, będzie ponownie mowa o nauce czy przygotowaniach do wakacji/akademii to bardzo przepraszam, ale zupełnie wyszło mi z głowy, że już o tym było ;)
A tak ogólnie to mam już kolejne 2 rozdziały napisane i pomysł na kolejne ff, wkrótce dodam prolog i spytam was czy w ogóle jest sens to pisać, bo jak na razie to tylko moje "widzi mi się" w głowie.
Miłych świąt wielkanocnych :*
Przypominam o sondzie na opowiadanie miesiąca. [SONDA] To tylko jedno kliknięcie, a wiele dla mnie znaczy. Bardzo proszę o pomoc i z góry dziękuję :)

niedziela, 13 marca 2016

Rozdział 19

- Jak się czujesz? - Spytał Zayn, wchodząc do mojego pokoju. Wymusiłam uśmiech, żeby udowodnić sobie i jemu, że jestem silna i potrafię to przeżyć.
- Dobrze . - Usiadł obok mnie na łóżku i spojrzał na mnie uważnie. - A z tobą wszystko okej? - Spytałam, bo coś nie wyglądał zbyt dobrze. Nie odpowiedział od razu tylko nadal patrzył w jeden punkt gdzieś obok mnie.
- Tak. Idziemy w końcu gdzieś? - Dziwne. Automatycznie zmienia temat.
- Gdzie? - Spytałam zaciekawiona. Rozejrzał się za okno i wzruszył ramionami , po czym spojrzał na mnie wesoło.
- Gdziekolwiek. Chodźmy się przejść, ładna pogoda, nie można jej zmarnować.
- No dobrze. Tylko się ubiorę.
- Poczekam. - Powiedział rozkładając się na moim łóżku. Wybrałam ubrania z szafy, po czym jeszcze bieliznę i poszłam do łazienki, aby się odświeżyć. To Zayn, on może poczekać. W miarę szybko się umyłam, po czym ubrałam i wzięłam za malowanie i poprawianie włosów.

Gdy już skończyłam wszystkie czynności i byłam gotowa do wyjścia. opuściłam łazienkę i stanęłam przed chłopakiem, który robił coś w swoim telefonie.
- Jestem gotowa. - Poinformowałam, aby zwrócić na siebie uwagę.

~♥~

Czas płynął zaskakująco szybko, dopiero wieczorem zwolnił. Byliśmy w kinie, a następnie na mieście, aby coś zjeść. Aktualnie idziemy obok siebie po molo przy zachodzącym słońcu. Uwielbiam takie klimaty. Prawie jak z filmu, szkoda tylko, że on nawet człowiekiem nie jest. Intryguje  mnie to coraz bardziej.
- Jak po pogrzebie? - Spytał nagle co mnie wybiło z rytmu. Myślałam, że  zapomnimy już o tym. Wiem, że się nie da, ale zawsze można się starać. - Przepraszam, że o to pytam. - Chyba zauważył, że coś jest nie tak.
- Nie, nie. Wszystko w porządku. - Nie wiedziałam czy mówić mu o incydencie. W sumie boje się, że znowu coś się stanie. Miałam już nie zadawać się z Zayn'em, a nadal to robię i to coraz bardziej. Muszę niestety przyznać, że chyba zaczęłam coś czuć do niego.  Nie wiem jeszcze co na pewno nie jest to miłość, ale obawiam się, że mógł mi się spodobać.
- O czym tak myślisz?
- Czy , aby na pewno wzięłam dzisiaj tabletki. - Wymyśliłam pierwszą lepszą rzecz. Przecież nie powiem mu, że myślę o nim.
- Gdybyś nie wzięła to nie pytałbym ciebie teraz o czym myślisz. - Uśmiechnął się do mnie rozbawiony.
- W sumie masz racje.

- Wracajmy, późno już. - Powiedziałam, gdy zaczęło robić mi się chłodno. Zayn spojrzał na mnie z góry, gdyż jest wyższy ode mnie.
- Trzymaj. - Zwrócił się do mnie podając mi swoją bluzę.
- A co z tobą?
- Mała. Ja jestem odporny. - Wymruczał, z rozbawieniem.
-Fakt. - Przyznałam mu rację.
- Jak to jest, że ciągle o tym zapominasz? - Nadal był rozbawiony moją osobą.
- No wiesz , nie codziennie spotykam wampiry , które teoretycznie nie istnieją. - Zrobiłam dosyć śmieszną minę, chociaż miała być ona zamyślona.
- Serio? Dziwne.
- Czemu dziwne? - Zayn spojrzał na mnie uroczo, po czym się odezwał i mrugnął lewym okiem.
- Bo ja tak. - Zapadła chwilowa cisza, lecz trwała ona niedługo gdyż oboje wybuchnelśmy śmiechem.
- Chodź, odprowadzę cię.  - Zasugerował chłopak i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Przez całą drogę dużo rozmawialiśmy i wygłupialiśmy się jak to zawsze bywa w jego towarzystwie. Zayn to osoba bardzo charyzmatyczna, dlatego nie da się przy nim nudzić,ani zamulać. Podoba mi się to. Lubię gdy osoba jest taka wesoła i rozrywkowa, ogólnie odważna i nie przejmuje się co na to powiedzą inni. Wtedy  zawsze znajdzie się temat do rozmowy i wiadomo , że spędzanie czasu z taką osobą to przyjemność. Nim się obejrzałam byliśmy już pod moim domem.
- Spotkamy się jutro? - Spytałam , aby przytrzymać go jeszcze chwilkę przy sobie.
- Aż tak bardzo nie umiesz żyć beze mnie? - W odpowiedzi na jego zaczepkę tylko się zaśmiałam. Oj nawet nie wiesz jak bardzo trafiłeś.
- Chciałbym, ale niestety nie mogę. - Już chciałam dopytać czemu , ale w miarę się opanowałam. Nie chce żeby zorientował się  , że mi zależy.
- Dobrze, rozumiem. - Powiedziałam trochę bez emocji. Zayn przyjrzał mi się uważnie. Nagle zaczął się powoli zbliżać , a mnie serce biło co raz szybciej. Co on chce zrobić!?
- Clody. - Spojrzałam mu prosto w oczy i wyczekiwałam tego co chce mi powiedzieć.- Co byś zrobiła gdybym cię pocałował?
- Nie wiem. - Głos mi zadrżał przy odpowiedzi. Znam go już dość długo, jeśli chodzi o zwykłą znajomość, więc nie wiem czemu aż tak na mnie działa.
- Chcesz się przekonać? - I po co te beznadziejne pytania. Czemu nie zrobi tego normalnie tylko narażą moje biedne serce o zawał. Znów nie odpowiedziałam. Wolę żeby sam się domyślił. Nie czekając dłużej jego wargi dotknęły moich. Delikatnie muskał je, lecz po chwili zaczął prosić językiem o wejście, które automatycznie otrzymał.

Zawładnął moim umysłem
Zawładnął moim ciałem
Zawładnął mną.
________________________________________________
Hejo a tu ja z nowym rozdziałem ☺
Jeśli podoba się głos, to proszę o głos w tej sondzie na blog miesiąca luty. SONDA Chciałabym zająć jakiekolwiek miejsce w rankingu (1-3) ;__: Z góry dziękuję.

piątek, 19 lutego 2016

Rozdział 18

    Dziś ma odbyć się pogrzeb mamy. Od rana poganiam ojca, aby choć przez chwile udawał, że jest w stanie w miarę normalnie funkcjonować. Na cmentarzu ma być cała rodzina. Nie chciałabym, aby widzieli, że nie dajemy sobie rady.

- Jesteś już gotowy? - Spytałam wchodząc do kuchni, gdzie zauważyłam ojca pijącego kawę.
- Tak. - Odparł ponuro. Ostatnio cały czas tak się zachowuje, praktycznie w ogóle nie mam z nim kontaktu. Chciałabym żeby było jak dawniej, ale wiem, że to niemożliwe. Miałam na sobie czarną sukienkę i tego samego koloru szpilki. Na wierzch założyłam dość cienkie bolerko.
- Wychodzimy? - Zwróciłam się do ojca gdyż byłam już całkowicie gotowa. Mężczyzna włożył pusty kubek do zlewu i założył na siebie marynarkę.
- Wychodzimy.

~♥~

Mnóstwo ludzi, mnóstwo łez, już z daleka był można poczuć ogarniający zal i załamanie. To normalne w tym miejscu, aczkolwiek mnie chyba nigdy nie zdarzyło się uczestniczyć w takim wydarzeniu. Żałuje, że w ogóle mam okazje tu być. Nadal nie mogę do końca w to wszystko uwierzyć, a może zwyczajnie nie chce. Nie będę dużo mówić co dzieje  się w tej chwili, chyba każdy jest w stanie sobie to wyobrazić.

Po około godzinie byliśmy już w miejscu gdzie zostanie ostatecznie pochowana moja mama. Nie mogłam na to patrzeć, po kilku minutach przeszłam się na sam koniec, gdzie nikt mnie nie widział, ani moich łez. Wszystko przebiegało zgodnie z planem, na szczęście nikt nie zwrócił uwagi na moją nieobecność.W pewnym momencie usłyszałam jakby coś spadło niedaleko za mną, lecz gdy się odwróciłam nic nie dostrzegłam podejrzanego. Z powrotem wróciłam do świata myśli, izolując się od całej tej sytuacji. Rozmyślałam o tym, że wolałabym być to ja, a nie ona. Wiem, powtarzam się, ale na prawdę tak uważam. Czuje się winna temu wydarzeniu, poniekąd wiem, że mam racje. Zaczął wiać chłodny i niezbyt przyjemny wiatr. Niebo zrobiło się ciemne, a zanikające słońce dodało mroku i tajemniczości. Zrobiłam krok w tył gdy mocny powiew zimnego powietrza uderzył we mnie. W tym momencie poczułam  silny ucisk na ramieniu, który powodował, że gwałtownie się odwróciłam. Czy kiedyś to się skończy wreszcie!? Mam już dość tego cholernego pecha. Niech ta choroba szybciej się rozwija, bo jak nie ona to te wampiry mnie wykończą. Chciałam krzyknąć, lecz skutecznie zakrył mi usta dłonią i wciągnął w miejsce gdzie nikt nas nie zobaczy. To on. Poznałam go. To ten sam mężczyzna co "odwiedził" mnie w szpitalu. Nie powiem, akurat przed nim to mam lęki. Pchnął mnie wprost na pobliskie drzewo, przez co zawyłam z bólu.

Co za drań.

Przez chwile nie mogłam złapać powietrza przez to okropne uczucie w całym ciele.
- Czego chcesz? - Spytałam, gdy tylko oddalił dłoń od mojej twarzy.
- Grzeczniej. - Warknął, ale nie odezwałam się.
- Dlaczego znowu mnie zaczepiasz? - Chłopak spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
- Już lepiej. - Skomentował i spojrzał mi prosto w oczy. - Ostrzegałem cię.
Patrzyłam na niego jak na idiotę. Nie mam pojęcia o czym on mówi.
- Nie rozumiem. - Zmarszczyłam brwi nadal wpatrując się w jego twarz.
- Zayn.  - Wystarczyło to jedno słowo, żebym wszystko zrozumiała.
- To ty.. to wszystko twoja wina. - Powiedziałam roztrzęsiona, nerwowo połykając ślinę. Zaczęłam się denerwować.
- Szybka jesteś. - Kpił sobie ze mnie, lecz mi nie było do śmiechu.
- Jak mogłeś!?
- Słońce, spokojnie. - Wywrócił oczami co mnie jeszcze bardziej zdenerwowało. - Oj Claudia... mało widocznie wiesz o życiu.
- Wystarczająco. - Odparłam sucho. - Dlaczego to zrobiłeś? - Wysyczałam wściekła, a zarazem zraniona. Miałam łzy w oczach, ale ani jednej nie pozwoliłam opuścić oczu.
- Nie martw się. To dopiero początek. - Myślałam, że źle usłyszałam, ale jednak myliłam się.
- Możesz mnie zabić. Nawet teraz. - Powiedziałam patrząc w punkt gdzieś za nim. Wampir jednak tylko zaśmiał się wpatrując się w moją twarz bez emocji.
- Pilnuj lepiej tatuśka. - Po tych słowach zniknął, tak szybko jak się pojawił. Zostałam sama, ale nie przeszkadzało mi to. Chce być jak najdalej od tego psychopaty. Jeszcze chwile tak stałam pod tym drzewem zszokowana. Nie wiem co o tym myśleć, jestem w totalnej rozsypce.

Kilka godzin później...

- Tato... musimy się przeprowadzić. - Ojciec spojrzał na mnie zdziwiony moimi słowami.
- Co ci znowu strzeliło do głowy?
- Nie chce tu mieszkać. - Ciągnęłam dalej, lecz po jego minię sądzę, że nie podoba mu się ten pomysł.
- Mam rzucić wszystko i wyjechać, bo ty tak chcesz? - Tato, proszę... nie mogę tu mieszkać. My nie możemy.
Mężczyzna chwycił się za głowę i usiadł jakby nie dowierzając w to co słyszy. W sumie nie dziwie się mu, też bym była zszokowana na jego miejscu.
- Dziecko. Nie wiem co ty sobie tam myślisz, ale na pewno nie rzucę wszystkiego z dania na dzień, bo tobie się coś nie podoba. Pomyśl lepiej zanim coś powiesz.
- Gdybyś tylko wiedział. 
________________________________________
Dzień dobry tu wreszcie ja :D Rozdział taki troszkę średni według mnie, ale no cóż nie mam na prawdę kiedy je pisać, bo mam  sporo nauki, ale staram się. ♥ 

środa, 3 lutego 2016

Rozdział 17

    Mijały kolejne godziny, a po mamie ani śladu. Tak okropnie się bałam... Tata zresztą też, zamknął się w sypialni i nie wychodzi nigdzie. Moja myśli skupione są tylko na niej.

Nagle zadzwonił telefon domowy. Byłam bliżej, więc odebrałam.
- Dobry wieczór. Z tej strony aspirant Coninsky. Czy rozmawiam z państwem Swan?
- Tak. - Nie wiem czego mogę się spodziewać.
- Posiadam informację w sprawie zaginięcia pańskiej matki.
- Słucham. - Serce biło mi jak oszalałe.
- Znaleźliśmy...
- Jaka ulga, gdzie ona jest? - Ucieszyłam się, że wreszcie znaleźli moją mamę.
- ... ciało. - Zamarłam. Telefon wypadł mi z ręki, a twarz zalała się cała łzami. Szybko podniosłam komórkę z ziemi, przypominając sobie o rozmówcy.
- A-ale j-jak to...? - Nic z tego nie rozumiałam. - Jak to możliwe? 
- Przykro mi. - Usłyszałam i wtedy do mnie dotarło, że to nie są żadne głupie żarty. - Prosiłbym o zidentyfikowanie zwłok.
- Dobrze... - Powiedziałam nieobecnym głosem. Mężczyzna podał mi adres, po czym rozłączyłam się.

- Tato? - Zawołałam , ale nie uzyskałam odpowiedzi. Jak ja mam mu o tym powiedzieć? Weszłam powoli do pokoju, tata był wpatrzony w wyłączony telewizor.
- Dzwonili z policji. - Zaczęłam ostrożnie, lecz on nawet na mnie nie spojrzał. Wyglądał jak zahipnotyzowany. - To.. to coś strasznego. - Mówiąc to nie mogłam przestać płakać.
- Nie mów tego. - Odezwał się nagle
- Ale to prawda, ona..
- Nie mów tego! - Krzyknął nie odwracając wzroku od punktu, w który cały czas patrzył. Nie ukrywam, przeraziło mnie jego zachowanie, pierwszy raz go takiego widzę. Stwierdziłam, że nie będę się już odzywać. Wyszłam z pokoju, po czym ubrałam na siebie kurtkę oraz buty i wybiegłam z domu. Kierowałam się pod podany wcześniej adres.Od razu można było dostrzec radiowozy policyjne, karetkę oraz mnóstwo tzw. gapiów. Wszyscy byli ciekawi całego zajścia. Szkoda tylko, że jak to się działo nie było nikogo do pomocy. Ludzie przepuszczali mnie do miejsca zbrodni. Nie mogłam na to patrzeć. Od razu wiedziałam, że to ona. Nie byłam w stanie kontrolować łez, miałam ogromną nadzieję, że to jednak nie ona... Ale coś mi tu nie grało. Na ciele nie było żadnych oznak mordercstwa.
- Przepraszam...- zaczepiłam policjanta, który właśnie badał teren i widocznie szukał dowodów. - Co tu się właściwie stało? - Spytałam, gdy zwrócił na mnie uwagę
- Morderstwo. Niestety nikt nie widział sprawcy, ale szukamy poszlak. Wkrótce ta osoba odpowie za swoje czyny.
- Dziękuję. - Jakoś nie bardzo mi to pasowało. Morderca, który nie zostawia żadnych śladów? Czyżby zbrodnia doskonała? Przecież taka nie istnieje. Podeszłam do jej ciała i przykucnęłam przy nim. Wszystko jest na swoim miejscu, ciekawe jak miałoby być to morderstwo.  Hm.. może uduszenie? Spojrzałam na szyje mamy w celu znalezienia śladów rąk w okolicy gardle. Gdy odgarnęłam jej włosy niemal pisnęłam z przerażenia. Na jej szyi widniały ślady kieł jak u ... wampira. Przecież to niemożliwe. Fakt, ostatnio faktycznie miałam okazje być "blisko" wampirów, ale no bez przesady. Dlaczego miałby to robić...? Ona przecież wcale nie była stara, miała jeszcze tyle życia przed sobą... nigdy mu tego nie wybaczę. Nie ważne czy to wampir, czy seryjny morderca - on za to odpowie.
- Myślę, że lepiej będzie jeśli pani teraz odpocznie. Zawieziemy panią do domu. - Zaproponował miły funkcjonariusz, spojrzałam na niego podejrzliwie, ale zgodziłam się.


Już po kilku minutach byłam u siebie w domu. Tata nadal siedział w tym samym miejscu. Martwiłam się  o niego, gdyby spojrzeć to tylko on mi pozostał. Zamknęłam się w swoim pokoju. Jest tu ciepło i przytulnie. Coś myślę, że to tu spędzę najbliższe dni. 

~♥~

Kolejne dni były moimi najgorszymi jak dotąd. Nie wychodziłam nigdzie z pokoju. Nie widziałam się z tatą. Nie jadłam. Nie robiłam zupełnie nic od leżenie i moczenia pościeli łzami. Czasem spojrzałam przez okna w nocy, ale wszystko wydawało się takie inne, puste, samotne... zupełnie jak moje serce. Nie czuje nic oprócz smutku, żalu, cierpienia... wiem, że to moja wina i to mnie najbardziej niszczy. Ona mogłaby żyć, gdyby nie ja... Nagle usłyszałam dźwięk zza okna , wyjrzałam przez nie i dostrzegłam kogoś kogo już dawno nie widziałam.
- Zayn. - Wyszeptałam w szoku.
- Mogę wejść? - Usłyszałam jego cudowny głos. Pokiwałam ledwo zauważalnie głową, lecz on to dostrzegł. Otworzyłam szczerzej okno, a on zwyczajnie prze nie wszedł. Niczym jak w Romeo i Julii. Zayn nagle zaśmiał się uroczo i powiedział:
- Daleko mi do Romeo. - Stwierdził, a ja zrobiłam się cała czerwona. Już miałam pytać, jak to możliwe, lecz oczywiście musiał mnie wyprzedzić.
- Nie brałaś tabletek. - Spojrzał na mnie nagannie.
- Tak wyszło. - Przyznałam spuszczając głowę na moje bose stopy.
- Gdzie je masz? - Spojrzałam w tamtym kierunku, a on od razu wiedział o co chodzi wyciągnął opakowanie, po czym podał mi je. - Masz wziąć.
- Ehh no dobra. - Zgodziłam się bez zbędnych kłótni, bo wiem, że i tak musiałabym je zażyć.

Po ok 15 minutach siedzieliśmy oboje na moim łóżko co jakiś czas wymieniając zdania ze sobą.
- Wiem co się stało. - Gdy to powiedział uśmiech automatycznie zszedł mi z twarzy. - Jak się czujesz? Położył swoją dłoń na mojej w geście pocieszającym i dodającym otuchy. 
- A jak mam się czuć?
- Zgaduję, że nie najlepiej.
- Brawo, jak do tego doszedłeś? - Udawałam szok i niedowierzanie, a on natomiast jakby był urażony.
- No wiesz co!? - Chciało mi się śmiać z tego sytuacji. Co jak co, ale humor to on potrafi poprawić. Nie wiem jak on to robi, ale jednak .
- Wierzysz w to "morderstwo"? - Spytałam nagle , nie do końca przekonana czy mówić mu o tym.
- A czemu nie? - Spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Bo... bo nie jestem doi tego tak przekonana.
- Co masz na myśli?
- Ja tak jakby widziałam ślady...
- Czego? No mów. - Ehh ktoś tu jest bardzo niecierpliwy.
- Zayn to były kły. - Nastała chwila ciszy.
- Jesteś tego pewna? - Westchnął gwałtowanie z pewnego rodzaju niedowierzeniem. - No wiesz byłaś wtedy roztrzęsiona, nie myślałaś racjonalnie.
- Jestem pewna. - Powiedziałam twardo.
- Zdarzyła się coś ostatnio odbiegającego od normy?
- Hm... "odwiedził" mnie jakis wampir gdy byłam jeszcze w szpitalu. - Widać było, że Zayn zdziwił się .
- Czego chciał? - Spytał lekko zdenerwowany.
- Nie wiem. Ostrzegł mnie, mam nie zbliżać się do ciebie.
- Do mnie?
- Tak. - Zayn nagle jakby coś zrozumiał. - Co jest? - Spytałam wyczekując jakiegokolwiek słowa z jego strony.
- Zabije go kurwa.  - Wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Kogo? - Nic z tego nie rozumiałam. Zayn opowiedział mi o spotkaniu z jego wrogiem i ostrzegał przed nim mówiąc, że jest niebezpieczny.
- Zrobił ci coś? 
- Nie. - Zaprzeczałam chyba zbyt szybko.
- Na pewno? - Widać było, że mi nie uwierzył.
- Tylko trochę przyduszał... - Nerwy buzowały w jego żyłach tak, że nawet ja byłam w stanie to dostrzec.
- Tym bardziej zajebie gnoja.
- Przecież to wampir, jak ty chcesz to niby zrobić? - Nieco zadrwiłam z tego co mówił.
- Nie zapominaj, że ja również nim jestem. - Wysyczał podenerwowany. Na jego ton głosu, aż się wzdrygnęłam. Czy ja się po boje? Nie mogłam odgadnąć co w tym momencie czułam. Strach?    Złość? Rozbawienie? A może to wszystko? Zayn chyba zauważył, że jest coś nie tak.
- Będę już szedł. - Poinformował nagle. Nie ukrywam, że poczułam się zawiedziona. Myślałam, że zostanie jeszcze ze mną.
- Dobrze. 
- Odwiedzę cię wkrótce, okej?
- Okej. - odpowiedziałam.
- Trzymaj się. - Powiedział i już go nie było. Mam tyle teraz do przemyślenia. Nie dość, że nie wiem kto mógł do tego się posunąć, to jeszcze pogrzeb mamy. Znowu chce mi się płakać. Nie mogę zrozumieć, dlaczego akurat ona. Wolałabym ja już umrzeć i tak mam nie wiele życia. To tak zajebiście niesprawiedliwe.
______________________________________________________________
Hejo :* Dzisiaj obiecany rozdział z Zaynem i do tego długi.. a przynajmniej dłuższy niż ostatnie. :D

piątek, 29 stycznia 2016

Rozdział 16

Wreszcie. Nadszedł dzień na który wszyscy czekaliśmy. Dzień, który jest niezwykły, ponieważ zamyka pewien okres naszego życia. Już wiecie jaki to dzień? Tak. Dzisiaj jest całkowite zakończenie mojej edukacji. Nie mam zamiaru wybierać się na żadne studia, ponieważ wątpię, abym dożyła chociaż ich rozpoczęcia. Smutne, ale niestety prawdziwe.Świat jest bardzo niesprawiedliwy. Jedni są "nieśmiertelni", a pragną śmierci, natomiast drudzy mają kilka chwil życia, a chcieliby żyć tak jak wszyscy. Zdrowi, szczęśliwi, z marzeniami na przyszłość. No właśnie przyszłość. Dla mnie nie ma takiego słowa. Liczy się to co jest tu i teraz, a dlaczego? Ponieważ już nie długo mnie tu nie będzie. Nie spotkacie mnie na żadnej z ulic. Nie zobaczycie mnie z plecakiem idącą do szkoły. Nikt nie będzie mnie szukał. Nikt nie będzie dzwonił. Nie usłyszycie mojego głosu, nie ujrzycie mej twarzy. Zniknę. Raz - na zawsze zniknę.

Aktualnie znajdę się przed budynkiem mojej szkoły, w pięknej czarnej sukni, jak na pogrzeb oraz tego samego koloru szpilkach. Za 5 min zaczyna się uroczysty apel, a ja nadal stoję analizując przestrzeń przede mną. Widzę jak moi rówieśnicy zadowoleni i dumni z siebie przemierzają odległość prosto do wyznaczonego celu. Na ich twarzach można dostrzec radosny uśmiech, który świadczy o tym, że czekali na ten dzień. W końcu to od dziś, jesteśmy panami swojego losu. Co dalej postąpimy, jaką drogę wybierzemy zależy tylko od nas. Jesteśmy pełnoletni, nie pokierują już nami nasi rodzice. Wybór jaki teraz dokonamy, będzie tylko naszym wyborem.

- Claudia Swan. - W końcu usłyszałam swoje nazwisko i nie widziałam do końca co czuje. Radość? A może jednak żal? Nadszedł mój czas, na mowę końcową. Nie denerwowałam się. Nie miałam czym. - Zapraszamy. - Ponowiła nawoływanie mnie dyrektorka szkoły.W powolnym tempie stawiałam kolejne kroki coraz to bliżej podestu, czyli miejsca na którym w tym momencie miałam się znaleźć. Spojrzałam na wszystkie znajome mi twarze, aż znalazłam moich dawnych "przyjaciół". Patrzyli na mnie z wyczekiwaniem, a ja uśmiechnęłam się lekko, ale nie do nich. Do samej siebie. Już wiem co czuje. Jestem dumna z tego kim jestem.
- Szkoła średnia to najważniejszy, samodzielny okres w naszym życiu. Ale czy szczęśliwy? - Zatrzymałam się na chwilkę, by jeszcze raz rozejrzeć się po osobach. - Tutaj liczy się tylko to kim, a nie jaki jesteś. Ludzie potrafią być bardzo krytyczni, niektórzy z nas jednak są zbyt słabi psychicznie, aby do przetrwać. Mówią, że to właśnie w tym czasie stajemy się bardziej dojrzalsi, aczkolwiek nie sądzę, żeby dotyczyło to każdego z nas. W tej szkole nauczyłam się jak być sobą, czyli dokładnie tego, co niestety tutaj się nie liczy. A szkoda. Według mnie istotniejsze jest to jaki jest dany człowiek, jaki jest w środku, a nie to co osiągnął. Wszyscy cieszycie się, że wychodzicie stąd, ale dlaczego? Wakacje? "Dorosłość"? Co was kusi do radości? Myślę, że to bardziej smutne wydarzenie. To od dziś pracujemy sami na siebie. Wkrótce wyprowadzimy się z naszym rodzinnych domów, oddalimy się od rodziny, przyjaciół. Przecież nie każdy ma te same plany, co ty. Pójdziemy do pracy, będziemy musieli sami martwić się o swoją przyszłość. Zastanówcie się, czy faktycznie zakończenie edukacji jest szczęśliwym dniem. Dziękuję.

Kolejne dni mijały zaskakująco szybko i w pozytywnym nastroju. Spędziłam je z rodzicami. Może komuś wydawać się, że to przecież nudne tak przebywać tyle czasu z opiekunami, ale nie dla mnie. Kocham ich i wiem ,że oni mnie też, dlatego nie szkoda mi czasu dla nich. Tego dnia było zadziwiająco ponuro, każde z nas nie widziało co ma ze sobą zrobić.
-  Może pójdę po przekąski oraz napoje i obejrzymy jakiś film? - Zasugerowała mama, na co przytaknęliśmy razem z tatą.
- Iść z tobą? - Spytałam z grzeczności, ale rodzicielka od razu zaprzeczyła.
- Nie, nie. Wy lepiej wybierzcie jakiś fajny film. - Uśmiechnęła się sympatycznie, po czym już ubierała buty i zakładała swój płaszczyk.
- Na pewno?
- Tak, na pewno Clody.
- Ehh no dobrze.
Nie byłam co do tego zbytnio przekonana, ponieważ robiło się już ciemno. No, ale z drugiej strony moja mama jest już dorosłym człowiekiem... chyba może iść sama do sklepu.

Jakiś czas później...

Mama wyszła już prawie 2 godziny temu, a sklep do którego poszła jest przecież 15 minut drogi stąd. Martwiłam się o nią. Jest późno, a ona całkowicie sama. Dzwoniłam mnóstwo razy, ale nie odbiera, aż w końcu chyba się rozładował jej telefon, ponieważ nagle włącza się poczta głosowa.
- Gdzie ona może tyle być!? - Tato to już od zmysłów odchodził.

A miało być tak miło.

- Spróbuję jeszcze raz zadzwonić. 
- To nic nie da! - Krzyczał mężczyzna machając przy tym dłońmi na wszystkie strony.
- To co, mam siedzieć i nic nie robić jak ty!? - Nie mogłam już wytrzymać z nerwów. A jak coś jej się stało... nie wybaczyłabym sobie. Nie wiem co o tym myśleć. Ponownie wybrałam numer do mamy., ale po raz kolejny zawiodłam się.
- Abonent chwilowo niedostępny.. - No szlak mnie trafi zaraz.
- Koniec. Dzwonie na policję. - Jak powiedział, tak zrobił. Już po chwili funkcjonariusze weszli do naszego domu, w celu wyjaśnienia sprawy.
- Proszę opowiedzieć całą zaistniałą sytuację. - Zwrócił się do nas starszy mężczyzna. Tata nerwowo tłumaczył policjantom to co się stało. Mijała już kolejna godzina, a ja nadal miałam nadzieję, że jednak wróci zaraz. Podeszłam do okna, aby rozejrzeć się za kobietą. Nie mogłam słuchać tego, o czym oni rozmawiają. Nie potrafię przyjąć do wiadomości, że moja mama... zaginęła. To absurd. Ona zaraz przyjdzie, tylko... tylko spotkała kogoś. Tak późno? 

-  Zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby ją odnaleźć. - Usłyszałam głos mężczyzny, na co ścisnęło mnie w gardle. Nie wiem co mam już robić, z jednej strony mam ogromną nadzieję, że to tylko sen/ głupi żart i zaraz z powrotem będzie wśród nas, ale z drugiej strony nie jestem dzieckiem i wiem, że mogę już nigdy jej nie zobaczyć. Czemu wszystko co najgorsze, spotyka właśnie mnie..?
______________________________________
Hejka. Tak, wiem liczyliście pewnie na rozdział z Zayn'em. Niestety nie ma go tutaj, aczkolwiek będzie już w następnym rozdziale, jeżeli tylko nie podzielę go na dwa krótsze. A tak w ogóle, to jak wolicie: Krótsze rozdziały, a częściej ; czy dłuższe, a rzadziej?