czwartek, 28 kwietnia 2016

Rozdział 24

       Następnego dnia z samego rana zadzwoniłam do znanego zakładu i poprosiłam o wymianę zamków. Udało mi się załatwić na godzinę 14, więc do tego czasu zajęłam się sobą. Oczywiście mam tutaj na myśli zjedzenia śniadania, wypicia smacznej kawy i nie zapominajmy również o porannej toalecie. Gdy już te wszystkie czynności wykonałam była godzina 12. Nie miałam co robić, więc z nudów usiadłam na kanapie w salonie i włączyłam telewizor. Nic szczególnie ciekawego nie znalazłam, więc zostawiłam na wiadomościach. Słuchałam o problemach na świecie oraz kolejnych mordach i gwałtach, nie bardzo się tym przejmowałam, ponieważ takie rzeczy zawsze będą miały miejsce i nie da się tego zniweczyć, tak jak każdy by chciał. Tak się wciągnęłam w oglądanie telewizji, że nawet nie zwróciłam uwagi kiedy wybiła umówiona pora. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, więc automatycznie udałam się do nich.
- Dzień dobry. My z firmy budowlanej, w sprawie wymiany zamka wejściowego.
- Dzień dobry. Zapraszam. - Zaproponowałam im kawy, ale odmówili.
- Stało się coś szczególnego, że tak nagle  chce pani dokonać tej zmiany? - Spytał jeden z nich,  uważnie przyglądając się drzwiom.
- Nie.
- Na pewno? - Dziwnie dopytywał, ale postanowiłam to zignorować.
- Przecież mówię panu wyraźnie. - Ten koleś działa mi na nerwy.
- Dobrze. Tylko bez zbędnych nerwów. - Zażartował sobie, na co ten drugi srogo na niego spojrzał.
- Wróć do pracy. - Upomniał go, nawiązując do zmiany zamka, której nadal nie wykonali.
- Jasne. - Powiedziawszy to faktycznie zabrał się do roboty wreszcie. Chce mieć już to zrobione, wtedy będę mogła czuć się bardziej pewnie we własnym domu.
Później już serio wzięli się obaj do pracy i w miarę sprawnie to skończyli, co mnie zadowoliło.
- Ile płacę? - Po podaniu racjonalnej kwoty, odnalazłam portfel i zapłaciłam należyte banknoty.
- Dziękuję uprzejmie. - Odezwał się mężczyzna, na co również podziękowałam.
- Do widzenia. - Pożegnałam się z uśmiechem na twarzy.
- Do zobaczenia mam nadzieje.

~♥~

Wreszcie mogę czuć się bezpiecznie, no może nie zupełnie, ale dużo bardziej. Mam wrażenie, że ten człowiek, który wtedy dostał się do wnętrza budynku musiał mieć klucze, lub zamek był zbyt stary i pospolity, a takie to wręcz cudo dla włamywacza. Było już po południu , gdy wybrałam się do skrzynki, aby ją opróżnić. Jak zwykle prawie same rachunki lub ulotki, lecz jeden list zwrócił moją uwagę. Hm... może dlatego iż był on anonimowy, a koperta nie była do końca zaklejona. Z powrotem weszłam do domu i położyłam wszystko na stoliku w korytarzu, oprócz tajemniczej poczty. Otworzyłam ją uważnie lustrując jej zawartość. W środku znajdował się list, który wyciągnęłam. Z ciekawością go rozwinęłam i zaczęłam czytać, chociaż dużo nie miałam, gdyż było to tylko jedno zdanie.

"Strzeż się."

Myślę, że można je interpretować na wiele niejednoznacznych sposobów, aczkolwiek mi przychodzą same negatywne.
Czy się boję? Nie.
Czy czuje cokolwiek? Nie.
A dlaczego? Ponieważ jest mi to obojętne.
Gorszego piekła niż strata najbliższych nie mogę sobie wyobrazić jakoś. Nie mam nawet dla kogo żyć, więc tak naprawdę ta osoba wyświadczyłaby mi przysługę. Postanowiłam olać to i odstresować się, czyli pobiegać. Przebrałam się w wygodne dresy oraz buty sportowe i wyszłam z domu zamykając go na klucz. Truchtem udałam się w stronę pobliskiej rzeki, aby tam chwilę odpocząć. Lubię to miejsce, jest tam cisza i spokój, czyli dokładnie to czego teraz potrzebuję. Droga trwała ok 9 km, więc nie ukrywam, że trochę się zmęczyłam. Z tego właśnie powodu usiadłam na trawie dość blisko wody, aby podziwiać ten piękny widok. Byłam świadkiem momentu kiedy słońce całkowicie znika za horyzontem. Uwielbiam zachody słońca, tak samo jak i wschody. Zawsze gdy patrzę na niebo w takich chwilach, przypomina mi się "Mały książę", on również kochał zachodzące słońce. Ta lektura jako nieliczna trafiła do mnie i chętnie przeczytałabym ją ponownie. Lubię książki, które mówią o jakiś szczególnych wartościach, takie które swoją fabułą uczą nas najpotrzebniejszych rzeczy. Jeszcze przez dłuższy czas patrzyłam na nieskazitelną taflę wody, którą co jakiś czas poruszał przyjemny powiew wiatru. Nagle przyfrunął piękny, duży ptak i wylądował dokładnie po drugiej stronie rzeki, na brzegu prostopadłym do tego, na którym się znajdowałam. Dopiero wtedy zorientowałam się, że zrobiło się już ciemno, a ja mam jeszcze sporo drogi do domu. Jednym, sprawnym ruchem wstałam z zimnej ziemi i przeciągnęłam się. Miałam już zacząć bieg, kiedy usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Dosięgnęłam go i spojrzałam na ekran. Oczywiście któż by inny do mnie pisał, jak nie Zayn.
"Gdzie jesteś?"
Hm.. raczej nie sądzę by coś to go obchodziło, ale jednak postanowiłam wreszcie dać mu znak życia.
"Biegam."
Nie czekałam długo na odpowiedź, gdyż odpisał zadziwiająco szybko.
"Wracaj do domu."
Nie mam pojęcia co go znowu ugryzło, ale nie przejmowałam się tym. Schowałam komórkę do kieszeni, nie dając mu żadnej odpowiedzi. Zbliżała się godzina 22, więc nie myśląc dłużej ruszyłam biegiem w stronę domu. Ulice miasta były już niemal zupełnie puste, ale nie zwracałam na to większej uwagi. Marzyłam tylko o chłodnej kąpieli i wygodnym łóżku oraz także smacznej kolacji, aby zregenerować siły. Biegłam pogrążona we własnych myślach, do momentu kiedy poczułam czyjąś dłoń na mojej talii. Przerażona chciałam krzyczeć, lecz nie mogłam gdyż owa osoba zakryła mi usta dłonią. Była bardzo silna i szybka, przez co szanse były nie równe. Zostałam wciągnięta w ciemny zakamarek, z którego wręcz było czuć powiew zima oraz grozy. Takie sytuacje nigdy nie kończą się dobrze. Moje serce biło w zaskakująco szybkim rytmie.
- Mam cię. - Usłyszałam już wcześniej znajomy głos, aczkolwiek nie wiem skąd. Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam przez tą ohydną dłoń na mojej twarzy. Facet nic sobie z tego nie zrobił. W jednej chwili pchnął mnie w stronę solidnego muru za nami i sam również się do mnie zbliżył. Bolało i to kurwa w chuj bolało. Zawyłam z cierpienia jakie mi wyrządza ten psychiczny człowiek.
- Spokojnie. To potrwa tylko chwilkę. - Po tych słowach był już tak blisko mnie, że nie mogłam się nawet ruszyć. Bałam się co zamierza zrobić, czułam ogromny strach. Nie miałam nawet siły by walczyć, by cokolwiek zrobić. Położył swoje duże dłonie na moich biodrach i już bałam się najgorszego, kiedy poczułam jego usta na mojej szyi. Całował ją praktycznie całą, aż w jednym momencie poczułam niemiłosierny ból, jakie jeszcze nigdy nie byłam w stanie poznać. Wtedy dopiero do mnie doszło, że to nie jest człowiek. To wampir. Wysysał ze mnie krew potrzebną mi do życia. W bardzo szybkim tempie słabłam, a przy tym traciłam świadomość tego co się dzieje. Wystarczyło nie wiele czasu, abym straciła całkowitą przytomność. Co dalej ze mną będzie?
_________________________________
I o to nadchodzę z kolejnym rozdziałem <3 Wreszcie jakaś akcja ♥

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Rozdział 23

       Następny dzień był kolejnym rutynowym czasem w moim życiu. Od kilku dni, moje życie wygląda hm... nudno. Nic szczególnego się w nim nie dzieje. Dziś postanowiłam napisać do przyjaciółek, już dawno się z nimi nie widziałam. Chciałabym dowiedzieć się co u nich słychać. Ku mojemu zdziwieniu zgodziły się spotkać. Postanowiliśmy udać się do kina, na nowy horror, lecz to bardziej po południu. Natomiast do tego czasu posprzątam wreszcie w domu. Zaczęłam od salonu; odkurzanie, przestawianie, ścieranie kurzów to podstawowe czynności, które każdy z nas powinien wykonywać. Następnym pomieszczeniem była kuchnia, a później wszystkie inne. Przy sprzątaniu towarzyszyła mi oczywiście moja ulubiona muzyka, dzięki czemu szło mi to o wiele sprawniej. Gdy wreszcie udało mi się doprowadzić dom do idealnego porządku, zajęłam swe miejsce przy kuchence, gdyż bardzo zgłodniałam.

~♥~

Około godziny 16 przyszły Sus, Any oraz nawet Oliver.
- Hej laska! Długo się nie odzywałaś. - Przywitała się pierwsza Any. Oczywiście również jej odpowiedziałam i przytuliłam, to samo zrobiłam z resztą.
- Co tam u ciebie? - Zagadał Oliver, gdy wychodziliśmy z mojego domu.
- U mnie? A no dobrze, lecz powoli. A u was? - Nie chciałam zbyt wiele mówić o sobie. W końcu w tych czasach nie można nikomu w pełni zaufać. Zresztą są rzeczy o których nikt nie może wiedzieć.
- A wiesz, że świetnie. - Zaczęła Sus. - W przyszły poniedziałek wyjeżdżamy do Francji. - Powiedziała podekscytowana. Pamiętam jak razem planowaliśmy ten wyjazd. No cóż... widocznie plany nieco się zmieniły.
- To fantastycznie. - Powiedziałam z udawaną radością. Niech myślą, że im życzę szczęścia. Droga do kina minęła bardzo szybko, gdyż wcale daleko nie mieszkam.
- No więc na co idziemy? - Spytała Any rozglądając się po pomieszczeniu.
- Las samobójców? - Zaproponowałam wskazując na duży bilbord za nami.
- Ja jestem za. - Wszyscy potwierdzili mój wybór, więc udaliśmy się do kasy w celu kupienia biletów na wybrany film. Gdy wszystko było już załatwione, podeszliśmy pod drzwi sali, w której miał odbyć się seans.
- Oglądaliście chociaż zwiastun? - Spytał Oliver, na co zgodnie zaprzeczyłyśmy. - Oby był fajny. - Dodał po chwili.
- A czy kiedykolwiek nie miałam racji? - Zażartowałam, na co reszta dziwnie na mnie spojrzeli. Dobra. Muszę zapamiętać, że już nie maja takiego poczucia humoru jak dawniej, albo zwyczajnie mają na mnie wyjebane.

~♥~

Film okazał się niezbyt straszny, ale za to trzymający w napięciu. Nie ukrywam jednak, że zdarzyły się momenty, w których aż podskoczyłam, ale to rzadko. Powiem szczerze, że utwór ten ogólnie był fajny, nie żałuje, że na niego się wybrałam.
- Idziemy jeszcze gdzieś? - Spytała Sus, gdy opuściliśmy już budynek.
- Wiecie co poszedłbym, ale jednak muszę już spadać. - Zaczął nagle Oliver.
- No okej, rozumiem. A wy? - Tym razem to ja zapytałam ciekawa odpowiedzi ze strony dziewczyn.
- Wiesz co Clody, robi się już ciemno i chłodno, myślę że lepiej będzie jak pójdziemy już do domu. - Zagadała Any. Trochę się źle z tym poczułam, ponieważ tak trochę wyglądało to jakby chciały mnie olać, ale nic się nie odzywałam.
- Okej, jasne. - Powiedziałam z nutką ironii, aczkolwiek nie wyczuły jej z tego co zauważyłam.
Tak więc pożegnałyśmy się i każdy z nas poszedł w swoją stronę. Może to i lepiej, ponieważ nie miałam już siły na nic innego niż odprężająca kąpiel z bąbelkami. Tak też zrobiłam. Praktycznie od razu po powrocie udałam się do łazienki w celu napełnienia wanny gorącą wodą wraz z niebieską pianą o zapachu mięty. Rozebrałam się i weszłam do przygotowanej "strefy relaksu". Długa kąpiel to czas na przemyślenia oraz odpoczynek, szczególnie po męczącym dniu. W wannie siedziałam dość sporo czasu, gdyż tak jak wspominałam byłam pochłonięta swoimi rozmyśleniami i refleksjami życiowymi. Nie wiedziałam do końca co się wokół mnie dzieje, ale nie przeszkadzało mi to. A przynajmniej do czasu tak było. Gdy tak sobie spokojnie siedziałam, nagle doszedł do mnie pewien niepokojący dźwięk, który zakłócił mój świetny nastrój i harmonię tego wieczoru. Mianowicie usłyszałam huk gdzieś z wnętrza domu, a jak już wiadomo mieszkam sama i w tym momencie nikogo u mnie nie było. W mgnieniu oka wyskoczyłam z wanny i założyłam na siebie szlafrok, po czym  powolnym ruchem otworzyłam drzwi od łazienki. Moje serce zachowywało się tak, jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi, aczkolwiek nie dziwię się. Wyszłam równie ślimakowatym tempem z pomieszczaniu i zaczęłam się uważnie rozglądać. Bardzo się wtedy bałam, właściwie nawet nie umiem określić stanu w jakim wtedy się znajdowałam.
- Halo!? - Zaczęłam w końcu nawoływać, gdy nie zauważyłam niczego niepokojącego. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Słyszę głośny hałas, ale niczego nie widzę, żadnych wskazówek, kompletnie nic.
- Jest tu ktoś!? - Znów głośniej krzyknęłam, roztrzęsionym głosem, czego nie dało się ukryć. Pomimo  ciągłych wołań, nie uzyskałam żadnej odpowiedzi, co mnie jeszcze bardziej przeraziło. Zeszłam na dół i powtórzyłam te same czynności, ale również nic nowego się nie dowiedziałam. Nagle poczułam ogromny chłód, więc poszłam za nim. Okazało się, że drzwi wejściowe są otwarte na oścież. Ale jak to możliwe? Przecież jestem pewna, że zamykałam je na klucz od razu po wejściu do domu. Teraz to już mam totalny mętlik w głowie. Nic z tego nie rozumiem. Szybkim ruchem podeszłam do drzwi i zamknęłam je, następnie gdy już byłam pewna, że jestem sama w budynku, rozejrzałam się czy nic nie zginęło. Czyżby to było włamanie? Ale jak, skoro drzwi były zamknięte. Roztrzęsiona wróciłam do łazienki, aby się ubrać, ponieważ dopiero do mnie doszło, że wciąż jestem w samym szlafroku. Kiedy już to zrobiłam, nadal w strachu położyłam się w swoim pokoju z zamiarem pójścia spać, lecz wcześniej zamknęłam na klucz również drzwi od tego pomieszczania, tak dla bezpieczeństwa. Przed zaśnięciem, przeszła mi jeszcze jedna myśl przez głowę.
Muszę wymienić zamki. 
_______________________________________________________
I o to kolejny rozdział, wreszcie coś się dzieje no nie? Obiecuję, że następne części będą  ciekawsze niż te poprzednie. Aktualnie znów jestem chora, więc mam troszkę więcej czasu na pisanie, także staram się to wykorzystać. ♥

sobota, 23 kwietnia 2016

Rozdział 22

   Obudziły mnie ciepłe promienie słoneczne przez odsłonięte okno. Wreszcie lato takie jak należy. Z uśmiechem na twarzy podniosłam się z wygodnego łóżka. Zeszłam na dół gdzie znajdowała się kuchnia, w celu zjedzenia śniadania i wypicia kawy. Nim cokolwiek z tych czynności zrobiłam, wzięłam oczywiście tabletki, jak zwykle.Nie miałam ochoty na nic specjalnego, więc po prostu nastawiłam mleko na płatki. Proste i praktyczne. Po pożywnym posiłku i wypiciu ulubionej kawy, z powrotem weszłam do góry, aby przebrać się w, w miarę wyjściowe ubranie. Padło na czarne, krótkie spodenki oraz tego samego koloru bluzkę z tygrysem. Dziś, tak jak już wczoraj wspominałam, zaopiekuję się nieco ogrodem. Dlaczego z samego rana? Ponieważ szkoda mi marnować czasu oraz tak pięknej pogody. Tym bardziej, że nie lubię zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę, bo z doświadczenia wiem, że to "później" , rzadko kiedy nadchodzi. Oczywiście są sprawy, które faktycznie można odstawić na inny czas, ale to rzadko. Przy wyjściu założyłam styrane trampki, których nie jest mi szkoda pobrudzić, po czym wyszłam z domu. Od razu uderzył we mnie cudowne słońce oraz lekki podmuch wakacyjnego wiatru. Taka pogoda aż zachęca do pracy. Lubię robić coś pożytecznego i czego efekty będzie będzie długo. Wtedy czuje, że nie marnuje czasu. Wybrałam się do piwnicy, aby zaopatrzyć się w potrzebny sprzęt i wzięłam się do roboty. Zaczęłam od wyrywania chwastów i wypielęgnowania ogródka z kwiatami. Podwórko jakoś bardzo duże nie było, aczkolwiek mama zawsze uwielbiała mieć pełno przyrody. Myślę jednak, że to było bardziej takie zajęcie na nudę. Mama zawsze lubiła mieć dużo na głowie, ale tylko co sama sobie narzuciła. Miałam to widocznie po niej, jednakże ja ja wolę mieć mniej "napięty grafik" . Każdemu należy się chwila relaksu. Gdy skończyłam swoją czynność, zajęłam się uregulowaniem wystających gałęzi drzew, szczególnie obok drzwi wejściowych oraz bramki, prowadzącej na posesje. Zrobiłam jeszcze kilka innych rzeczy, dzięki którym podwórko wreszcie przyciągała swoim widokiem. Jedyne co mi zostało to wykoszenie trawy, ale sądzę jednak, że to zadanie dla mężczyzny. Problem w tym, że owego mi brak. Słońce świeciło coraz mocnej, przez co robiło się naprawdę gorąco. W taką pogodę nie jest wskazane przebywanie na zewnątrz, więc udałam się do domu. Było już po południu, uczesałam włosy w wysokiego kucyka, zrobiłam sobie makijaż, po czym udałam się na miasto. Mam ochotę na zimnego shaka lub koktajl owocowy. Spacerowałam długo z napojem w dłoni. Ktoś by stwierdził, że samemu tak źle, nieprzyjemnie się chodzi. Może to i racja, ale są też dni w których jedyne czego pragnę to samotność. Nie spiesząc się wcale przemierzałam kolejne ulice i alejki. Nagle dostałam sms'a, aczkolwiek gdy zauważyłam od kogo, wolałam go zignorować  i cieszyć się spokojem. Wreszcie nadszedł dzień na który od dawna czekałam. Zero zmartwień, zwyczajne obowiązki i plany Czyli życie, którego tak bardzo pragnęłam, ale równie bardzo nie mogłam mieć. Wakacje powinny być szczęśliwe, radosne, pełne energii i spontaniczności. Chciałabym zamienić się z przeciętnym nastolatkiem, choć na kilka dni. Niestety prawda jest taka, że nigdy to się nie wydarzy. Zawsze będę skazana na pustkę i strach. W końcu nie wiadomo kiedy umrę. Zawsze jest to  zagadka, ale ja mam jeszcze inną sytuację.Przywykłam już do tego. Dla mnie to i tak na rękę, w końcu po co miałabym dalej żyć, skoro nawet nie mam dla kogo. Zostałam całkowicie sama i nikt, ani nic tego nie zmieni.

~♥~

Do domu wróciłam około godziny 17. Na zewnątrz zrobiło się chłodno, dzięki czemu dopiero teraz można odetchnąć przyjemnym powietrzem. Fajnie jest mieszkać samej, ale gdy nie ma się żądnych przyjaciół, rodziny, chłopaka... no powiem, że nie jest zbyt kolorowo. Nie ma nawet do kogo się odezwać. Można popaść w depresje albo jeszcze gorsze choroby psychiczne.Na szczęście jestem silna i nie dam się tak łatwo. Zbyt mało życia mi zostało, by wpakować się w takie coś, Spojrzałam na swój telefon. 1 nieodebrana wiadomość. Z westchnieniem zrezygnowania otworzyłam ją.
~ Claudia. Wiem, że jesteś zła, ale odpisać byś mogła.  Może i bym mogła, ale nie zrobię tego.
Muszę się odstresować, najlepszym sposobem będzie bieganie. Trochę się zmęczę, a potem wrócę wyczerpana do domu i pójdę spać. Znów przebrałam się w sportowe ciuchy. i założyłam wygodne adidasy, idealne do tej dyscypliny. Gdy wszystko było gotowe, opuściłam budynek ówcześnie go zamykając. Bramkę wejściową również zabezpieczyłam po czym założyłam słuchawki nauszne podłączone do telefonu, z których rozbrzmiewały moje ulubione dźwięku. Bieganie to kolejna  czynność, która mnie relaksuje. Uwielbiam czuć zakwasy i pot na całym ciele, wtedy wiem, że to ma sens. Biegałam dość długo jak zwykle, tak jak mówiłam bardzo się zmęczyłam i pragnęłam tylko wziąć odświeżający prysznic, zjeść smaczną kolacje i pójść obejrzeć ciekawy film po którym zasnę, Tak też zrobiłam. Akurat nie musiałam długo szukać, gdyż w telewizji puścili "Niezgodna". Uwielbiam ten film, więc z chęcią go obejrzałam. Gdy tylko się skończył była już godzina 23, dlatego wyłączyłam już wszystko i w dobrym nastroju zasnęłam. Przynajmniej choć raz przed snem nie myślałam o tych wszystkich przykrościach, które mnie spotkały.
______________________________
Tak, wiem trochę nudny ten rozdział, ale cóż muszą być i takie nieprawdaż? Ogólnie ostatnio nie mam weny i ciężko mi się to pisze bo nie mam pomysłów. Już niedługo wakacje, więc trzeba wziąć się w garść z ocenami na koniec.

sobota, 9 kwietnia 2016

Prolog

"Dziewczyna z tatuażem" 

Wyobraź sobie, że w jednej chwili ktoś próbuje wmówić ci, że jesteś inna. 
Że masz nadludzkie zdolności, że nie pasujesz do tego świata. 
Pewnie pomyślałabyś, że to absurd, nieprawdaż? 
A co gdybyś dostała niepodważalne dowody na to? 
Też byś nie uwierzyła, prawda? 
Aczkolwiek po czasie sama zorientowałabyś się, że coś jest nie tak. 
Coś jest innego w tobie, czego wcześniej nie zauważyłaś. 
Zaczynasz zwracać uwagę na detale. 
Myślisz, że to obłęd. 
Lecz dopiero po czasie dostrzegasz, że to prawda. 
A ty. 
Jesteś wybraną

_________________________________________

Tak więc, wspominałam już o nowym opowiadaniu, a teraz przybywam z wstępnym prologiem. Nie wiem jeszcze jak wyjdzie, ale myślę, że prawdopodobnie to będzie moje kolejne ff. Teraz pytanie, podoba wam się? Kolejnym moim punktem do zastanowienia się są postacie (bohaterowie). Chciałam aby choć jedno moje opowiadanie nie było związane z 1D ani żadnym innym sławnym zespołem, a po prostu imię do którego nie ma przypisanej osoby. Tak, aby każdy z nas mógł się w to wczuć i wyobrazić sobie zachowanie czy charakter bohatera według siebie od podstaw. 
Czekam na wasze opinie i rady lub nawet krytykę. 

Rozdział 21

     Powoli otworzyłam oczy, każda część mojego ciała niemiłosiernie bolała. Przez moment nie wiedziałam co się stało, dopiero po chwili wszystko sobie przypomniałam. Zebrało mnie na płacz, to nie może być prawda. Myślałam, że jestem w szpitalu , aż do czasy gdy do pomieszczenia wszedł Zayn.
- Gdzie ja jestem? - Spytałam zdezorientowana.
- U mnie. - odpowiedział chłopak. - Jak się czujesz? - Usiadł obok mnie na łóżku.
- Dobrze. Co się wtedy stało? - Zayn wydawał się być zakłopotany tym pytaniem.
- To był wampir. To on wszedł wtedy na drogę. Podejrzewam , że to ten sam co zabił twoją matkę.
- Czemu zawsze mi wszyscy muszą psuć życie... nie mam już nikogo. Te drzwi.. one nie chciały się otworzyć. - Zająkałam się. To wszystko moja wina. Gdybym miała więcej siły...
- To nie twoja wina. Nie obwiniaj się za to.
- Kiedy to prawda. - Głos łamał mi się z każdym kolejnym słowem coraz bardziej.
- Spokojnie. Zrobię ci herbaty ziołowej. - Tylko przytaknęłam delikatnie głową zamyślona. Nie wiem co mam teraz zrobić ze swoim życiem. Jeszcze niedawno byłam radosną nastolatką, a teraz odechciało mi się całkowicie żyć. Patrząc prawdzie w oczy i tak nie zostało mi zbyt wiele życia. W każdej chwili mój stan może się pogorszyć. Załamana rozejrzałam się po pokoju, Ładnie ozdobiony i udekorowany. Na stoliku obok dostrzegłam mój telefon. Chciałam sprawdzić godzinę, lecz moją uwagę przykuła jedna nieodczytana wiadomość, automatycznie weszłam w nią. Numer nieznany.

"Myślę, że nie jesteś głupia i wiesz, że ten wypadek nie był taki niewinny jak mogło się wydawać. Nie uważasz, to za dość dziwne, że akurat Zayn zawsze pojawia się znikąd gdy coś jest nie tak? Skoro wszystko wie co i jak, to dlaczego nie zjawi się nieco wcześniej i nie uratuje całej sytuacji? Zaskakujące jak łatwo ufasz niewłaściwym osobom. Zastanów się nad tym i przejrzyj na oczy nim będzie za późno, " 

- Co to ma znaczyć... - Szepnęłam pod nosem. Byłam zszokowana. Kto tu w końcu mówi prawdę? Pogubiłam się. Może faktycznie tak naprawdę to Zayn jest tym "złym", który chce mnie zniszczyć, Jestem przerażona, nie chce go widzieć. W szybkim tempie wstałam i ubrałam się. Otworzyłam cicho drzwi i rozejrzałam się dookoła. Czysto. W pośpiechu i bezszelestnie opuściłam dom Zayn'a. Mam nadzieję, że zorientuję się gdy już będę daleko od niego. Przechodzi mnie lęk i dreszcz na myśl o mężczyźnie. Gdy już byłam blisko domu zwolniłam. Przeszukałam kieszenie w poszukiwaniu kluczy. Było dopiero rano, więc miałam wiele czasu dla siebie. W domu czułam się dziwnie nieswojo. Jakby to nie był mój dom. Brakuje mi ciągłych docinek taty i przeszkadzania mamie w przygotowaniu obiadu i dopytywania kiedy będzie. Kto będzie ze mną jeździł na badania, oglądał filmy wieczorem, doradzał czy zwyczajnie wysłucha gdy chce się wygadać. Z zamyśleń wyrwał mnie odgłos burczenia mojego brzucha. Nadal źle się czułam, dlatego najpierw wzięłam tabletki, a następnie zrobiłam sobie obiad, co zajęło mi nieco czasu. Lubię gotować samotnie, szczególnie gdy w tle rozbrzmiewają moje ulubione dźwięki. To mnie uspokaja, choć przez chwilę nie myślę o tych wszystkich przykrościach.

~♥~

Kolejne dni mijały samotnie i w ciszy. Nikt się nie odzywał, z jednej strony to dobrze, ale z drugiej to tragicznie. Zbyt dużo czasu na rozmyślenia, w mojej głowie zgromadziło się bardzo dużo pytań na które nie znam odpowiedzi. Nie wiem czy kiedykolwiek pogodzę się z śmiercią rodziców i przestanę się obwiniać. Może faktycznie dużo o tym myślę, ale wy byście nie myśleli gdyby, nie daj Boże, zginęli wam najbliżsi? Nie życzę tego nikomu, aczkolwiek kiedyś każdy z nas to przeżyje. Sama nie wiem co jest gorsze: gdy rodzice umierają pierwsi, czy my. To jedno z najgorszych i najtrudniejszych pytań na jakie przyszło mi odpowiadać, czy nawet rozmyślać. Reasumując nie dziwcie się, że ciągle tylko o tym mówię.

~♥~

Jest wieczór, a ten od kilku dni spędzam na czytaniu mojej ulubionej książki. To kolejna czynność która mnie uspokaja i wycisza moje myśli. Czytanie to czas gdy mogę choć na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Mogę przeżywać niesamowite historie, dokładnie tak jak bohaterowie tych pięknych powieści. Szczególnie romanse, to coś co wręcz kocham czytać. Zabiera mnie w obcy świat, czekający na odkrycie. Przy tym lubię również popijać ciepłe kakao lub zwykłą herbatę. Około dwie godziny później odłożyłam zmęczona książkę i spojrzałam przez okno. Zaczynało padać, co oznacza, że przynajmniej będzie czym oddychać w nocy. Ostatnio przez te ciągłe upały nie mogę spać. Postanowiłam przed prysznicem jeszcze zaczerpnąć świeżego powietrza. Założyłam na siebie cienką bluzę z kapturem oraz buty i wyszłam przed dom. Zbliżała się godzina 23, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Nie mam zamiaru wychodzić nie wiadomo gdzie, tylko na posesje. Przeszłam się dookoła domu bardzo wolnym krokiem. Takie wieczorne spacery dobrze wpływają na sen i dotlenienie mózgu. Rozejrzałam się po podwórku, które było zaniedbane. Przydałoby się coś tu poprawić, hmm może nowe kwiaty i przystrzyc gałęzie drzew. Może jutro się za to wezmę bo i tak nic ciekawego nie mam do roboty. Jeszcze chwilę stałam tak pod drzwiami, aż zaczęło naprawdę padać i wiać nieprzyjemny wiatr. Założyłam kaptur i gdy byłam już mokra udałam się do domu. Rozebrałam się z wierzchnich ubrań i wybrałam piżamę oraz bieliznę z półki, po czym poszłam wziąć szybki prysznic. Ciepła woda i jagodowy płyn dobrze mi zrobiły. Wyszłam orzeźwiona, aczkolwiek jeszcze bardziej zmęczona, dlatego w pośpiechu założyłam na siebie ubranie. Pogasiłam wszędzie światła i położyłam się w cieplutkim i przytulnym łóżku. Byłam na tyle senna, że nawet nie pamiętam kiedy usnęłam.