piątek, 29 stycznia 2016

Rozdział 16

Wreszcie. Nadszedł dzień na który wszyscy czekaliśmy. Dzień, który jest niezwykły, ponieważ zamyka pewien okres naszego życia. Już wiecie jaki to dzień? Tak. Dzisiaj jest całkowite zakończenie mojej edukacji. Nie mam zamiaru wybierać się na żadne studia, ponieważ wątpię, abym dożyła chociaż ich rozpoczęcia. Smutne, ale niestety prawdziwe.Świat jest bardzo niesprawiedliwy. Jedni są "nieśmiertelni", a pragną śmierci, natomiast drudzy mają kilka chwil życia, a chcieliby żyć tak jak wszyscy. Zdrowi, szczęśliwi, z marzeniami na przyszłość. No właśnie przyszłość. Dla mnie nie ma takiego słowa. Liczy się to co jest tu i teraz, a dlaczego? Ponieważ już nie długo mnie tu nie będzie. Nie spotkacie mnie na żadnej z ulic. Nie zobaczycie mnie z plecakiem idącą do szkoły. Nikt nie będzie mnie szukał. Nikt nie będzie dzwonił. Nie usłyszycie mojego głosu, nie ujrzycie mej twarzy. Zniknę. Raz - na zawsze zniknę.

Aktualnie znajdę się przed budynkiem mojej szkoły, w pięknej czarnej sukni, jak na pogrzeb oraz tego samego koloru szpilkach. Za 5 min zaczyna się uroczysty apel, a ja nadal stoję analizując przestrzeń przede mną. Widzę jak moi rówieśnicy zadowoleni i dumni z siebie przemierzają odległość prosto do wyznaczonego celu. Na ich twarzach można dostrzec radosny uśmiech, który świadczy o tym, że czekali na ten dzień. W końcu to od dziś, jesteśmy panami swojego losu. Co dalej postąpimy, jaką drogę wybierzemy zależy tylko od nas. Jesteśmy pełnoletni, nie pokierują już nami nasi rodzice. Wybór jaki teraz dokonamy, będzie tylko naszym wyborem.

- Claudia Swan. - W końcu usłyszałam swoje nazwisko i nie widziałam do końca co czuje. Radość? A może jednak żal? Nadszedł mój czas, na mowę końcową. Nie denerwowałam się. Nie miałam czym. - Zapraszamy. - Ponowiła nawoływanie mnie dyrektorka szkoły.W powolnym tempie stawiałam kolejne kroki coraz to bliżej podestu, czyli miejsca na którym w tym momencie miałam się znaleźć. Spojrzałam na wszystkie znajome mi twarze, aż znalazłam moich dawnych "przyjaciół". Patrzyli na mnie z wyczekiwaniem, a ja uśmiechnęłam się lekko, ale nie do nich. Do samej siebie. Już wiem co czuje. Jestem dumna z tego kim jestem.
- Szkoła średnia to najważniejszy, samodzielny okres w naszym życiu. Ale czy szczęśliwy? - Zatrzymałam się na chwilkę, by jeszcze raz rozejrzeć się po osobach. - Tutaj liczy się tylko to kim, a nie jaki jesteś. Ludzie potrafią być bardzo krytyczni, niektórzy z nas jednak są zbyt słabi psychicznie, aby do przetrwać. Mówią, że to właśnie w tym czasie stajemy się bardziej dojrzalsi, aczkolwiek nie sądzę, żeby dotyczyło to każdego z nas. W tej szkole nauczyłam się jak być sobą, czyli dokładnie tego, co niestety tutaj się nie liczy. A szkoda. Według mnie istotniejsze jest to jaki jest dany człowiek, jaki jest w środku, a nie to co osiągnął. Wszyscy cieszycie się, że wychodzicie stąd, ale dlaczego? Wakacje? "Dorosłość"? Co was kusi do radości? Myślę, że to bardziej smutne wydarzenie. To od dziś pracujemy sami na siebie. Wkrótce wyprowadzimy się z naszym rodzinnych domów, oddalimy się od rodziny, przyjaciół. Przecież nie każdy ma te same plany, co ty. Pójdziemy do pracy, będziemy musieli sami martwić się o swoją przyszłość. Zastanówcie się, czy faktycznie zakończenie edukacji jest szczęśliwym dniem. Dziękuję.

Kolejne dni mijały zaskakująco szybko i w pozytywnym nastroju. Spędziłam je z rodzicami. Może komuś wydawać się, że to przecież nudne tak przebywać tyle czasu z opiekunami, ale nie dla mnie. Kocham ich i wiem ,że oni mnie też, dlatego nie szkoda mi czasu dla nich. Tego dnia było zadziwiająco ponuro, każde z nas nie widziało co ma ze sobą zrobić.
-  Może pójdę po przekąski oraz napoje i obejrzymy jakiś film? - Zasugerowała mama, na co przytaknęliśmy razem z tatą.
- Iść z tobą? - Spytałam z grzeczności, ale rodzicielka od razu zaprzeczyła.
- Nie, nie. Wy lepiej wybierzcie jakiś fajny film. - Uśmiechnęła się sympatycznie, po czym już ubierała buty i zakładała swój płaszczyk.
- Na pewno?
- Tak, na pewno Clody.
- Ehh no dobrze.
Nie byłam co do tego zbytnio przekonana, ponieważ robiło się już ciemno. No, ale z drugiej strony moja mama jest już dorosłym człowiekiem... chyba może iść sama do sklepu.

Jakiś czas później...

Mama wyszła już prawie 2 godziny temu, a sklep do którego poszła jest przecież 15 minut drogi stąd. Martwiłam się o nią. Jest późno, a ona całkowicie sama. Dzwoniłam mnóstwo razy, ale nie odbiera, aż w końcu chyba się rozładował jej telefon, ponieważ nagle włącza się poczta głosowa.
- Gdzie ona może tyle być!? - Tato to już od zmysłów odchodził.

A miało być tak miło.

- Spróbuję jeszcze raz zadzwonić. 
- To nic nie da! - Krzyczał mężczyzna machając przy tym dłońmi na wszystkie strony.
- To co, mam siedzieć i nic nie robić jak ty!? - Nie mogłam już wytrzymać z nerwów. A jak coś jej się stało... nie wybaczyłabym sobie. Nie wiem co o tym myśleć. Ponownie wybrałam numer do mamy., ale po raz kolejny zawiodłam się.
- Abonent chwilowo niedostępny.. - No szlak mnie trafi zaraz.
- Koniec. Dzwonie na policję. - Jak powiedział, tak zrobił. Już po chwili funkcjonariusze weszli do naszego domu, w celu wyjaśnienia sprawy.
- Proszę opowiedzieć całą zaistniałą sytuację. - Zwrócił się do nas starszy mężczyzna. Tata nerwowo tłumaczył policjantom to co się stało. Mijała już kolejna godzina, a ja nadal miałam nadzieję, że jednak wróci zaraz. Podeszłam do okna, aby rozejrzeć się za kobietą. Nie mogłam słuchać tego, o czym oni rozmawiają. Nie potrafię przyjąć do wiadomości, że moja mama... zaginęła. To absurd. Ona zaraz przyjdzie, tylko... tylko spotkała kogoś. Tak późno? 

-  Zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby ją odnaleźć. - Usłyszałam głos mężczyzny, na co ścisnęło mnie w gardle. Nie wiem co mam już robić, z jednej strony mam ogromną nadzieję, że to tylko sen/ głupi żart i zaraz z powrotem będzie wśród nas, ale z drugiej strony nie jestem dzieckiem i wiem, że mogę już nigdy jej nie zobaczyć. Czemu wszystko co najgorsze, spotyka właśnie mnie..?
______________________________________
Hejka. Tak, wiem liczyliście pewnie na rozdział z Zayn'em. Niestety nie ma go tutaj, aczkolwiek będzie już w następnym rozdziale, jeżeli tylko nie podzielę go na dwa krótsze. A tak w ogóle, to jak wolicie: Krótsze rozdziały, a częściej ; czy dłuższe, a rzadziej?

wtorek, 26 stycznia 2016

Rozdział 15

    Mam już dość tego cholernego miejsca. Ciągle ktoś za mną chodzi i nie mogę nawet spokojnie odpocząć. Rodzice nawet niezbyt moją dla mnie czas z powodu pracy, ale nie ubolewam tak nad tym. Wiem, że są świetnymi ludźmi i zawód jest dla nich bardzo ważny, a ja oczywiście to rozumiem.
Aktualnie leże na moim okropnie niewygodnym łóżku szpitalnym i staram się skupić na książce. Jest już późny wieczór, a ja nie mogę zasnąć. Dręczą mnie miliony myśli, z którymi nie potrafię sobie sama poradzić. Oczy mnie już piekły od zmęczenia, ale i tak nie byłam w stanie usnąć. Nagle usłyszałam szelest obok pobliskiego okna.

Pewnie wiatr.

Firanka gwałtowanie się poruszyła, a w pomieszczeniu zrobiło się bardzo zimno, aż mnie dreszcze przeszły. Zamknęłam na chwile oczy, ale od razu tego pożałowałam. Poczułam okropny ucisk na szyi, przez co automatycznie otworzyła je przerażona. Chciałam piszczeć, ale nie mogłam.
- Cii. - Przede mną stał mężczyzna bardzo dobrze zbudowany o oczach czerwonych jak krew.
- Czego chcesz? - Spytałam chwiejnym głosem.
- Oj skarbie. Przyszedłem cię tylko odwiedzić...
- Nie pierdol. - Fuknęłam poirytowana.
- Jak ty się odzywasz do mnie? Chyba nie wiesz kim jestem. - Nie odpowiedziałam. Faktycznie nie wiem kim jest, ani czego chce. - Powiem ci tylko jedno, trzymaj się z daleko od świata wampirów.
- O czym ty mówisz? - Czyżby znał Zayn'a? Przecież tylko jego znam takiego...
- Zayn Malik, kojarzysz? - A jednak miałam racje. - Masz się odpierdolić od niego, jasne? - Wymawiając ostatnie słowo znów chwycił mnie za gardło, przez co nie mogłam oddychać. Momentalnie zrobiłam się cała czerwona na twarzy.
- Rozumiemy się? - Ponowił pytanie, a mnie znowu przeszły nieprzyjemne dreszcze. Czułam jak się dusze, to okropne uczucie i nie życzę go nikomu. Wymagał ode mnie odpowiedzi, chociaż nie byłam w stanie wypowiedzieć ani słowa. Jedynie pokiwałam energicznie głową, patrząc mu głęboko w oczy. Nie wiem co oni mają w tych tęczówkach, ale można normalnie w nich utonąć.
- To dobrze, że się rozumiemy. - Spojrzał na mnie podejrzliwie, ale nie poluzował ucisku. Uśmiechnął się zalotnie, po czym "zniknął" całkowicie. Gwałtownie wzięłam powietrze do płuc, gdyż czułam, że zaraz odpłynę. Usiadłam szybko i rozejrzałam się po sali, ale nikogo nie dostrzegłam. Jedynie okno zostało otwarte, a firanka powiewała na wietrze. Widok jak z filmu, aczkolwiek niestety to prawda. Nie sądzę, żebym teraz już usnęła tej nocy. Zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień.

Następnego dnia

Nareszcie zostaje wypisana z tego cholernego szpitalu i mogę wrócić do swojego domu i normalnego życia. Tata przyjechał po mnie pod budynek, żebym nie musiała sama wracać.
- Jak się czujesz? - Spytał, gdy tylko weszłam do samochodu.
- Dobrze, dziękuję.
- Na pewno? Jakaś blada jesteś...
- Tak, tato. Wszystko w porządku. Jedźmy już.
- No dobrze. - Powiedział i ruszył przed siebie.

Od wypuszczenia mnie do domu minęło kilka dni. Rodzice zwracają dużą uwagę co jem i czy w ogóle to robię. Nie chcą żebym znowu zemdlała i trafiła do szpitala, zresztą sama również tego nie chce. Muszę wrócić do szkoły, wiem to, aczkolwiek jest mi ciężko. Ostatnie kilka dni nauki, więc muszę wziąć się serio w garść.

- Witam pannę Swan. Coś ostatnio długa choroba cię spotkała. - Odezwał się profesor, jak ja nienawidzę gadek tego typu. Chyba sama dobrze wiem o tym i nie sądzę abym chciała żeby cała klasa zwracała tak dużą uwagę mną, bo jest to niepotrzebne.
- Tak, wiem. Przyniosę usprawiedliwienie. - Odparłam nawet nie patrząc w stronę nauczyciela. Oceny i tak w większości są już wystawione, więc nie muszę już sie starać o nic. Tak czy siak średnią na pasek mam, także rodzice też nie będą mi mieli tego za złe.
Rozejrzałam się uważnie po sali, aż ujrzałam Susan.
- Cześć. - Przywitałam się nieśmiało. Jakoś tak dziwnie było mi odzywać się do niej, bałam się, że ma mi to wszystko za złe.
- Hej. - Odpowiedziała po chwili. Już chciałam się odezwać, gdy mężczyzna spojrzał na nas srogim wzrokiem, wolałam zamilczeć.

Po długim czasie nudne lekcji mogłam wreszcie na spokojnie porozmawiać z przyjaciółką.
- Czemu cię tyle nie było? Nie odzywałaś się w ogóle, nie wiedzieliśmy co się z tobą dzieje.
- Ja..
- Nawet nie wysłałaś głupiego smsa, nie zadzwoniłaś. Kompletnie nic.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć tym bardziej, że miała niestety racje.
- Co było tak ważne? Ważniejsze od przyjaciół, co?
- Choroba.
Susan wreszcie przymknęła się , widocznie nie spodziewała sie tego usłyszeć.
- Jaka choroba? O czym ty mówisz?
- Normalna.
- Możesz mi to wyjaśnić?
Spojrzałam na nią ostatni raz i odwróciłam się. Susan dalej stała w tym samym miejscu, dokładnie tak jakby oniemiała. No cóż bywa.
______________________________________________________
Hejka, wiem nie było mnie dość długo.. Wybaczycie mi? 😢 komputer szlak mi trafił, zostały mi jedynie tablety ale no nie bardzo się na nich pisze niestety. Rozdział nie sprawdzony.