czwartek, 28 kwietnia 2016

Rozdział 24

       Następnego dnia z samego rana zadzwoniłam do znanego zakładu i poprosiłam o wymianę zamków. Udało mi się załatwić na godzinę 14, więc do tego czasu zajęłam się sobą. Oczywiście mam tutaj na myśli zjedzenia śniadania, wypicia smacznej kawy i nie zapominajmy również o porannej toalecie. Gdy już te wszystkie czynności wykonałam była godzina 12. Nie miałam co robić, więc z nudów usiadłam na kanapie w salonie i włączyłam telewizor. Nic szczególnie ciekawego nie znalazłam, więc zostawiłam na wiadomościach. Słuchałam o problemach na świecie oraz kolejnych mordach i gwałtach, nie bardzo się tym przejmowałam, ponieważ takie rzeczy zawsze będą miały miejsce i nie da się tego zniweczyć, tak jak każdy by chciał. Tak się wciągnęłam w oglądanie telewizji, że nawet nie zwróciłam uwagi kiedy wybiła umówiona pora. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, więc automatycznie udałam się do nich.
- Dzień dobry. My z firmy budowlanej, w sprawie wymiany zamka wejściowego.
- Dzień dobry. Zapraszam. - Zaproponowałam im kawy, ale odmówili.
- Stało się coś szczególnego, że tak nagle  chce pani dokonać tej zmiany? - Spytał jeden z nich,  uważnie przyglądając się drzwiom.
- Nie.
- Na pewno? - Dziwnie dopytywał, ale postanowiłam to zignorować.
- Przecież mówię panu wyraźnie. - Ten koleś działa mi na nerwy.
- Dobrze. Tylko bez zbędnych nerwów. - Zażartował sobie, na co ten drugi srogo na niego spojrzał.
- Wróć do pracy. - Upomniał go, nawiązując do zmiany zamka, której nadal nie wykonali.
- Jasne. - Powiedziawszy to faktycznie zabrał się do roboty wreszcie. Chce mieć już to zrobione, wtedy będę mogła czuć się bardziej pewnie we własnym domu.
Później już serio wzięli się obaj do pracy i w miarę sprawnie to skończyli, co mnie zadowoliło.
- Ile płacę? - Po podaniu racjonalnej kwoty, odnalazłam portfel i zapłaciłam należyte banknoty.
- Dziękuję uprzejmie. - Odezwał się mężczyzna, na co również podziękowałam.
- Do widzenia. - Pożegnałam się z uśmiechem na twarzy.
- Do zobaczenia mam nadzieje.

~♥~

Wreszcie mogę czuć się bezpiecznie, no może nie zupełnie, ale dużo bardziej. Mam wrażenie, że ten człowiek, który wtedy dostał się do wnętrza budynku musiał mieć klucze, lub zamek był zbyt stary i pospolity, a takie to wręcz cudo dla włamywacza. Było już po południu , gdy wybrałam się do skrzynki, aby ją opróżnić. Jak zwykle prawie same rachunki lub ulotki, lecz jeden list zwrócił moją uwagę. Hm... może dlatego iż był on anonimowy, a koperta nie była do końca zaklejona. Z powrotem weszłam do domu i położyłam wszystko na stoliku w korytarzu, oprócz tajemniczej poczty. Otworzyłam ją uważnie lustrując jej zawartość. W środku znajdował się list, który wyciągnęłam. Z ciekawością go rozwinęłam i zaczęłam czytać, chociaż dużo nie miałam, gdyż było to tylko jedno zdanie.

"Strzeż się."

Myślę, że można je interpretować na wiele niejednoznacznych sposobów, aczkolwiek mi przychodzą same negatywne.
Czy się boję? Nie.
Czy czuje cokolwiek? Nie.
A dlaczego? Ponieważ jest mi to obojętne.
Gorszego piekła niż strata najbliższych nie mogę sobie wyobrazić jakoś. Nie mam nawet dla kogo żyć, więc tak naprawdę ta osoba wyświadczyłaby mi przysługę. Postanowiłam olać to i odstresować się, czyli pobiegać. Przebrałam się w wygodne dresy oraz buty sportowe i wyszłam z domu zamykając go na klucz. Truchtem udałam się w stronę pobliskiej rzeki, aby tam chwilę odpocząć. Lubię to miejsce, jest tam cisza i spokój, czyli dokładnie to czego teraz potrzebuję. Droga trwała ok 9 km, więc nie ukrywam, że trochę się zmęczyłam. Z tego właśnie powodu usiadłam na trawie dość blisko wody, aby podziwiać ten piękny widok. Byłam świadkiem momentu kiedy słońce całkowicie znika za horyzontem. Uwielbiam zachody słońca, tak samo jak i wschody. Zawsze gdy patrzę na niebo w takich chwilach, przypomina mi się "Mały książę", on również kochał zachodzące słońce. Ta lektura jako nieliczna trafiła do mnie i chętnie przeczytałabym ją ponownie. Lubię książki, które mówią o jakiś szczególnych wartościach, takie które swoją fabułą uczą nas najpotrzebniejszych rzeczy. Jeszcze przez dłuższy czas patrzyłam na nieskazitelną taflę wody, którą co jakiś czas poruszał przyjemny powiew wiatru. Nagle przyfrunął piękny, duży ptak i wylądował dokładnie po drugiej stronie rzeki, na brzegu prostopadłym do tego, na którym się znajdowałam. Dopiero wtedy zorientowałam się, że zrobiło się już ciemno, a ja mam jeszcze sporo drogi do domu. Jednym, sprawnym ruchem wstałam z zimnej ziemi i przeciągnęłam się. Miałam już zacząć bieg, kiedy usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Dosięgnęłam go i spojrzałam na ekran. Oczywiście któż by inny do mnie pisał, jak nie Zayn.
"Gdzie jesteś?"
Hm.. raczej nie sądzę by coś to go obchodziło, ale jednak postanowiłam wreszcie dać mu znak życia.
"Biegam."
Nie czekałam długo na odpowiedź, gdyż odpisał zadziwiająco szybko.
"Wracaj do domu."
Nie mam pojęcia co go znowu ugryzło, ale nie przejmowałam się tym. Schowałam komórkę do kieszeni, nie dając mu żadnej odpowiedzi. Zbliżała się godzina 22, więc nie myśląc dłużej ruszyłam biegiem w stronę domu. Ulice miasta były już niemal zupełnie puste, ale nie zwracałam na to większej uwagi. Marzyłam tylko o chłodnej kąpieli i wygodnym łóżku oraz także smacznej kolacji, aby zregenerować siły. Biegłam pogrążona we własnych myślach, do momentu kiedy poczułam czyjąś dłoń na mojej talii. Przerażona chciałam krzyczeć, lecz nie mogłam gdyż owa osoba zakryła mi usta dłonią. Była bardzo silna i szybka, przez co szanse były nie równe. Zostałam wciągnięta w ciemny zakamarek, z którego wręcz było czuć powiew zima oraz grozy. Takie sytuacje nigdy nie kończą się dobrze. Moje serce biło w zaskakująco szybkim rytmie.
- Mam cię. - Usłyszałam już wcześniej znajomy głos, aczkolwiek nie wiem skąd. Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam przez tą ohydną dłoń na mojej twarzy. Facet nic sobie z tego nie zrobił. W jednej chwili pchnął mnie w stronę solidnego muru za nami i sam również się do mnie zbliżył. Bolało i to kurwa w chuj bolało. Zawyłam z cierpienia jakie mi wyrządza ten psychiczny człowiek.
- Spokojnie. To potrwa tylko chwilkę. - Po tych słowach był już tak blisko mnie, że nie mogłam się nawet ruszyć. Bałam się co zamierza zrobić, czułam ogromny strach. Nie miałam nawet siły by walczyć, by cokolwiek zrobić. Położył swoje duże dłonie na moich biodrach i już bałam się najgorszego, kiedy poczułam jego usta na mojej szyi. Całował ją praktycznie całą, aż w jednym momencie poczułam niemiłosierny ból, jakie jeszcze nigdy nie byłam w stanie poznać. Wtedy dopiero do mnie doszło, że to nie jest człowiek. To wampir. Wysysał ze mnie krew potrzebną mi do życia. W bardzo szybkim tempie słabłam, a przy tym traciłam świadomość tego co się dzieje. Wystarczyło nie wiele czasu, abym straciła całkowitą przytomność. Co dalej ze mną będzie?
_________________________________
I o to nadchodzę z kolejnym rozdziałem <3 Wreszcie jakaś akcja ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz