wtorek, 28 czerwca 2016

Rozdział 29

          Teraz, gdy dowiedziałam się o planach Bogów wobec mnie, sama nie wiedziałam co mam myśleć. Nie chce mu mieć tego za złe, ale również nie chce odchodzić. Gdy teraz tak zastanawiam się nad tym, nie mogę w to uwierzyć. Odejdę z tego świata w tak młodym wieku, nie spełniając nawet swych marzeń. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że muszę opuścić Zayn'a, jedyną osobę na której mi zależy. Czuję coś do niego, aczkolwiek czy to miłość? W drugi dzień mojego pobytu w szpitalu dowiedziałam się, że został mi dzień życia. Jeden jedyny dzień pieprzonego żywota. Kiedy usłyszałam diagnozę, łzy same opuściły moje zmęczone oczy. Czułam się jak na skazaniu, dokładnie tak gdybym usłyszała wyrok śmierci. Okropne uczucie. Racja, wiedziałam, że w końcu umrę, ale gdy dociera do ciebie wiadomość, że to już jutro... uczucie nie do opisania. Przez dłuższy czas nic innego nie robiłam poza płakaniem. Nawet gdy Zayn do mnie przyszedł nie miałam na tyle odwagi by mu wyznać prawdy. Gdyby nie to, że czytał moje myśli nigdy bym mu nie powiedziała.

Czuję się coraz gorzej. Moje ciało źle reaguje na właściwie każde dźwięki i bodźce. Moje wnętrze, pod względem emocjonalnym również nie jest w najlepszym stanie. Nie wiem jak, nie potrafię lub zwyczajnie nie chcę pogodzić się z tą chorą sytuacją. Nie mogę w to uwierzyć. Wszystko we mnie wręcz krzyczy..
Claudia, do cholery umierasz!
 Umieram? Jak mogę umierać, skoro mam jedynie 19 lat?
Odchodzisz...
Dlaczego odchodzę skoro nic złego nie zrobiłam?
Przegrałaś...
Jak mogę przegrać, skoro do mety mam jeszcze dużo?
Już prawie cię tu nie ma...
Jak mnie nie ma, skoro jestem?
Twoja dusza ulatuje z ciebie po trochu...
Jak ulatuje, skoro ja wciąż ją czuje?

Nie znam odpowiedzi na pytanie, które zadaje mi moje własne wewnętrzne "ja". Choć bardzo żałuje. Nikt nie jest w stanie mi na to odpowiedzieć. Nie rozumiem tego wszystkiego. Całe moje życie, jest jak jeden wielki cyrk, który właśnie dobiega końca. Nie ma bisu. Nie ma chęci by wciąż "przedstawienie" trwało. Widzowie chcą już odejść, a wtedy cyrk zwyczajnie zniknie.

Moje głębokie przemyślenia, przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałam w tamtym kierunku i ujrzałam moich przyjaciół. Anastazję, Susan oraz Olivera.
- Cześć.. przyszliśmy cię odwiedzić. - Usłyszałam cichy i lekko zakłopotany głos Susan.
- Cześć... - Przywitałam się równie przyciszonym tonem, jak i oni.
- Jak się czujesz? - Spytała Ana siadając obok moje łóżka szpitalnego. Reszta zrobiła to samo.
- Serio, Ana? Pytasz mnie jak się czuje w momencie, w którym umieram?
Anastazja zrobiła się lekko zakłopotana i widocznie nie wiedziała co powiedzieć, bo nic z jej ust się nie wydobyło. - Przepraszam, poniosło mnie.
- Nie szkodzi.
- Po prostu nie mogę pogodzić się z tym, że to już.. koniec.
- Wiem.. nam też jest ciężko z tym. - Odparł załamany Oliver. Spojrzałam na niego zaskoczona. Wydawał się być najbardziej przygnębiony tym, od nas wszystkich. No może z wyjątkiem mnie, tego co ja czuję to raczej nie da się pokonać.

2 godziny później... 

Cały ten czas spędziliśmy na wspominaniu "starych, dobrych czasów". Nagle nastała cisza. Nie wiem do końca czy była ona krępujący czy raczej potrzebna w tym momencie.Nikt nie spojrzał na siebie, lecz każdy z nas miał wzrok skupiony na podłodze. Atmosfera wydawała się napięta, ale czy taka faktycznie była?
- Myślę, że nadszedł czas by się.. pożegnać... - Zagadałam nagle, przerywając ciszę. Ostatnio słowo nie mogło mi przejść przez usta, to nieprawdopodobne. Wszyscy na mnie spojrzeli, jakby dopiero co wybudzili się z transu.
- Będzie nam cię brakowało.. co ja mówię.. już nam cię cholernie brakuje. - Usłyszałam głos Sus. Sama nie wiedziała jak odpowiednio dobrać słowa, aby przekazać to co czuje. Wszyscy jakby bali się wypowiedzieć choć jedno słowo.
- Spokojnie. W końcu się spotkamy i znów będziemy niesamowitymi przyjaciółmi. - Stwierdziłam na pocieszenie, lecz nie wiele to pomogło. Jedynie na ich twarzach pojawił się lekki uśmiech, przepełniony smutkiem.
- Clody... - Zaczął mówić Oliver, lecz w tym samym czasie do pomieszczenia wszedł doktor.
- Przepraszam, że przeszkadzam, lecz wasza wizyta dobiega końca. Proszę dać odpocząć pacjentce.- Mężczyzna pogonił moich przyjaciół.
- Dobrze, rozumiemy. - Odpowiedziała Any, powolnym ruchem podnosząc się z krzesła. Tą samą czynność wykonała Sus.
- Szkoda, że nie możemy spędzić razem choć troszkę więcej czasu... - Zasmuciły się dziewczyny, a ja razem z nimi.
- Też bardzo żałuję, że to musi się tak skończyć.

- A ty nie idziesz? - Skierowałam moje pytanie do Olivera, który wciąż siedział na tym samym miejscu. Dziewczyny już wyszły zapewniając, że  poczekają na korytarzu.
- A co, tak szybko chcesz się mnie pozbyć? - Zażartował chłopak, przesiadając się bliżej mnie.
- Oczywiście, że nie. - Zaprzeczyłam uśmiechając się, po czym dodałam z niechęcią. - Ale wiesz, że zaraz wróci doktor i cię wyprosi.
- Tak, wiem. - Powiedział nieco smutny tym faktem.
- Co się dzieje?  - Zapytałam, gdyż zachowywał się dość dziwnie.
- Nic się nie dzieje... chciałem ci tylko coś powiedzieć. - Powiedział zakłopotany.
- Słucham cię. - Zachęciłam go, spoglądając na niego.
- Claudia... jesteś wspaniałą dziewczyną. Zawsze marzyłem o tobie, już dawno chciałem ci to powiedzieć, a teraz.. gdy już odchodzisz.. czuję, że zawiodłem. - Słuchałam go uważnie, nie wiedząc do czego zmierza. - Claudia, ja.. ja cię kocham. - Wyznał, a mnie na chwilę przestało bić serce. Doznałam szoku.
- A-ale jak to?
- Normalnie. Zwyczajnie jesteś jedyną osobą, która aż tak zawróciła mi w głowie. Dla ciebie byłbym w stanie zrobić wszystko...
- S-stop...
- Tak strasznie cie kocham, nie wyobrażam sobie życia bez ciebie i nie wiem jak i czy w ogóle sobie teraz poradzę.
- Stop.
- Nikt ani nic nie jest w stanie wypełnić pustki jaką czuję gdy myślę, że...
- Przestań, rozumiesz? Dość. Twoje wyznanie nie ułatwia mi odejścia.
- Mówię tylko co czuje. - Powiedział zwyczajnie.
- Wyjdź.
- Co?
- Wyjdź. Chce być sama. - Oliver wydawał się być zaskoczony moim podejściem, lecz wstał i zrobił to o co go prosiłam.
- Oczywiście.
- Oliver...
- Tak? - Spojrzał w moim kierunku zaciekawiony.
- Żegnaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz