czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział 14

[...] 
- Musimy porozmawiać. - Zwrócił się doktor do już opanowanej Claudii. 
- Coś nie tak? 
- Mamy diagnozę, co przyczyniło się do twojego nagłego omdlenia. 
- Słucham. - Nie ukrywając chyba normalnym jest fakt, że dziewczyna bała się tego co może usłyszeć. 
- A więc powodem jest anemia. 

- Anemia? - Powtórzyłam nie do końca rozumiejąc.
- Tak, w twoim organizmie jest zdecydowanie za mało żelaza. 
- To coś poważnego? 
- Nie. Po prostu możesz odczuwać ciągłe osłabienie oraz duszność wysiłkową. A ponad to mocne bóle głowy. 
- W porządku, u mnie to norma. 
- Powinnaś bardziej na siebie uważać, szczególnie że wiesz jaka jest sytuacja z...
- Tak, wiem. Mam raka, ale to nie zmienia faktu, że traktujecie mnie jakbym była co najmniej kosmitą. 
- Spokojnie, nikt tutaj nie chce dla ciebie źle. - Nie powstrzymałam się od znaczącego prychnięcia . - Chcemy ci tylko pomóc. 

Nagle do sali wszedł ktoś kogo nie chciałam już nigdy widzieć. 
- Cześć, mogę? - Już miałam mówić, że nie, gdy lekarz zabrał głos. 
- To ja już pójdę. Za niedługo zrobimy ci kolejne badania. 
- Dobrze. - Odpowiedziałam grzecznie i spojrzałam na mężczyznę podchodzącego do mojego łóżka. 
- C-czego chcesz? - Spytałam drżącym głosem.
- Chciałem sprawdzić jak się czujesz. 
- Zobaczyłeś, możesz już iść. - Syknęłam chamsko. 
- Czemu jesteś taka dla mnie? 
- Oszukałeś mnie. 
- Nie prawda. Po prostu nie mówiłem całej prawdy. 
- Jasne. 
- Z tego co widzę, ty też mi o czymś nie powiedziałaś. - Powiedział z wyrzutem.
 -Nie rozumiem. 
- Claudia, ja wszystko słyszałem. - Gdy to do mnie dotarło nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. 
- Nie będę o tym rozmawiać. - Nie wykazywałam jakichkolwiek chęci do rozmowy z nim na ten temat. Może i przyzwyczaiłam się już do tego, ale nie zaakceptowałam i zawsze to będzie dla mnie ciężki temat. 
- Rozumiem, nie będę naciskał. - Zdziwił mnie fakt, że odpuścił. Rzadko to robi. 
- Dziękuję. 
- Boisz się mnie? - Jego pytanie zbiło mnie z tropu. Jak mogłabym się nie bać... 
- Zayn ty ... jesteś... 
- Wampirem? - Zauważył, że nie potrafię się wysłowić. - Wiem to. Chyba nie myślisz, że mogę ci coś zrobić, prawda?
Gdy nie uzyskał odpowiedzi ode mnie, potrząsnął głową z niedowierzaniem. 
- Claudia, posłuchaj mnie. Gdybym chciał zrobić ci krzywdę już dawno bym to zrobił, a nie zagłębiał się w to. Nie martwiłbym się tobą, nie pozwalałbym ci spać u mnie... po prostu miałbym cię gdzieś. 
- Skończ. Nie ufam ci. 
- Dobrze. Chciałem cię tylko przeprosić, tak więc: przepraszam. 
Nie wiedziałam co o tym myśleć. Nie sądziłam, że mnie przeprosi. Nawet nie zdążyłam się odezwać, a jego już nie było. Przynajmniej teraz mogę spokojnie pomyśleć. Nikt mi w tym nie przeszkodzi. 

*Zayn*

Już wcześniej domyślałem się, że jest coś nie tak z Claudią, ale sądziłem, że to przejściowe. A tu kurwa rak. To niesprawiedliwe, ona nie zasługuje na to. Jest dobrym człowiekiem, nawet nie sądzę żeby sprawiała wcześniej problemy wychowawcze. Wydaje się taka niewinna. Muszę jej jakoś pomóc, tylko sam nie wiem jak. Na pewno nie zamienię jej w takiego potwora jak ja. Ona nie zasługuje na to, jest zbyt "grzeczna", nie może zabijać. Muszę z kimś porozmawiać i już nawet wiem z kim. 

Jakiś czas później... 

- Co to za pilna sprawa, stary? - Odezwał się Louis, gdy tylko mnie dostrzegł. Opowiedziałem mu o Claudii, o jej chorobie i ogólnie sytuacji w jakiej się znajduję. 
- Nawet mi nie powiedziała, że kurwa umiera! 
- Ej! Opanuj się, bo jeszcze ktoś usłyszy. 
- Ktoś taki jak ja? 
Nie musiałem się nawet odwracać, aby wiedzieć do kogo należy głos. 
- Czego chcesz, Colvin? 
- Ja? Hm może opowiesz mi coś więcej o niej? - Zaśmiał się łobuzersko podchodząc bliżej. 
- Odpierdol się.
- Czemu? 
- To nie twoja sprawa. - Mam go cholernie dość. Moje oczy zrobiły się znowu czerwone ze złości. 
- Spokojnie wampirku. Bo ci kły odpadną ze złości. 
- Spierdalaj, bo zaraz ty coś stracisz. - Nawet nie zauważyłem kiedy Louis się ulotnił. 
- Możesz mi jedynie naskoczyć, Malik. 
Kurwa dość tego dobrego. Podszedłem do niego szybkim krokiem i wpierdoliłem mu z pięści prosto w ryj. 
- Tylko na tyle cię stać? Myślałem, że potrafisz więcej. - Prowokował mnie skurwiel. 
- Nie marnuje czasu na takich frajerów jak ty. - Wysyczałem z jadem w głosie, po czym dodałem. - A od dziewczyny się odpierdol!
- Widzę, że ci serio zależy. To bardzo dobrze. - Powiedział i "zniknął". 
_______________________________________________________________
Dzisiaj króciutki, ale jak widzicie wracam do wprawy i nie piszę "raz na miesiąc". Nowy rok = nowe zmiany. Krótki z tego powodu, że sylwester i i tak nie sądzę, żeby wiele osób siedziało dzisiaj w internecie, ale cóż. :)  Jeśli czytasz, proszę o komentarze, dla was to chwilka a dla mnie motywacja do dalszego pisania. 
Do następnego! ♥ 

wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział 13

       Przymknęłam na chwilę oczy ze zmęczenia, trwało to może minutę, a gdy z powrotem je otworzyłam byliśmy ju u niego w domu. To prawie nie możliwe... Niemal od razu się rozbudziłam, zaczęło mnie to zastanawiać. Zayn położył mnie ostrożnie na łóżku.
- Co ty tam robiłaś? - Spytał nagle, przez co spojrzałam na niego. - I to jeszcze w takim stanie.
- Jakim stanie? Przecież wszystko jest okej.
- Nie ściemniaj. - Jego oczy stały się prawie czarne, chyba go zdenerwowałam...ale czym?
- Wracałam z imprezy. - Zdecydowałam się odpowiedzieć w końcu na jego pytanie.
- Sama?
- Tak.
- Dlaczego?
- Nie mogłam znaleźć znajomych.
- A tel...
- Nie muszę ci się spowiadać - Przerwałam mu w pół słowie.
- Racja, ale jednak znowu cię uratowałem.
- Wiem i jestem ci wdzięczna za to. 
- Odpocznij. - Powiedział na odchodne i zostawił mnie samą. Ciekawił mnie jeden fakt: jakim cudem tak szybko znaleźliśmy się u niego w domu oraz zastanawia mnie również jego siła. Nigdy jeszcze nie spotkałam się z taką sytuacją. Oglądałam kiedyś filmy o stworzeniach nadprzyrodzonych, gdzie głównych bohaterów charakteryzowały takie cechy jak jego. A może on jest... nie, to przecież niemożliwe.
- Zayn? - Zawołałam, ale nie odpowiedział mi. Postanowiłam wstać i sama go poszukać. Na szczęście nie musiałam daleko iść, gdyż był u siebie w pokoju, czyli pierwszym miejscu, które odwiedziłam.
- Miałaś leżeć. - Powiedział lekko zdenerwowany przez co przeszły mnie dreszcze.
- Wołałam cię. - Tłumaczyłam się jak małe dziecko.
- Do rzeczy. - Syknął ignorując to co mówiłam wcześniej. No to jedziemy...
- Może to być dla ciebie śmieszne i irracjonalne, ale trudno. - Zayn wydawał się znudzony tym co mówię. Kontynuowałam. - Czy ty jesteś wampirem? - Zauważyłam, że po tym pytaniu cały się spiął... tylko czemu?
- Skąd ci to do głowy przyszło? - Spytał zdziwiony.
- Ja nie wiem... eh nie ważne, to głupie. Zapomnijmy lepiej o tym. - Powiedziałam zmieszana.
- Ej spokojnie. Nie, nie jestem wampirem. - Zaprzeczył wpatrując się w moje oczy. Ten hipnotyzujący wzrok... jego oczy są takie tajemnicze , przez co jeszcze bardziej go pragnę. Mogłabym patrzeć na nie godzinami, są tak imponujące.
- Ja nie mówię, że nim jesteś. - Powiedziałam nagle opanowanym głosem i oderwałam wzrok od jego twarzy. - Po prostu dziwi mnie twoja siła, szybkość, czy chociażby temperatura twojego ciała... ty nigdy nawet nie jesteś głodny... - Przerwałam by spojrzeć na niego. Stał prawie, że nie ruszając się, tylko patrzył uważnie na moje usta. - To zwyczajnie mi nie pasuje.
- Wierzysz w nie? - Wtrącił się nagle, wytrącając mnie z myśli. Spojrzałam na niego pytająco. - Wierzysz w wampiry? - Jego oczy gwałtownie stały się... czerwone. Przeraziłam się nie na niby. Wyglądał dokładnie jak głodny wampir. To dla mnie zdecydowanie zbyt wiele. Nie wiele myśląc odwróciłam się i w błyskawicznym tempie opuściłam posesje Malika. Nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć i zapewne on również. Jest to dla mnie ogromny szok, przecież tyle czasu z nim spędziłam i nawet tego nie zauważyłam. Przecież on mógł mnie zabić, miał tyle okazji.

A jednak tego nie zrobił.

Odezwał się głos w mojej głowie. Widocznie czekał na dobry moment. Nie przejmując się niczym biegłam prosto do swojego domu. Gdy już byłam przy drzwiach wejściowych nagle zrobiło mi się bardzo słabo. Nie wiedziałam co się dzieje, obraz zaczął się znacznie rozmazywać, a ja straciłam jakąkolwiek kontrolę nad swoim ciałem. Pozwoliłam mu opaść bezwładnie prosto na drzwi, uderzając o nie głową i robiąc huk. Może ktoś zwróci na mnie uwagę i mi pomoże. W tym momencie straciłam przytomność, najprawdopodobniej ze strachu.

*Narrator*

Domownicy w tym czasie spokojnie rozmawiali popijając ulubioną kawę. Nie mieli pojęcia co dzieje się z ich córką. W pewnej chwili pani Swan usłyszała cichy huk, więc wstała, aby sprawdzić jego pochodzenie. Sądziła, że to coś w ogrodzie zatem otworzyła drzwi wejściowe i zaznała szoku. Jej dziecko leżało na schodach prowadzących do domu.
- Kochanie, dzwoń po karetkę! - Nie wiedziała zupełnie jak ma się zachować. Była przerażona widokiem przed sobą.
- Co się dzieje? - Przybiegł równie spanikowany mąż. Gdy ujrzał Claudię nie pytał o nic więcej. Wziął telefon i wybrał numer na pogotowie.

25 minut później...

Aktualnie znajdujemy się w szpitalu, gdzie została przewieziona dziewczyna. Jej stan lekko się polepszył, przede wszystkim ocknęła się. Nastolatka po przebudzeniu była zupełnie zdezorientowana. Nie wiedziała gdzie jest ani co gorsza dlaczego. Lekarze zrobili jej kilka niezbędnych badań, dzięki którym wykazano nowe odkrycie. Zagrażające życiu raczej nie jest, aczkolwiek lepiej żeby się z tego wyleczyć.
- Musimy porozmawiać. - Zwrócił się doktor do już opanowanej Claudii.
- Coś nie tak?
- Mamy diagnozę, co przyczyniło się do twojego nagłego omdlenia.
- Słucham. - Nie ukrywając chyba normalny jest fakt, że dziewczyna bala się tego co może usłyszeć.
- A więc powodem jest...
________________________________________________________
Hejka :* Wreszcie dodaje :D Nie będe się dziś dużo rozpisywać... w tym roku dodam jeszcze jeden rozdział, aczkolwiek nie wiem czy będzie to jutro czy może pojutrze. W każdym bądź razie mam już połowę ;) Zachęcam do komentowania.
Udanego sylwestra!

środa, 16 grudnia 2015

Rozdział 12

Impreza trwa już od dobrych dwóch godzin, a my już dawno jesteśmy nieźle wstawieni. Jest mi gorąco i duszno, od tłumu jaki aktualnie gości w nowym mieszkaniu Dylana. Przynajmniej ta impreza pozwoliła mi choć na chwilę nie myśleć o niesamowitym Zaynie.

- Cześć kochanie, zatańczysz? - Spytał Dylan, który był nieco mniej pijany niż ja.
- Z tobą zawsze. - Odparłam uwodzicielsko, a przynajmniej tak mi się wydawało. Chwyciłam dłoń chłopaka i poszliśmy w stronę grupy tańczących już nastolatków. Najpierw była szybka piosenka, więc nie było żadnego problemu z tańczeniem. Obydwoje podskakiwaliśmy w rytm głośnych bitów. Małe schody pojawiły się gdy nastąpiła piosenka wolna. Nie wiedziałam czy mam dalej z nim tańczyć, czy może lepiej już usiąść. Z moich myśli wytrąciła mnie dłoń Dylana na mojej talii, która automatycznie rozwiała moje wątpliwości. Swoje ręce zawiesiłam na jego karku, a gdy tylko to zrobiłam, chłopak znacznie przybliżył mnie do siebie.
- Dobrze się bawisz? - Wyszeptał prosto do mojego ucha, przy czym przygryzł jego płatek.
- Tak. - Pokiwałam entuzjastycznie głową. Nie wiem czemu jestem taka otwarta przy kuzynie Any, w końcu  ledwie kilka razy się widzieliśmy. Pewnie to przez alkohol w moich żyłach, jestem bardziej odważna i nie przejmuje się drobnostkami. Nagle Dylan obrócił mnie tyłem do siebie i znów maksymalnie przybliżył przez co poczułam wybrzuszenie na swojej pupie.
- Co robisz? - Spytałam z lekka zaalarmowana. Wiem, że to Dylan, więc nic i tak mi nie zrobi.
- Spokojnie. To tylko taniec.
Jego słowa o dziwo uspokoiły mnie. Zaczęłam bujać biodrami zahaczając tym samym o jego krocze. Chłopak wydawał gardłowe jęki wprost do mojego ucha, choć było widać, że stara się opanować. Nie przeszkadzało mi to. Jeśli sprawia mu to przyjemność, to czemu nie?
Jego ręce zaczęły zataczać kółka na mojej talii, później brzuchu i zaczęły zjeżdżać nieco niżej, przez co spięłam się.
- Dylan, nie. - Powiedziałam cicho, ale na tyle by mnie usłyszał. Chłopak natychmiastowo zorientował się o co mi chodzi i dał ręce wyżej, na mój brzuch.
- Przepraszam. - Wyszeptał mi do ucha, na co się tylko uśmiechnęłam.

Kilka godzin później....

Nie mogłam nigdzie znaleźć swoich przyjaciół, więc postanowiłam już się zbierać.  Niestety alkohol dał o sobie znać i ledwo doszłam do drzwi. Wyszłam na zewnątrz, gdzie orzeźwiło mnie świeże powietrze. Chciałam zadzwonić po taksówkę, ale właśnie zorientowałam się, że zgubiłam torebkę, a raczej kopertówkę. Nosz kurwa zajebiście.
I niech mi ktoś powie, że nie mam pecha....
Na dworze było cholernie zimno, dlatego starałam się jak najszybciej dotrzeć do domu. Nie zwracałam uwagi na otoczenie, po prostu szłam przed siebie. Nawet nie wiem która jest godzina. Pewnie będę miała niezły opieprz gdy tylko wrócę do domu. Na ulicach zdawało się być dziwnie cicho i tak... tajemniczo, co niepodobne do tego miasta. Zawsze tu kręci się mnóstwo ludzi, nawet w nocy, a teraz? Pustka. Nie wiem czy to strach, czy zmęczenie, albo może alkohol, ale postanowiłam przyspieszyć. Wolę nie kusić losu. Po jakimś czasie zaczęło mi się wydawać, jakby słysząła kroki za sobą lecz gdy się odwróciłam nikogo nie dostrzegłam.
Pewnie mi się tylko wydaje 
Ostatni raz rozejrzałam się po okolicy i skręciłam w boczną uliczkę tak, aby szybciej  dotrzeć do domu. W tym momencie nie myślałam trzeźwo, a szkoda, może gdybym nie podejmowała pochopnych decyzji nie stałoby się to co niestety miało miejsce.Gdym była choć trochę mądrzejsza, nie stałabym się tak łatwym celem.

Nagle poczułam jak ktoś mnie popycha na pobliską ścianę. Nie ukrywam zabolało.
- Pojebało cię czy co!? - Wydarłam się na mężczyznę stojącego przede mną.
- Wyszczekana. - Skomentował, a mnie zagotowała się krew w żyłach. - Lubię takie.
- To idź do burdelu, a mnie kurwa zostaw frajerze. - Mogłam się nie odzywać tak, bo właśnie w tej chwili dostałam z liścia prosto w twarz. Chciałam go uderzyć w krocze, ale zrobił unik i przytrzymał moje kolano w powietrzu przez co zachwiałam się, a on w tym momencie uderzył mnie mocno w brzuch. Upadłam wyjąc z bólu, a on tylko uśmiechnął się przebiegle.
- Czego ode mnie chcesz? - Spytałam pełna nienawiści.
- Niczego.
- To czemu to robisz?
- Wiesz jak nudna jest codzienność?
Kompletnie go nie rozumiem, jak tak można...
- Jesteś chujem, kurwa skończonym kutasem.
Niemal od razu pożałowałam swoich słów, gdy tylko poczułam okropny ból w żebrach.
- Pożałujesz tego suko!
Powiedziawszy to zaczął mnie najzwyczajniej kopać. W jednym momencie nie miałam już siły, aby nawet się bronić. Wszystko nagle zawirowało, a przed oczami pojawiły się dziwne mroczki. Nie wiedziałam co się dzieje, zrobiło mi się cholernie słabo, a zarazem niedobrze.

Nagle wszystko ucichło, nie czułam już uderzeń, z przerażeniem otworzyłam oczy, a to co zastałam zszokowało mnie. Kilka kroków ode mnie leżał nieprzytomny napastnik, a nad nim stał wkurwiony Zayn. Widziałam wszystko jak przez mglę. Dostrzegłam jednak, że Malik podchodzi do mnie. Podniósł mnie, a ja zasyczałam z bólu jaki odczuwałam w... właściwie wszedzie.
- Dasz radę iść? - Zapytał puszczając moje ciało, ale szybko z powrotem wziął mnie na ręce.
- Nieźle oberwałaś. - Odezwał się po chwili ciszy, spoglądając na moją twarz.
- Wiem. - Wyszeptałam półprzytomna. Nie mam siły nawet, aby się odezwać.
- Zabiorę cię do siebie, dobrze?
Nie chciałam wracać do domu w takim stanie, ale też nie mogę zamartwiać rodziców.
- Muszę powiedzieć rodzicom.
- Napiszę sms'a z twojego telefonu, że nocujesz u koleżanki.
- Ale nie wiem czy...
- Nie martw się już. Musisz odpocząć.
________________________________
Hejka :)  Nie wiem czy wiecie już, ale stworzyłam zwiastun na tego o to bloga. Znajduje się on w zakładce "zwiastun" po prawej stronie. Liczę na łapki w górę, jeśli oczywiście się spodoba oraz szczere komentarze. Jeśli coś się  nie podoba odnoście zwiastunu czy nawet opowiadania to piszcie, chętnie poczytam i może uda mi się to zmienić, albo przynajmniej poprawić na lepsze :)

poniedziałek, 16 listopada 2015

Rozdział 11

Następnego dnia poszłam do szkoły, aby nie wzbudzać podejrzeń, choć na prawdę nie miałam ochoty nawet wstać z łóżka. Oczywiście ledwo zdążyłam, bo jak zwykle zaspałam, dlatego musiałam bardzo się spieszyć rano, ale na szczęście przyszłam na czas. Oczywiście nie obeszło się bez wywiadu ze strony przyjaciół. Okazało się, że byli u mnie, ale nie zastali mnie w środku. Pewnie byłam wtedy u Zayn'a. Szkoda, że wpycha się z butami w moje prywatne sprawy. Mężczyzna jest bardzo przystojny, z charakteru też niczego sobie. Ehh chyba się zakochuje...

- Claudio, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - Zwrócił się do mnie profesor, który uczy biologi.
- Tak, tak. Przepraszam, zamyśliłam się. - Wyjaśniłam szybko.
- Zdążyłem zauważyć. Lepiej skupiaj się na lekcjach tym bardziej, że już niedługo koniec semestru.
- Tak, wiem. - Profesor tylko przytaknął i wrócił do wyjaśniania tematu, ciągle nawiedzały mnie myśli co do ostatnich wydarzeń. Nie wiem co o tym myśleć, to wszystko jest takie pogmatwane. Z jednej strony pragnę spotkać go ponownie, a z drugiej nie chce by znów wypytywał mnie o moje życie. Oh mam nadzieję, że te lekcje szybko się skończą.


- Dzień dobry, Claudio. - Przywitała się zmartwiona mama.
- Cześć. Stało się coś?
- Nie, nie. - Powiedziała, jakby omijając temat i poprawiając włosy do tył. - Po prostu stwierdziliśmy z ojcem, że dawno nie byłaś na większych badaniach.
- I co w związku z tym? - Nie wiedziałam do czego zmierza. Chce mnie wziąć na badania?
- No.. może wybralibyśmy się do doktora Kawolya?
- Dobrze. - Zgodziłam się bez większych komplikacji, w końcu to dla mojego dobra.
- W takim razie przebierz się. Tata nas odwiezie.
Tak jak powiedziała, tak też zrobiłam. Odłożyłam plecak do swojego pokoju i przebrałam się w nieco wygodniejsze ubranie.Droga zajęła nam nie więcej niż piętnaście minut.

Pół godziny później...

- No widzisz, tak jak myślałam wszystko jest w porządku. - Skomentowałam, wychodząc z gabinetu.
- Tak, widzę. To bardzo dobrze.
- A właściwie dlaczego mnie tutaj zabrałaś?
- Ostatnio nie za dobrze wyglądałaś, martwiłam się. - Wytłumaczyła patrząc mi w oczy ze zmartwieniem.
- Dobrze, rozumiem. Aczkolwiek na następny raz myślę, że wystarczą tabletki.
Zakończyłam nasz krótki dialog. Nie lubię o tym rozmawiać, przecież każdy z nas wie, że w końcu i tak umrę. Nic tego nie zmieni.

Kolejne dni szkolne o dziwno mijały bardzo szybko. Nie miałam czasu nawet na wyjścia gdziekolwiek, gdyż ciągle była tylko szkoła, a jak nie to nauka i tak w kółko. Musiałam nieźle się postarać, aby zaliczyć zaległy materiał. Tak właśnie minęły mi kolejne dwa tygodnie. Do wakacji zostało jedynie następne dwa tygodnie. Tak blisko, a jednak tak daleko.. już za niedługo zamkną system i nie będzie można nic poprawiać, ani zmieniać. Zayn'a jak dotąd nie widziałam. Nie ukrywam, że wieczorami myślę o nim. Zastanawia mnie co robi, czy jest zły na mnie, albo może dał sobie spokój. Tyle pytań, a jak zwykle brak jakichkolwiek odpowiedzi.Tak się składa, że dzisiaj jest piątek i od razu po szkole wróciłam do domu, aby szykować się na imprezę u kuzyna Any - Dylana, urządza on parapetówkę. Postanowiłam ,że tym razem ubiorę się bardziej.. wyzywająco. Chce zapomnieć o przykrych wydarzeniach i wreszcie zacząć żyć pełnią życia. Może nawet uda mi się poznać kogoś godnego mej uwagi. Dzień wcześniej poświęciłam wiele pięknych godzin, aby wybrać idealną sukienkę na dziś, aczkolwiek sądzę, że opłacało się.

Wieczorem pod dom podjechali przyjaciele, jedno wyglądające lepiej od drugiego. Natomiast ja byłam ubrana w czarną sukienkę, wyglądającą tak., a do tego wysokie czarne szpilki z czerwoną podeszwą. Ogólnie byłam zadowolona z mojego wizerunku, już dawno tak świetnie nie wyglądałam. Mam nadzieję, że zabawa będzie równie udana co mój ubiór.
_______________________
Hejka. Dziś dodaje dość krótki rozdział, gdyż nie mam czasu, ale obiecuję, że w najbliższym czasie dodam kolejny. Wreszcie mój komputer został naprawiony, więc mogę normalnie pisać :)
Do następnego! ♥

środa, 11 listopada 2015

Rozdział 10

Rano gdy się obudziłam czułam się o wiele lepiej. Wstając napiłam się łyka wody leżącej na stole i zeszłam na dół. Gdy dostrzegłam Zayn'a siedzącego przy stole kuchennym, podeszłam do niego.
- Cześć. - Przywitałam się nieśmiało.
- Cześć. Jak się spało?
Usiadłam obok niego i dopiero odpowiedziałam
- Dobrze, dziękuję za pomoc.
- Nie masz za co.
- Pewnie przyzwyczaiłeś się już do tego.
- Co masz na myśli? - Spytał nie bardzo mnie rozumiejąc.
- To, że ciągle mnie ratujesz. - Uśmiechnęłam się wdzięcznie.

- Musimy porozmawiać. - Powiedział nagle, a mnie przeszły ciarki. Wyglądał jakby właśnie sobie coś przypomniał.
- O czym? - Spytałam mrużąc oczy. Zayn wyciągnął z półki moje tabletki i podniósł je trochę wyżej.
- Co to za tabletki?
Obawiałam się tego pytania. Nie mam zamiaru mówić mu o chorobie. nie ufam mu na tyle. Nawet moi przyjaciele nie wiedzą nic na ten temat. Nie chce żeby się martwili niepotrzebnie, a przecież choćby nie wiem jak chcieli i co robili to i tak nie zmienią tego co ma być.
- Masz zamiar mi odpowiedzieć? - Spytał już nieco podenerwowany.
- Nie. - Odparłam jak gdyby nigdy nic. Chciałam wyjść do innego pomieszczenia, ale mężczyzna skutecznie zagrodził mi drogę.
- Masz mi odpowiedzieć, słyszysz!?
- Nie. - Nagle chwycił mnie mocno za ramiona i zaczął trząść boleśnie. - Przestań.
- To mi odpowiedz.
- Nie.
- Masz raka? - Jego pytanie wmurowało mnie dosłownie. To znaczy wiem, że nie jest głupi, ale nie sądziłam, że powie mi to tak "brutalnie".
- Daj mi spokój! - Krzyknęłam wymijając go i wybiegłam z domu. Gdy byłam już na zewnątrz zwolniłam i normalnym tempem wróciłam do swojego domu.

Ku mojemu zdziwieniu dom nie był pusty. W środku znajdowali się rodzice, którzy pili kawę. Ciekawe kiedy wrócili.
- Cześć, córciu. - Przywitała się mama, gdy mnie zobaczyła.
- Cześć. - Odparłam jedynie.
- Stało się coś?  - Jak zwykle dopytywała.
- Nie mamo, wszystko w porządku.
Wysiliłam się na w miarę szczery uśmiech i poszłam do swojego pokoju. Miałam ostatnio zbyt dużo wrażeń, jak dla mnie. Chciałam chwile odpocząć. Położyłam się wygodnie na łóżku z laptopem na kolanach i zaczęłam oglądać nieznany mi dotąd film pt "Krwawe wizje". Tylko żeby nie zmylił was tytuł. Film wcale nie jest straszny, a przynajmniej nie tak jak się wydaje . Gdy skończył się, nie wiedziałam co robić przez resztę dnia. Za oknem było dość nieciekawie. Okropnie padał deszcz, a nawet nie wiem czy nie zanosi się na burze, wiec o spacerze czy bieganiu nie mam co liczyć. Usiadłam na parapecie i przyglądałam się pogodzie panującej na zewnątrz. Nie było widać żadnego człowieka, ale może to przez gęstą mgłę. Kiedy tak przyglądałam się sytuacji za oknem po głowie przeszły mi wspomnienia, gdy byłam jeszcze dzieckiem. Wtedy nie bałam się niczego, zawsze czułam się dobrze. Nigdy nie mdlałam, nie miałam żadnych problemów. To wszystko przyszło dopiero z czasem. Tak. Jestem chora na niewyleczalnego i bezlitosnego raka, Zostało mi niewiele życia, a ja nawet nie potrafię tego wykorzystać. Inni spełniliby swoje marzenia na moim miejscu, ale nie ja. Żyje z dnia na dzień, dokładnie tak, jakby miało nie być jutro. Tylko, że w moim przypadku to dość możliwe. To takie niesprawiedliwe. Co ja zrobiłam takiego, że Bóg musiał mnie ukarać? Niektórzy twierdzą, że to klątwa, aczkolwiek ja nie wierze w takie rzeczy. Może fatum było "modne" w mitologi, ale nie u nas. Może jeszcze niech powiedzą mi, że istnieją wiedźmy i wampiry? Dobre sobie. Nie mam pięciu lat i nie wierze w bajki.

Nagle do rzeczywistości przywrócił mnie dość głośny piorun, przez co zeszła z parapetu i spojrzałam na zegarek.
17:17.
Ktoś o mnie myśli. - Pomyślałam uśmiechnięta. Od tego patrzenia nawet nie zorientowałam się jaka jestem zmęczona. Poszłabym już spać, ale później pewnie obudziłabym się w środku nocy zupełnie wyspana, a tego nie chce. W końcu zdecydowałam się na zjedzenie kolacji. Zeszłam leniwym krokiem do kuchni, gdzie natknęłam się na czytającego gazetę tatę.
- Jest tam coś ciekawego? - Spytałam nawiązując rozmowę.
- Oprócz tego co zawsze, to raczej nic nowego nie ma. - Powiedział znudzony tato.

Zajęłam się robieniem sobie kanapek, skupiając się jedynie na tej czynności. Ostatnio nawet dobrze się czuje, pomijając tą sytuacje u Zayn'a wczoraj, ale to było w sumie oczywiste, biorąc pod uwagę, że nie wzięłam tabletki. A propos Zayn'a cieszę się, że nie poszedł za mną. Nie mam siły tłumaczyć mu się, zresztą nawet tego nie chce. Ja go prawie nie znam.. ale jedno muszę przyznać. Jest okropnie pociągający.
____________________________________
Hejo :* Tak, wiem nie było mnie.. w cholerkę, ale no cóż nie mam zbytnio czasu na pisanie. Ostatnio mam same rajdy czy szkolenia, a jeśli nawet ich nie ma, to pełno materiału do nauki. W końcu jeszcze trochę i koniec semestru. :)

sobota, 24 października 2015

Rozdział 9

- Naleśniki? - Spytał Zayn gdy zdecydowaliśmy się coś zjeść.
- Tak. - Przytaknęłam lekko. Głowa zaczynała mnie boleć, a to już zły znak. Ostrożnie usiadłam przy stole i obserwowałam perfekcyjne ruchy Malika. Kurde chyba mi się serio podoba... to niedorzeczne., ja go nawet dobrze nie znam. Zauważyłam, że mężczyzna uśmiecha się. Oh jak dobrze, że nie słyszy moich myśli...

- Gotowe. - Powiedziawszy to położył przede mną talerz pełen pysznych naleśników z syropem malinowym.
- Chyba nie myślisz, że zjem to wszystko. - Zaśmiałam się słabo.
- Co ty w ogóle dzisiaj jadłaś? - Spytał mnie podejrzliwie. Nie odpowiedziałam na to pytanie tylko zajęłam się moją porcją. Zayn wziął swój talerz i udał się do salonu. Ówcześnie pytając mnie czy chce iść. Jednakże odmówiłam. Wciąż źle się czułam, ale próbowałam to ukryć. Nie chce by niepotrzebnie się martwił tym bardziej, że często tak mam. To wszystko przez moją chorobę, ale z czasem przyzwyczaiłam się. Zjadłam jednego i pół naleśnika, gdyż zbyt fatalnie się czułam, aby więcej wcisnąć w siebie. Wstałam trzymając się stołu, po czym udałam się do salonu, aby powiedzieć Zayn'owi, że idę się położyć. Praktycznie trzymając się ścian doszłam do pomieszczenia, ale w końcu udało mi się to.
- Z-zayn... idę się położyć, ok? - Przymknęłam oczy, ledwo wypowiadając te słowa.
- Ej Claudia, co jest!? - Malik automatycznie wstał i podszedł do mie.
- Nic. Źle się czuje. - Powiedziałam "gibając" się na wszystkie strony.
- Widzę. Chodź, pomogę Ci. - Powiedziawszy to wziął mnie na ręce, co mnie zaskoczyło. Nie spodziewałam się tego.
- O kurwa. - Właśnie w tym momencie przypomniałam sobie, że od dwóch dni nie zażyłam przepisanych tabletek. To nie dziwie się już dlaczego tak źle się czuje.
- Co jest?
- Nie wzięłam tabletki. - Wyszeptałam.
- Jakiej? Może mam.
- Na pewno nie. - Odparłam tylko.
- To może pójdę do ciebie i je przyniosę?
- Mam ci dać moje klucze do domu?
- Zaufaj mi. - Przez chwile wahałam się, ale z drugiej strony nie mam powodów by mu nie ufać. Jak dotąd tylko "ratował" mnie z różnych sytuacji, a raczej nie na odwrót.
- Dobrze. Klucze są w mojej torebce. Wiesz gdzie mieszkam. Odparłam słabo z braku sił. Zayn zaniósł mnie do sypialni i ułożył na wygodnym materacu. Niemal od razu zapadłam w głęboki sen.

Zayn

Ostatni raz spojrzałem na słodko śpiącą Claudie, po czym udałem się do jej domu. Wydawała się bardzo zdenerwowana, gdy przypomniała sobie o tych tabletach. Musi mieć je przepisane, tylko dlaczego? Szczerze mówiąc przestraszyła mnie dzisiaj. Nie wiedziałem co się dzieje, a rzadko mi się to zdarza.

Gdy już byłem pod właściwymi drzwiami, rozejrzałem się uważnie, po czym  wszedłem do środka i odnalazłem pokój dziewczyny. Hm.. gdzie mogą być te tabletki. Nawet nie powiedziała mi jak wyglądają...
Jasne, szukaj sobie igły w stogu siana.
Po około 10 minutach szukania, znalazłem chyba je. Z ciekawości obróciłem je i przeleciałem wzorkiem zawartość chemiczną. Ogólnie to co zwykle znajduje się w takich wytworach, lecz jedna substancja przykuła moją szczególną uwagę. Dzięki niej śmiertelnicy uodporniają się na wampirze moce. W skrócie nie możemy czytać im w myślach, stosować hipnozy i tym podobne rzeczy. To dlatego tak było z Claudią, długo nie zażywała swoich tabletek, więc substancja przestała działać. I wszystko jasne.

Jednakże najbardziej zdziwił mnie fakt, że są to tabletki na spowolnienie raka. Czyżby Claudia... muszę z nią o tym jak najszybciej porozmawiać.

Czym prędzej udałem się z powrotem do mnie. Dziewczyna wciąż spała, nie miałem serca jej budzić, ale wydaje mi się, że musi tą tabletkę wziąć.
- Claudia.. słonko obudź się.
Nic. Widać, że była padnięta. Zacząłem nią delikatnie trząść, przy tym nawołując jej imię. Nie trwało to długo, w pewnym momencie otworzyła przestraszona oczy, jakby nie wiedziała co się dzieje.
- Przyniosłem ci tabletki. - Powiedziałem w końcu. Nastolatka powoli usiadła widać było, że jest już lepiej, aczkolwiek całkowicie ból nie przeszedł. Podałem jej szklankę wody wraz z tabletką. Niemal od razu ją zażyła.
- Odpocznij.
Dziewczyna przytaknęła i wykonała moje polecenie.  Muszę dowiedzieć się o co chodzi z tymi tabletkami, ale to nie teraz. Jak na razie jest zbyt słaba, potrzebuje wypocząć, abym mógł z nią na spokojnie porozmawiać. Spojrzałem na Claudie, była ubrana w codzienne ubrania. Na pewno jest jej tak niewygodnie spać. Z pobliskiej szafy wyjąłem bluzkę, po czym podszedłem do niej. Ostrożnym ruchem zdjąłem z niej górną część garderoby i założyłem moją o wiele za dużą na nią bluzkę. Wyglądała w niej bardzo pociągająco. Pozbyłem się również jej spodni. Gdy dziewczyna była już gotowa do snu, sam poszedłem wziąć prysznic, po czym ułożyłem się obok niej przykrywając nas cieplutką kołdrą. Wtuliłem się w zgrabne ciało Claudii i tak zasnąłem.
_____________________________________
Hejka ☺ Oto i jestem z nowym rozdziałem dla was :D Trochę krótki i dość mało się dzieje, ale nie mam dziś większego pomysłu. Następny na pewno będzie lepszy :) Za niedługo oboje poznają swoje wzajemne tajemnice i wtedy dowiecie się, dlaczego akurat taki tytuł fanfiction ♥
Do następnego! ♥


środa, 14 października 2015

Rozdział 8

    Gdy rano wstałam nie było obok mnie Zayn'a co mnie nieco zdziwiło. Była godzina 12, wiec w sumie mógł gdzieś wyjść. Ciekawe czy pracuje albo chociaż ile ma lat... właśnie doszło do mnie, że kompletnie go nie znam, to nie w moim stylu. Jeszcze do tego spałam u niego. Przecież równie dobrze mógł okazać się jakimś zboczeńcem. Powolnym tempem zeszłam na dół gdzie znajdowała się kuchnia oraz salon. Uważnie rozejrzałam się za mężczyzną, ale nigdzie go nie dostrzegłam. Wykorzystując ten fakt postanowiłam trochę powęszyć. Właściwie nawet nie wiem czego szukałam, po prostu chciałam czegoś się o nim dowiedzieć

. Ehh niestety  nie miałam dzisiaj tyle szczęścia i nic nie zdołałam znaleźć. Gdy chciałam z powrotem pójść do pokoju, moją uwagę przykuły pewne drzwi z których wydobywało się chłodne powietrze. Nie powiem, zaciekawiło mnie to miejsce. Chciałam tam wejść i tak też uczyniłam. Na moje szczęście klucz dziwnym trafem znajdował się w zamku, więc najzwyczajniej w świecie otworzyłam je. Gdy tylko je uchyliłam przeszły mnie ciarki od panującego tam chłodu, aczkolwiek nie cofnęłam się. Wolnym krokiem weszłam do środka i zapaliłam światło, gdyż panowały tam istne ciemności. Okazało się, że było to coś w stylu chłodni/ spiżarni. Jednakże to co tam zobaczyłam, na długo utknie w mojej pamięci. Mianowicie zamiast wina, którego się spodziewałam, ujrzałam najprawdopodobniej worki krwi, wyglądały jak te szpitalne. Przez dłuższą chwile tak stałam w niemałym szoku. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Nigdy nie spotkałam się z takim widokiem.

Nagle z transu wyrwał mnie dźwięk czyjegoś chrząknięcia. Gwałtownie odwróciłam się, aby wpaść na umięśniona sylwetkę Zayn'a. Całe moje ciało drżało z przerażenia.
- C-co to jest? - Spytałam jąkając się. Natomiast Malik był nadzwyczaj spokojny.
- Co masz na myśli? - Zadał pytanie marszcząc przy tym śmiesznie nos. Wskazałam na regały za mna, aby dać mu znać o co mi chodzi.- Nie rozumiem co w tym dziwnego.
- Kim ty jesteś!? - Panika zawładnęła mym ciałem, nie potrafiłam nad tym zapanować. Czułam się jak dziecko z napadem histerii. Oddychałam ciężko, a bicie mojego serca pewnie słyszał nawet Zayn. Bałam się tego co mogę usłyszeć, ale jednak chciałam znać prawdę. W ciągu mojego życia nasłyszałam się już dość dużo kłamstw.
- Na pewno chcesz znać odpowiedź? - Spytał przyglądając mi się uważnie. Przełknęłam głośno ślinę, ale przytaknęłam głowa, na co Malik powtórzył mój ruch, oblizując wargi. Uh jakie to seksowne...
- Jestem.. lekarzem. - Powiedział, a mnie opadła szczęka.
- Co? - Spodziewałam się raczej czegoś innego. Patrzyłam w jego czekoladowe oczy szukając ironii/żartu/ nie pełnej prawdy, aczkolwiek niczego takiego nie dostrzegłam.
- Lekarzem? - Powtórzyłam  oszołomiona. - W takim razie nie powinieneś być w pracy? - Kolejne podejrzane pytanie. - Z resztą to nie tłumaczy tej całej krwi u ciebie w domu. - Dodałam lekko poirytowana.
- Mam wolne. A co do krwi to ostatnio było włamanie w szpitalu i ordynator powierzył mi zadanie przechowania jej, ponieważ posiadam chłodnie. Coś jeszcze? - Kpine było słychać na kilometr. Nie mogę jakoś w to uwierzyć, nie klei mi się to po prostu. W takim razie dlaczego nie powiedział mi tego wcześniej?
- Nie pytałaś. - Odpowiedział na moje nie zadane pytanie.
- Co?
- Nic. Chcesz herbaty?

Zayn

Matko, niemal co nie wydałem się. Pierwszy raz zdołałem odczytać jej myśli. Muszę dowiedzieć się dlaczego tak się dzieje, bo chyba nigdy nie da mi to spokoju. Musiałem szybko zmienić temat tym bardziej, że udało jej się odnaleźć moją własną "lodówkę" krwi. Byłem wściekły na nią. Fakt. Zostawiłem klucz w drzwiach, ale to nie oznacza, że może tak po prostu do niego wejść. Nikt jej na to nie pozwolił. Wiem, że mi nie zbyt uwierzyła w tego całego lekarza, ale trudno. Może kiedyś powiem jej prawdę, ale jak na razie nie zapowiada się na to. Zrobiłem tę herbatę, aby nie wyjść na idiotę.

Jak zwykle oglądaliśmy jakiś film w salonie, szczerze nawet nie wiem jaki, gdyż Claudia wybierała. Co prawda zaskoczyło mnie, że nie chciała oglądać żadnej komedii romantycznej, a nawet zwykłej, gdyż z tego co powiedziała nie lubi ich. Zatem wybrała film akcji, chyba miał tytuł " Need for speed". Oczywiście spodobał mi się, chyba tylko z tego powodu, że w głównej mierze jest on powiązany z samochodami. Aczkolwiek denerwuje mnie jego fabuła.. przecież jeden z tych główniejszych bohaterów ginie na samym początku filmu, a drugi dwa razy idzie do więzienia.. no bezsens po prostu. Cały film jest tak na prawdę o niczym. No.. nie ważne.
- Będę się już zbierać. - Oznajmiła nagle dziewczyna lekko poprawiając się na kanapie.
- Jak to? - Nie ukrywam, że wolałbym żeby została.
- Tak to. Zayn jest już prawie 18.
- To co? Claudia, nie masz już 5 lat.
- Prawda, ale.. - Jej wypowiedź przerwał dzwoniący telefon. Dziewczyna gwałtownie wstała i wyjęła go z tylnej kieszeni swoich spodni, po czym odebrała.

Claudia

- Tak?
- Cześć córciu, jak się masz? Jak się czujesz? Długo nie dzwoniłaś. - Mama.
- Czuję się dobrze, wszystko jest w porządku. A jak tam u was?
- Też pozytywnie, ogólnie klienci zgodzili się na nasze warunki, dzięki czemu firma tylko zyska.
- To świetnie, już nie mogę doczekać się aż wrócicie. - Powiedziałam nieco ciszej.
- Ah tak. Muszę ci coś powiedzieć. Niestety nasz pobyt trochę się przedłuży..
- Jak to!?
- Claudia, nie denerwuj się. Nie wiem jak długo tu jeszcze będziemy, ale zadzwonię jak tylko będzie coś wiadomo. 
- Oczywiście, jak zwykle. - Powiedziałam z wyrzutem.
- Muszę kończyć, kocham cię.
Nawet nie odpowiedziałam, od razu rozłączyłam się, chowając telefon w poprzednie miejsce. Nie obeszło mojej uwadze, wzrok Zayn'a skierowany prosto na mnie. Westchnęłam opadając bezwładnie na kanapę.
- Co jest? - Spytał wciąż patrząc na mnie.
- Nic.
- Claudia.. - pogroził mi
- Rodzicom potrwa to jednak dłużej.
- W takim razie tym bardziej zostajesz u mnie.
- Zayn.. ja nawet cię nie znam.
Nagle chłopaka jakby to poruszyło, wyprostował się o spojrzał mi głęboko w oczy, przez co poczułam jak odpływam.
- Obawiasz się mnie? - Spytał a ja jak w transie udzieliłam mu oczekiwanej odpowiedzi.
- Tak.
- Dlaczego?
- Nie znam cię, nie ufam ci.
- Mhm. - Zayn spuścił wzrok ze mnie, a ja ocknęłam się. Co to miało być!?

- Wiesz, że możesz mi ufać. Prawda?
Nie odpowiedziałam na to pytanie. Tak na prawdę nie wiem czy mogę. Nie mam pojęcia jakie ma zamiary wobec mnie.
_____________________________________
Hejka :* Martwi mnie fakt, że pod ostatnim rozdziałem, był tylko jeden komentarz.. czy aż tak źle pisze? Jeśli przeczytałeś/aś ten post to proszę o jakikolwiek ślad po sobie. Wystarczy komentarz o treści "Czytam", dla mnie to już będzie motywacja do dalszego pisania. Z góry dziękuję.
Ps. Jesli znacie lub piszcie jakieś FF to zapraszam do zakładki "spam". Osobiście uwielbiam czytać, a często bywa tak, że szukam godzinami odpowiedniego bloga. Każde przeczytane przeze mnie opowiadanie komentuję, nie powiem, że pozytywnie, lecz  po prostu szczerze. :)
Do następnego! ♥ 

środa, 7 października 2015

Rozdział 7

Zayn

Myślałem, że mnie tam coś rozpierdoli gdy ujrzałem Claudie i tego kolesia, który ewidentnie się do niej dobierał. Zauważyłem również, że dziewczyna jest już mocno wstawiona, więc nie sądzę by dała sobie radę sama. Właśnie wtedy obudziła się we mnie ta  "troskliwa" strona i wkroczyłem do akcji. Resztę jak sądzę, już znacie. 

Aktualnie jadę swoim samochodem do mojego domu wraz z nieprzytomną Claudią. Ona jest taka słodka i niewinna gdy śpi.. zresztą zawsze taka jest. Stop. Zayn, o czym ty kurwa myślisz!? To, że jej nie zabiłem jeszcze nic nie oznacza.. prawda? 

Gdy zatrzymałem się pod dużym domem, delikatnie wyciągnąłem dziewczynę, aby jej nie obudzić i zaniosłem do środka, gdzie położyłem ją na łóżku w mojej sypialni.  Ogólnie nikomu nie pozwalam tam przebywać, ale ona jest inna.. imponuje mi z każdym dniem co raz bardziej. Ostatni raz sprawdziłem czy aby na pewno śpi, po czym udałem się do kuchni w celu "zjedzenia" czegoś smacznego. Mówiąc "zjedzenia" mam oczywiście na myśli zimną krew prosto z lodówki. 
Wygodnie rozsiadłem się przed telewizorem z moim ulubionym napojem, po czym zająłem się oglądaniem wiadomości. Ehh jak zwykle tylko o morderstwach mówią.. jakby nie było czegoś ciekawszego albo i nawet ważniejszego.Przecież śmierć jest nieunikniona, co to za różnica czy umrzesz dziś czy jutro? Ale ludzie tego nie zrozumieją.. Bo, żeby zrozumieć śmierć, samemu trzeba umrzeć. 

Claudia

Gdy się obudziłam nie wiedziała co jest grane. Na zewnątrz panował mrok, a ja nawet nie wiem gdzie jestem. W głowie zapaliła mi się czerwona lampka, niestety ostatnie co pamiętam to impreza. Na pewno nie dowiem się niczego wciąż leżąc w nadzwyczaj wygodnym łóżku, które nawet nie wiem do kogo należy. Gwałtownie wstałam, czego od razu pożałowałam. Nieznośny ból głowy dał o sobie znać. Jednakże postanowiłam go zlekceważyć. Potem się tym będę zamartwiać. Powolnym krokiem wyszłam na korytarz, gdzie panowały istne ciemności, podobnie jak na zewnątrz. Chciałam zaświecić światło, aczkolwiek bałam się tego co mogę tam ujrzeć. Gdy w końcu dotarłam do dość sporych rozmiarów salonu, na jednak z kanap dostrzegłam znaną już mi postać. 
- Zayn. - Wyszeptałam mocno zdziwiona. Na prawdę nie pamiętam co działo się wcześniej i to mnie przeraża. Chłopak nawet nie odwrócił się do mnie, lecz dobrze wiedziałam ,że mnie słyszy. Postanowiłam przysiąść się do niego. 
- Co ja tu robię? - Spytałam po pewnym czasie patrząc tępo w telewizor, nawet nie zwracając uwagi co na nim jest. 
- Nie pamiętasz? 
- Gdybym pamiętałam, to bym cię o to nie pytała, nie sądzisz? - Co za idiota. 
- Może grzeczniej, co? - Warknął podenerwowany. 
- A czy mam do tego powód? - Spytałam unosząc do góry jedną brew. 
- A gdybyś wiedziała, że to ja cię uratowałem przed cholernym napaleńcem? - Zadał kolejne pytanie? Czy ja wiem czy to można w sumie nazwać zapytaniem... brzmiało trochę jak wyzwanie. 
- O czym ty mówisz? 
- Jacke. Kojarzysz? 
I w tej oto chwili wszystko do mnie wróciło. 
- O Boże.. - Zatkałam sobie usta dłonią na wspomnienia z przed kilku godzin.(?) Nawet nie wiem która jest godzina. 
- A jednak pamiętasz. 

- Dziękuję. - Powiedziałam po krótkiej chwili. - Gdyby nie ty..
- Spokojnie. Wszystko jest w porządku, po co wracać do przeszłości? 
Uśmiechnęłam się słabo na jego słowa. Wizja Jacke'a i mnie ciągle krążyła mi po głowie. To było straszne... 
Nagle uświadomiła sobie, że Zayn skopał mojego napastnika, aczkolwiek nie ma żadnych zadrapań, okaleczeń, ran.. nic. 
- Jak to możliwe, że nic ci nie jest? 
Malik jakby od razu wiedział o co mi chodzi. 
- Widocznie jestem zbyt dobry. 
- Cóż za skromność. - Przewróciłam oczami na jego słowa. 
- A wiesz w czym jeszcze jestem dobry? - Spytał przybliżając się do mnie. 
- Nie chce wiedzieć. - Odparłam krótko. Oczywiście, że wiem co ma na myśli. Nawet głupi by się domyślił. Zayn tylko zaśmiał się na moją reakcję, lecz nie skomentował tego. 
Dopiero po chwili zauważyłam, że pije coś czerwonego. Oczywiście nie mogłam powstrzymać się przed dopowiedzeniem czegoś. 
- Zalewasz smutki? 
- Co? - Spojrzał na mnie zdezorientowany. Wow choć raz udało mi się zaskoczyć go. Wskazałam na szklankę którą trzymał w dłoni. - A no tak. Oczywiście, że to wino. 
Wydawał się jakby udawał. Tylko co? Chyba nie jestem głupia i znam się na alkoholu.. prawda? 
- Nie poczęstujesz mnie? - Spytałam z udawanym smutkiem. 
- Kobietom nie wolno pić. 
- Ale tato! - Udawałam rozpieszczoną małolatę. W sumie przy nim dobrze się bawiłam i nie narzekałam na marnowanie czasu. Jest środek nocy, a ja śmieje się z prawie obcym facetem. Jestem dziwna... - Dlaczego nie mogę? 
- Nie chce żebyś się upiła... znowu. Już dość dzisiaj wypiłaś, Claudia. 
Zrobiłam obrażoną minę i założyłam ręce na piersi. 
- No co. A kłamie? 
- Ehh no dobra. 
- Nie boli cię głowa? - Spytał z lekkim podejrzeniem. 
- Boli jak jasna cholera. - Przymknęłam oczy i oparłam się o kanapę. 
- Chodź dam ci tabletkę. 
Udaliśmy się do kuchni, gdzie chłopak z jednej z wysokich szafek wyciągnął opakowanie tabletek, ówcześnie sprawdzając ich nazwę, po czym podał mi je. 
- Dzięki. 

Siedzieliśmy tak jeszcze z godzinę, po czym Zayn stwierdził, że muszę się przespać. Nie protestowałam, gdyż faktycznie byłam bardzo zmęczona. 
- Masz tu ubranie, wątpię by było ci wygodnie spać w tej sukience. - Stwierdził spoglądając na mnie od dołu do góry, zatrzymując się dłużej na ustach. Wzięłam od niego ciuchy, dziękując za nie i przebrałam się w nie. 
- Gdzie mam spać? 
- Ze mną. - Na jego słowa przeszły mnie ciarki, ale nie miałam ochoty już się z nim kłócić. Malik położył się na dużym łóżku i odchylił nieco kołdrę z drugiej strony, czekając na mnie. Dopiero gdy ułożyłam się obok niego zauważyłam, że jest on w samych bokserkach. Ja natomiast miałam na sobie "ogromną" bluzkę chłopaka oraz oczywiście bieliznę. Jakoś nie bardzo odpowiadała mi zaistniała sytuacja, ale z drugiej strony pomógł mi już kilka razy, więc chyba mogę mu zaufać, co nie? 
___________________________________________________
Hejka :D Ostatnio mam problem z kompem, gdyż grafika mi siadła i nawet włączyć się nie chce, dlatego nie mam jak pisać rozdziałów ;c Jednakże mój "kochany" kuzyn użyczył mi swojego, dlatego skorzystałam i tak o to jestem ♥ Rozdział krótki, bo tak jak już pisałam nie mam zbytnio do tego warunków aktualnie, ale postaram się coś wykombinować, żebyście nie musieli zbyt długo czekać :)
Do następnego! ♥ 

poniedziałek, 28 września 2015

Rozdział 6

Wreszcie nadszedł długo wyczekiwany piątek, a wraz z nim to co najlepsze, czyli impreza. Aktualnie jest godzina 19:30, a za pół godziny zjawią się przyjaciele, by mnie zabrać ze sobą do domu Jacke'a. Sus jest nadzwyczaj podekscytowana, mogę nawet powiedzieć, że liczy na coś więcej dzisiejszej nocy. Zayn wciąż nie dał o sobie znaku życia, ale szczerze mam to gdzieś. Nie chce, to przecież nie będę go zmuszać, no nie? Odezwie się, jak sobie o mnie przypomni. Wracając do teraźniejszości... aktualnie stoję przed dużą szafą i zastanawiam się w co mam się dzisiaj ubrać. Po dłuższym czasie zdecydowałam się na obcisłą czarną i do tego białe szpilki. Gdy już założyłam na siebie wymienione elementy to zrobiłam sobie dość mocny makijaż i spięłam włosy w eleganckiego koka. Gdy to wszystko zrobiłam usłyszałam dzwonek do drzwi, pewnie to znajomi. Szybkim tempem podeszłam do nich i nie myliłam się.
- Siemka laska. - Jako pierwszy przywitał się Oliver, a następnie dziewczyny. Gdy już pokomplementowałyśmy się, ruszyliśmy w zaplanowane miejsce. Przyjaciele prowadzili zawziętą rozmowę na temat imprezy, ale mnie jakoś nie bardzo to interesowało. Chciałam być już na miejscu i dobrze się bawić, nie zwracając uwagi na nic. 
- Hej Clody, żyjesz? - Spytała mnie siedząca obok Any. 
- Tak, tak. Zamyśliłam się. 
- Ostatnio często ci się to zdarza. - Zauważyła przyjaciółka uśmiechając się przyjaźnie. Aż tak to widać? 

Po około 20 minutach drogi byliśmy w miejscu docelowym. Dom Jacke'a był dość daleko od naszego zamieszkania, dlatego Oliver zgodził się nie pić dzisiejszej nocy, aby móc nas spokojnie odwieźć później do domu. Szczerze podziwiam go. Nie potrafiłabym nie wypić, ani jednego drinka przez całą imprezę. 
- Czas na zabawę! - Wykrzyczała wesoła Sus wchodząc do domu chłopaka, gdzie wszyscy bawili się już w najlepsze. 
- To co najpierw wóda? - Spytała, choć dobrze znała odpowiedź. Wszyscy skierowaliśmy się do małego barku w głębi pokoju i nalaliśmy sobie czystej. Osobiście jeśli mam pić wódkę, to tylko czystą, bez żadnego popicia czy mieszania. 
- Nasze zdrowie! - Wzniosła toast Any, po czym równocześnie zanurzyłyśmy swoje usta w palącym napoju. Gdy mój kieliszek był już pusty oblizałam mimowolnie wargi. 

Trzy godziny później...

Zgubiłam dziewczyny. Aktualnie siedzę sobie na kanapie wśród pijanych ludzi.. zresztą sama nie jestem lepsza. Wypiłam tyle alkoholu, że nie mam pojęcia jak ja wrócę do domu, tym bardziej, że nawet Oliver gdzieś mi zwiał z oczu. W ogóle nie widzę nikogo znajomego, czuje się samotna. Ale co mam w sumie zrobić? Tak po prostu wyjść z imprezy i iść tyle kilometrów do domu? Nawet telefon mi padł, więc nie mam jak zadzwonić po taksówkę lub kogokolwiek. Jestem w czarnej dupie. 
Nagle dostrzegam Jacke'a, idącego w moją stronę. 
- Cześć Claudia. Zatańczysz? - Spytał nawet nie czekając na moją odpowiedź, chwycił dość gwałtownie moją dłoń i poprowadził na parkiet. Ledwo trzymałam się na nogach, a on mi tu mówi o tańczeniu.. pff jasne. 
- Widziałeś gdzieś Sus lub Any? - Spytałam pełna nadziei, patrząc w jego oczy. 
- Ostatnio nie, ale nie wiem czy przypadkiem nie wyszły już. Any źle się czuła z tego co widziałem. 
- Ah no okej. - Nie ukrywałam, że było mi trochę smutno, a nawet głupio. Nie wiem czy do końca mówi prawdę, ale nie jestem trzeźwa  żeby zastanawiać się nad tym. Szczerze to w tej chwili marzyłam tylko o tym, aby położyć się spokojnie spać. 
Nagle ręce Jacke'a znalazły się na moich pośladkach, które mocno ścisnął. Wydałam z siebie ciężkie westchnięcie, a na ustach chłopaka zagościł cwaniacki uśmieszek. Gwałtownie obrócił mnie do siebie tyłem i zaczął macać mój brzuch. Niestety moje ciało również reagowało na jego gesty i zaczęłam lekko się wić pod jego dotykiem. Muzyka nadal trwała, a my.. nawet nie wiem czy można nazwać tą czynność tańczeniem, raczej ocieraliśmy się o siebie. Nagle Jacke chwycił mnie za rękę i poprowadził w nieznane mi miejsce. 
- Gdzie idziemy? - Spytałam spoglądając na niego. Założę się, że gdybym tyle nie wypiła to nie zachowywałabym się tak jak teraz. Przecież ja nie jestem dziwką...
- Tam gdzie nikt nas nie zobaczy. 
Na jego słowa lekko się spięłam. Chciałam wyrwać się z jego uścisku, ale jest zbyt silny. 
- Zostaw mnie. - Wysyczałam przez zaciśnięte zęby. Nie chciałam tego. 
- Jeszcze przedtem ci się podobało, skarbie. 
- Nie rozumiesz? Masz mnie zostawić. - Odparłam trochę głośniej, zatrzymując się. Jacke gwałtownie popchnął mnie na ścianę i przygwoździł moje ręce nad głową. 
- Nie rozkazuj mi, bo źle się to dla ciebie skończy, kochanie. - Powiedział powoli akcentując każde słowo, po czym brutalnie mnie pocałował. Swoim językiem prosił o wejście, lecz nie chciałam mu go dać. Wtedy zjechał dłońmi do moich piersi i chwycił za nie, przez co jęknęłam, a on mógł dostać się do mojej buzi. Byłam w pułapce . Nie mogłam kompletnie nic zrobić, jedynie czekać na jego dalszy ruch. Nagle poczułam jego dłoń w miejscu gdzie nikt jeszcze nigdy mnie nie dotykał. Pewnie już wiecie o co chodzi. Najnormalniej w świecie kreślił kółeczka na moich majtkach. W takiej chwili żałuje, że ubrałam tą cholerną sukienkę. Nie mogłam powstrzymać się od cichuteńkich jęków, gdy zahaczył o mój "guziczek", ale również zdawałam sobie sprawę, że jestem bezsilna. W oczach zagościły łzy, lecz za wszelką cenę, nie pozwoliłam im  je opuścić. To by oznaczało moją słabość, a tego nigdy nie chciałam nikomu okazywać. Mocno zacisnęłam oczy, wolałam nie patrzeć na to co się wokół mnie dzieje. W pewnej chwili nie czułam już na sobie rąk chłopaka. Zdziwiona otworzyłam oczy i ujrzałam.. Zayn'a. 
- Co ty kurwa odpierdalasz!? - Mulat krzyczał na Jacke'a, gdy ten oparł się o ścianę na przeciwko mnie i puścił mi oczko. 
- Nie mów, że ty nie lubisz się czasem zabawić. 
- Owszem, ale kurwa nie gwałcić niewinne laski. - Malik wypowiedział te słowa z słyszalną pogardą w głosie. 
- Oj weź nie przesadzaj, stary. Claudia sama chciała, prawda słońce? - Ostatnie słowa skierował do mnie, na co przeszły mnie ciarki. W jednej chwili Zayn wymierzył mojemu napastnikowi pięścią prosto w sam nos, dzięki czemu polała się z niego krew, ale Malik nie przestawał. "Prał" Jacke'a dość solidnie, a ja natomiast stałam tam jak głupia i patrzyłam na to wszystko. Gdy dostrzegłam u gospodarza imprezy krew, dość dużą jej ilość, zrobiło mi się słabo. Od zawsze byłam wrażliwa na takie widoki. Chwyciłam się ściany, aby nie upaść, lecz przed oczami wciąż miałam białe iskierki, a wszystko wokół zaczęło się rozmywać. Ostatnie co zobaczyłam to Zayn'a chwytającego moje ciało i krzyczącego coś do mnie. Potem film mi się urwał. 
__________________________
Hejka :* Wiem, znów krótki, ale przynajmniej jest :D Ehh miałam dzisiaj ślubowanie i powiem wam szczerze, że cieszę się, że to koniec musztry (choć na chwilę). Może chociaż z tydzień dadzą nam spokoju, przed próbami do pasowania.. ale w sumie mogłam się z tym liczyć idąc do tego liceum., więc teraz nie mam na co narzekać, ani na kogo zwalić hah ;') A jak tam u was? Dużo nauki już macie? Ja mam w cholerkę tak na marginesie. No to co? Do następnego nie? :D ♥

wtorek, 22 września 2015

Rozdział 5

Gdy ujrzałam już cel do którego zmierzam, poczułam ulgę. Nie wiem ile jeszcze byłam w stanie tak biec, jednakże ucieszyłam się na myśl o odpoczynku. Usiadłam na najbliższej ławce, na niewielkim wzgórzu i starałam się unormować oddech. Wzięłam kilka dużych łyków wody, dzięki czemu poczułam się lepiej. Muzyka wciąż dudniała w moich uszach, skutecznie zagłuszając wszystko dookoła. Po około 15 min wszystko już było w porządku i mogłam wracać do biegania tym bardziej, że na zewnątrz zrobiło się już dość chłodno. Gwałtownie wstałam z ławki i chciałam rzucić się w bieg, gdy straciłam równowagę i wylądowałam na brudnej ziemi, ale to nie koniec mojego niesamowitego "szczęścia"... Miejsce w którym się znajdowałam było na niewielkiej górce z której praktycznie poturlałam się na sam dół, nie mogąc się zatrzymać. Gdy wreszcie mi się to udało myślałam, że nie wytrzymam z bólu. Dosłownie każda część ciała mnie bolała... Nie wiem jak ja wrócę do domu. Powoli usiadłam na zimnej trawie i spojrzałam na moje nogi - oba buty były niezasznurowane. Pewnie dlatego się przewróciłam.W miejscu mojego prawego kolana miałam rozdarte dresy i sączyła się z niego krew. Nienawidzę widoku krwi, jestem zbyt "wrażliwa" na to, dlatego od razu zrobiło mi się słabo. Nagle niedaleko siebie usłyszałam cichy szmer, przestraszona starałam się wstać, ale ból nogi w niczym nie pomagał. W końcu udało mi się podnieść i oparłam się o pobliskie drzewo, aby się uspokoić. Może mi się tylko wydawało... Nagle poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu, przez co odskoczyłam przerażona. - Hej, spokojnie. - Rozpoznałam ten głos. - Zayn? - Spytałam cicho, wyostrzając wzrok.Było tak ciemno, że nie byłam nawet w stanie dostrzec osoby przede mną. - Tak. Co się stało? - Ja.. Przewróciłam się. - przez chwile zastanawiałam się jak to okropnie brzmi. - Dasz rade chodzić? - Spytał, dłonią wskazując, że mnie asekuruje. Zrobiłam krok, ale nie mogłam wyprostować nogi przez ból. - Boli - Wyznałam bliska płaczu. Czemu wszystko złe rzeczy przydarzają się właśnie mnie... - Spokojnie. Pomogę ci. - Nim się obejrzałam Zayn niósł mnie na rękach. - Nie noś mnie... Jestem taka ciężka przecież - Narzekałam jak to zwykle mam w zwyczaju. - chyba żartujesz. Jesteś lekka jak piórko. - Na potwierdzenie swoich słów podrzucił mnie lekko w powietrzu, na co pisnęłam zdezorientowana. - Nie bój się. - Łatwo mówić. - Uśmiechnęłam się delikatnie. Szczerze mam dość wrażeń jak na dziś szczególnie, że wszystko mnie boli. Nagle poczułam się bardzo senna, więc wtuliłam się w ciepłe ciało Zayna, które również mnie ogrzewało. Dziwne, że jemu nie jest zimno...


Zayn

Nie ukrywam, nieźle się zdziwiłem gdy dostrzegłem przerażoną Claudię. Nie wiedziałem co się stało, czy ktoś jej coś zrobił.. ale gdy powiedziała mi co się wydarzyło chciało mi się śmiać z jej niezdarności.


Aktualnie niosę smacznie śpiącą dziewczynę do jej domu. Ledwo mogę się powstrzymać, gdy widzę jej zakrwawioną nogę. Musiało boleć... w ogóle co ona robiła tak późno nad rzeką.

Hm.. może biegała?
Wtrącał się głos wewnątrz mnie. Ale to bardzo prawdopodobne, w końcu miała przy sobie wodę oraz słuchawki. Nastolatka była cudowna, a już szczególnie podczas snu. Wyglądała jak niczego winny aniołek. Gdyby to był ktoś inny, to już dawno by nie żył, szczególnie w tak dogodnej dla mnie sytuacji. Natomiast jej nie mogłem tego zrobić, była zbyt krucha i taka delikatna, aby mogła stać jej się krzywda. W jednej z jej kieszeni, znalazłem klucze i otworzyłem dom, po czym rozejrzałem się i zaniosłem Claudię do jak sądzę, jej pokoju. Położyłem ją ostrożnie na łóżku, zastanawiając się co dalej mam zrobić. Przydałoby się opłukać i oczyścić ranę, ale obawiam się, że mogę nie zapanować nad sobą. Ale z drugiej strony myślę, że mam jednak silną wolę i dam radę. Gdy już uporałem się ze swoimi myślami, podszedłem z powrotem do dziewczyny. Równie ostrożnie zdjąłem jej spodnie, przecież muszę mieć odpowiedni dostęp do rany. Nastolatka niebezpiecznie się poruszyła, ale nadal spała. Z łazienki, która znajdowała się obok, przyniosłem wodę utlenioną i kilka wacików. Dobrze, że Claudia śpi, coś mi się wydaje, że do przyjemnych ta sytuacja nie należy.

Gdy już odkaziłem ranę i wyczyściłem zaschniętą krew na nodze, dziewczyna zaczęła niespokojnie się poruszać, aż nagle otworzyła oczy.

- Gdzie ja jestem? - Spytała zaspanym głosem.
- U siebie w domu. - Odpowiedziałem najnormalniej w świecie, aby ją uspokoić. Wyglądała wciąż na przestraszoną, chociaż w sumie nie wiem czemu. Przecież nie wie kim ja jestem, więc nie ma powodu do obaw, a jasnowidzem raczej tez nie jest.
- Jak to? - Wydawało się jakby dopiero teraz zaczęła łączyć fakty. Gwałtownie usiadła na łóżku, rozglądając się. - Przecież nie mówiłam ci gdzie mieszkam.
Gdy to powiedziała,cały się spiąłem. Faktycznie.
- Mówiłaś. - Odparłem pewny siebie patrząc wgłąb jej oczu.
- Nie, nie mówiłam ci. Pamiętałabym. - Co? Czyżby hipnoza nie działa na nią? Jeszcze bardziej mnie zaskakuję, a zarazem przyciąga i ciekawi ta mała istotka.
- Claudia.. to niby skąd miałbym wiedzieć gdzie mieszkasz?
- Nie wiem.
Wyglądała jakby powoli sie poddawała, albo po prostu była zbyt zmęczona na bezsensowne kłótnie.
- No widzisz. Na imprezie mi powiedziałaś.
Przez chwilę jej twarz była intensywnie zamyślona, aż wreszcie odezwała się.
- No dobrze. - Kupiła to.


Claudia

Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Cały ten Zayn wydaje się taki inny niż reszta społeczeństwa. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Mam tylko nadzieję, że uda mi się go bliżej poznać i ocenić. Czuję się bardzo senna, nadal boli mnie noga. Spojrzałam instynktownie w jej stronę.

- Gdzie są moje spodnie? - Spytałam z lekka spanikowana.
- Musiałem oczyścić ci ranę.
Widział mnie w samych majtkach.. no ja nie mogę co za człowiek. Czuję, że moje policzki płoną.
- Nie wstydź się. - Usłyszałam, ale pomimo tego chwyciłam kołdrę i nałożyłam na gołe nogi. - Jesteś sama?
Nie wiem czy robił z siebie takiego idiotę, czy po prostu nim był.
- Nie zauważyłeś?
- Zauważyłem. - Chyba go zezłościłam.
- To po co pytasz?
- Dla pewności, okej?
Nic się już nie odezwałam. Chce być zły, to proszę bardzo. Ułożyłam się wygodnie z zamiarem pójścia spać. Jestem już serio wykończona, a ta krótka drzemka tylko jeszcze bardziej mnie znużyła.
- Masz zamiar iść spać? - Spytał nagle Zayn gdy już odpływałam.
- A dlaczego nie?
- Nie boisz się, że mogę ci coś zrobić?
- Chyba sam nie wierzysz w to co mówisz.
Nie wiem skąd we mnie tyle odwagi, w końcu miał rację. Nie znam go, nie mam pojęcia do czego jest zdolny.
- Jeszcze się przekonasz. - Powiedział powoli wstając i kierując się do wyjścia. - Śpij dobrze, Claudio.
Ta cała sytuacja wydawała się taka dziwna. Nim się obejrzałam, Zayn'a już nie było.
- Cześć...
Powiedziałam choć wiedziałam, że mnie już nie usłyszy. No cóż, nie miałam siły żeby zastanawiać się nad tym, więc po prostu z powrotem ułożyłam się na miękkim łóżku i zasnęłam zagłębiona w swoich myślach.
Nawet nie fatygowałam się, aby zamknąć drzwi wejściowe.


Kolejne dni szkolne

W szkole, jak to zawsze bywa, same nudy na lekcjach, a na zadanie mnóstwo materiału do nauki. W tym tygodniu miałam prawie same sprawdziany, więc nawet nie mogłam nigdzie wyjść, aby odetchnąć. Z przyjaciółmi wychodziłam jedynie na kawę, do pobliskiej kawiarni, aby porozmawiać. Oczywiście nie wspomniałam im o małym spotkaniu z Zayn'em. Nie chcę, aby niepotrzebnie się martwiły, albo same coś "dopowiadały", a znając je to bardzo możliwe. To moja sprawa i niech moją pozostanie. Oliver ostatnio dziwnie się zachowuję, od dnia w którym zorientowałam się, że jakoś bardziej mnie lubi niż resztę zaczął mnie unikać. Nigdzie z nami nie wychodzi, jeśli ja jestem. Czasem nawet nie przywita się jak zawsze, tylko mówi zwykłe "cześć". Jesteśmy tylko znajomymi, czy najlepszymi przyjaciółmi, bo już sama nie wiem...

Rodziców nadal nie ma, a ja wręcz umieram z nudów. Oczywiście w przerwach kiedy się nie uczę. Chcę mieć dobre oceny, nawet jeśli będę musiała zakuwać całe dnie oraz odstawić nieco przyjaciół. Szkoła jest ważna i nie chcę jej zawalić. Ostatnio również zapomniałam wziąć tabletki, którą muszę brać dwa razy dziennie, przez co zemdlałam na wf'ie w szkole. Nikt nie wiedział o co chodzi, jedynie wychowawczyni jest wtajemniczona w moją chorobę i wiedziała co zrobić. Na szczęście nie trzeba było dzwonić po karetkę. Nie chciałabym niepotrzebnego zamieszania, a już szczególnie z mojego powodu. Zayn'a jakoś też nie widuję ostatnio, może mnie unika. Albo po prostu nie ma czasu.. no cóż trudno. Już nie długo piątek, co oznacza wyczekiwaną imprezę u Jacke'a, Mam nadzieję, że wreszcie się porządnie zrelaksuje i wszystko będzie dobrze.
______________________________________
Hejo :* Wiem, że krótki, ale postanowiłam dodać go już, tym bardziej, że ostatnio mało piszę, a akurat znalazłam chwilkę czasu. Tak się okropnie boję.. już w poniedziałek mam ślubowanie i będzie generał komendy, minister jakiś tam itp. Nie wiem dokładnie kto bedzie, ale wiem tylko, że to dość ważne osoby i nie mozemy się pomylić bo zepsujemy reputacje szkoły... ale jak dla mnie najważniejsze jest żeby rodzice nie musieli wstydzić się za mnie heh ;') A jak tam u was? W ogóle podoba wam się mój blog? Liczę na szczerą opinię :)

sobota, 19 września 2015

Rozdział 4

    Nieznośny alarm wybudził mnie z krainy Morfeusza. Ehh dzisiaj szkoła. Jak szybko minął ten weekend... Niechętnie wstałam z wygodnego łóżka i udałam się do łazienki w celu odświeżenia i ogólnie przygotowania się do szkoły. Po około 30 minutach wyszłam gotowa i udałam się do kuchni, aby zjeść śniadanie. Moich rodziców już nie było, wyjechali dzisiaj z samego rana. Ogólnie rzadko zdarzyły im się takie wyjazdy, bo bali się głównie o mnie i moją chorobę.

W szkole nic ciekawego się nie działo, same nudy.. jak to chyba zawsze. Już nie długo maj, co wnioskuje wakacje. Nie mogę się już doczekać, jak skończę tę szkołę.  Najgorsza chyba będzie matura.. muszę się sporo napracować żeby ją zdać zadowalająco.
- Idziesz? - Zawołała Sus gdy przez dłuższy czas nie ruszyłam się z miejsca.
- Tak, tak. - Przytaknęłam i szybko dogoniłam ją. Wybieramy się dzisiaj do galerii. Trzeba w końcu odświeżyć nieco szafę.
- Jak wam poszedł sprawdzian? - Zagadała Any, gdy wychodziłyśmy już ze szkoły.
- Nawet nie tak źle. - Skomentowałam dumna z siebie, że cokolwiek napisałam. Angielski nigdy nie był moją mocną stroną. - A wam?
- Dobrze. Liczę na przynajmniej 4. - Zaśmiała się Any. Dziewczyna nie była przykładem kujona, ale lubiła mieć dobre oceny. W końcu kto by nie chciał..
- Jak zawsze. - Skwitowała roześmiana Sus. Ona natomiast miała lekkie problemy z nauką. Choćby nie wiem ile się uczyła, nawet połowa z tego nie wejdzie jej do głowy.
- Ehh  nie mogę uwierzyć, że to dopiero poniedziałek.. gdzie tam do piątku. - Powiedziała zrezygnowana Sus.
- Damy radę. - Odparłam od niechcenia bardziej, na co dziewczyny zgromiły mnie wzrokiem.
- To co , na zakupy? - Spytała Any gdy doszłyśmy do skrzyżowania.
- No jasne, że tak. - Powiedziałam skręcając w stronę sklepów. - Przyda nam się trochę relaksu.
- Dokładnie. - Przyznały mi racje.

- I jak? - Spytała Sus przymierzając już setną sukienkę. Aktualnie znajdujemy się w galerii, a dokładniej w sklepie odzieżowym przymierzając śliczne ubrania.
- Cudownie. Bierzemy. - Przytaknęła energicznie Any.
- A no właśnie. W piątek szykuje się kolejna domówka. - Oznajmiła ucieszona Suzan.
- Gdzie tym razem? - Spytałam zainteresowana.
- U Jacke'a.
- Kogo?
- Och no weź... mówiłam wam o nim. To chłopak, którego poznałam na ostatniej imprezie. - Westchnęła zrezygnowana.
- I od tak zaprosił cię do siebie na imprezę? - Zaciekawiła się Any. W sumie racja. Tyle co chodzimy do klubów i poznajemy nowych ludzi, to nikt jeszcze nie zaprosił żadnej z nas tak bezpośrednio do siebie. Trochę to podejrzane, ale nie będę się kłócić.

- Idziemy na kawę? - Spytała Any wskazując na mijającą kawiarenkę.
- Jasne. - Obie przytaknęłyśmy w zgodzie, po czym skręciłyśmy w ustalone miejsce.
- To co zawsze? - Zadała kolejne pytanie Anastazja.
- Tak. - Odpowiedziałyśmy i udałyśmy się zająć czteroosobowy stolik pod oknem.
- Jest coś na jutro do szkoły? - Spojrzała na mnie Sus.
- Oprócz zadania z matmy, to chyba nie.

Już po  chwili dostrzegłyśmy zmierzającą w naszą stronę Any wraz z trzema kubkami kawy, które położyła przed każdą z nas niczym kelnerka.
- Jak tam? - Spytała spoglądając na nas.
- Nic, zmęczona już jestem. - Znowu narzekałam na zbyt długie zakupy jak dla mnie.
- Ty weź dziewczyno nie marudź już tak. - Sus spiorunowała mnie wzrokiem.
- No dobra dobra, już się nic nie odzywam. - Zajęłam się piciem mojego napoju. W głowie cały czas mam nieznajomego mężczyznę. Czego on ode mnie chciał?  Wydawał się taki.. inny. Był bardzo tajemniczy, ale zarówno pociągający. Mogłoby się wydawać, że skrywa jakiś mroczny sekret. Zaimponował mi, wzbudził we mnie lekki strach, czego już dawno nie czułam. Moje życie na ogół jest dość zwyczajne, a nawet nudne. Brakuje w nim emocji, ryzyka... przytłacza mnie ta cholerna monotonia. Z resztą jak można mieć 19 lat i wciąż mieszkać z rodzicami...

Widocznie jednak można

Odezwał się  głos wewnątrz mnie, którego z czasem mam coraz to bardziej dość.
- Hej Claudia! - Siedząca obok Any szturchnęła mnie w ramię. W tym momencie jakbym ocknęła się z transu. - O czym tak zawzięcie rozmyślasz, hm? - Zagadnęła dziewczyna.
- O niczym. - Szybko odpowiedziałam. Chyba zbyt szybko, co mogło wzbudzić podejrzenie.
- Nie chcesz, to nie mów. - Odezwała się Anastazja.
- Szczerze, jestem zadowolona z dzisiejszych zakupów. - Usłyszałam głos Suzan. - Przynajmniej teraz wiem w czym pójdę na imprezę do Jackie'a. - Zaśmiała się dziewczyna.

Gdy wróciłam do domu była już 17, a pogoda robiła się już chłodna. Odłożyłam zakupy na łóżku, po czym sprawdziłam wiadomości na facebook'u, a następnie wzięłam się za zadania na jutrzejszy dzień. Nie mogę uwierzyć w to, że dopiero jest poniedziałek... jeszcze cały tydzień.

- Jeżeli "6x" to 360 podzielone na dwa, to "x" jest równe... - chwila ciszy na przemyślenie. - 30!
Liczyłam na głos. Tak jakoś łatwiej mi wchodzi wszystko do głowy, a przecież nawet przy robieniu zadań ważne jest, aby je rozumieć. Uwielbiam uczucie, gdy potrafię sama rozwiązać zadania, szczególnie z matematyki i do tego wszystko rozumieć. Szczęśliwa zamknęłam zeszyt odkładając go na biurko. Nagle poczułam gwałtowny przypływ energii. Miałam ochotę dosłownie na wszystko, byleby się ruszać i coś robić. Postanowiłam skorzystać z tego i pójść trochę pobiegać. Nie zważałam na to, że jest już godzina 20:30, a jutro idę do szkoły. Po prostu chce to zrobić, więc to zrobię.
Pospiesznie wybrałam z szafy długie dresy oraz bluzę. Na zewnątrz jest już dość zimno, a nie chce być chora. Przed wyjściem chwyciłam duże słuchawki nauszne w kolorze białym i mp3, w ostatniej chwili przypomniałam sobie o małej butelce wody. . Nawet nie siłowałam się, żeby brać telefon, jeszcze by mi wypadło i roztrzaskał się. Zamknęłam dom i już  takim wolnym biegiem ruszyłam w stronę pobliskiej rzeki. Często tam biegam, aby później zregenerować siły na łonie natury, tym bardziej, że tam praktycznie nikogo nie ma.
_________________________________________
Tak, wiem. Zawaliłam. 2 tygodnie bez rozdziału.. możecie mnie zabić ;') Przepraszam, ale na prawdę nie miałam czasu. Co chwile tylko nauka, a jeśli nie to próby do akademii lub musztra. Tak troszkę nie wyrabiam już z tym wszystkim. W zeszły week nie napisałam, ponieważ byłam na koncercie i no wybaczcie ale wróciłam bardzo późno w nocy :) Postaram się wam to jakoś wynagrodzić. Ps. Wreszcie zaczyna się jakaś akacja :D
Miłego! ♥

niedziela, 6 września 2015

Rozdział 3

Obudziłam się przez promienie słoneczne wpadające przez okno wprost na moją twarz. Uwierzcie mi, to nie zbyt przyjemne, a już szczególnie gdy ma się takiego kaca. W sumie czego się mogłam spodziewać po takiej ilości alkoholu. Na imprezie nie byliśmy już tak długo, może z jakąś godzinę jeszcze. Cały czas zastanawia mnie ten dziwny mężczyzna, który wtedy mnie zaczepił. Może był już pijany i dlatego tak nietypowo się zachowywał, w końcu obok był klub. Ehh czas wreszcie wstawać z tego łóżka.
Powolnym krokiem udałam się do łazienki, aby wziąć poranną toaletę oraz się ubrać. Po około 20 minutach wyszłam w pełni gotowa do codziennego funkcjonowania.

- Claudia! Chodź na śniadanie. - Zawołała mama z kuchni.
- Już idę! - Odpowiedziałam jej zamykając drzwi od mojego pokoju. Wchodząc do kuchni poczułam zapach świeżego chleba oraz jajecznicy z bekonem. Zajęłam miejsce przy stole, obok taty i czekałam na swoją porcję. Dzisiaj niedziela, więc oboje rodziców ma wolne.
- Dziękuję. - Powiedziałam gdy rodzicielka postawiła przede mną talerz.

- Masz jakieś plany na dziś? - Zwróciła się do mnie mama, gdy siedzieliśmy wszyscy w salonie.
- Nie, ale raczej wyjdę gdzieś z dziewczynami.
- Oh no dobrze. Pamiętasz, że już jutro wyjeżdżamy, prawda? - Ah tak. Zapomniałam wam powiedzieć. Moi rodzice jutro jadą na drugi koniec kraju w sprawach biznesowych, nawet nie wnikam o co chodzi, bo i tak nie bardzo mnie to interesuję.
- Tak, mamo wiem. - Powiedziałam znudzonym głosem. Przypomina mi to już od dawna.
- Masz uważać na siebie, żebyś znowu nie zasłabła.
- Mamo.. ja nie mam dziewięciu lat, tylko dziewiętnaście. - Zaśmiałam się pod nosem. A co do omdlenia.. to tak. Zdarzyło mi się kilka razy stracić przytomność, ale przy moim stanie do normalne.
- A czy ja już nie mogę martwić się o moje dziecko?
- Problem w tym, że ja już nie jestem dzieckiem. - Lekko uśmiechnęłam się do niej, co od razu odwzajemniła.
- No wiem, wiem. Teraz to tylko chłopaki ci w głowie, a nie rodzice. - Tym razem to ona zachichotała.
- Nie zaczynaj. - Zgromiłam ją wzrokiem na żarty, po czym minęłam ją i poszłam do swojego pokoju.
Wyjęłam laptopa spod łóżka, po czym zalogowałam się na facebook'a. Sprawdzając aktywnych znajomych natknęłam się na całą trójkę dostępną. Od razu kliknęłam na konferencje, w której jest właśnie nasza czwórka.

Ja: Hej, jakieś plany na dziś?

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.

Any: Muszę się coś pouczyć na jutro. 
Sus: Tak mnie głowa napierdala, że na pewno nigdzie się dzisiaj nie ruszam.

 Eh.. całe dziewczyny.

Ja: Czyli co? Mam cały dzień siedzieć sama? ;c
Sus: Ciesz się, że przynajmniej dobrze się czujesz.
Oliver: Trzeba było tyle nie pić, Sus. 

Spytać się o jedną rzecz, a już zaczyna się temat o wszystkim. Jejku jak ja kocham moich przyjaciół.

Ja: A ty Oliver? Masz czas? 

Spytałam z nadzieją, kurde cały dzień będę w domu gnić? No chyba nie.

Oliver: Wiesz, że jutro jest sprawdzian, nie? 
Ja: Co ty pierdolisz? 
Oliver: No nie pamiętasz? 
Any: Oli ma rację. Był zapowiadany już dawno.
Ja: O kurwa. 
Oliver: Brawo. 
Any: Mogę do ciebie przyjść i się pouczymy. 
Oliver: Też mogę pomóc. 
Ja: To dobry pomysł, bo ja kurwa nic nie umiem.
Any: Skapłam się. 
Ja: To co za 15 minut u mnie? 

Moi przyjaciele mieszkają blisko mnie, więc spokojnie zdążą.

Oliver: Okej.

Wylogowałam się z portalu, po czym włączyłam muzykę z laptopa i zaczęłam ogarniać nieco pokój. Ogólnie zawsze mam porządek, ale gdy ma ktoś przyjść, to wolę jednak by wszystko było na swoim miejscu. Gdy pomieszczenie było już idealnie posprzątane, zeszłam na dół by poinformować mamę o gościach.
- Zaraz przyjdą do mnie Any z Oliverem. Będziemy się uczyć.
- Dobrze, choć nie jestem pewna czy na prawdę będzie się uczyć. - Zgromiła mnie wzrokiem mama, na co zaśmiałam się pod nosem.
- Na prawdę, mamo. - Powiedziałam wzdychając znudzona. - Jutro mam sprawdzian, a nawet nie wiem z czego on jest. - Dodałam, żeby mi uwierzyła.
- Cała Claudia. - Zachichotał tata pod nosem.
Nie czekałam już na dalszy zwrot wydarzeń, tylko udałam się do kuchni, w celu napojenia.

Godzinę później...

- Rozumiesz do wreszcie? - Spytał lekko zmęczony Oliver.
- Tak, tak, rozumiem. - Powiedziałam, choć szczerze nadal nie miałam pojęcia. Chemia to nie jest mój mocny przedmiot.
- Okej.. - Westchnęła Any, po czym zbliżała się do mnie. - A teraz powiesz nam co się wczoraj stało?
Jej pytanie kompletnie wybiło mnie z tropu.
- Nie wiem o co ci chodzi.
- Wtedy kiedy wyszłaś, rozmawiałaś z kimś.
- Skąd wiesz? - Skąd ona może to wiedzieć? Przecież nie było jej tam..
- Widziałam was.
- Obserwowałaś mnie?
- Nie. Po prostu długo cię nie było, martwiłam się.
Any nie potrafi kłamać, dlatego w sumie uwierzyłam jej.
- Więc? Kim był ten mężczyzna? - Dopytywała dalej.
- Znajomy. - Nie chciałam żeby wiedziała, że rozmawiałam z nieznajomym, którego właściwie znam tylko imię.  Any na pewno uznałaby mnie za nierozsądną, względem mojego zachowania.
- Jakoś nie wyglądał, żeby był naszym wieku. - Wtrącił się po raz pierwszy Oliver.
- A kto powiedział, że jest w naszym wieku? - Odgryzłam się. No kurde serio? To moje życie i mogę robić w nim co chcę. Wiem, że to moi przyjaciele, ale bez przesady. Jeśli nie powiedziałam im sama, to widocznie nie chcę aby o tym wiedzieli.
- Czyli teraz bierzesz się za starszych?
Teraz to już przegiął. Ledwo z nim rozmawiałam, a on oskarża mnie o Bóg jeden wie co.
- Przepraszam bardzo, a czy ja przespałam się z nim, czy tylko zamieniłam kilka zdań?
- Nie wiem, bo tak się składa, że nawet nie chcesz nam powiedzieć nic.
- Bo widocznie nie jest to istotne.
- A jednak nas to interesuję.
- Niby dlaczego?
- Bo zależy nam na tobie.
W jego głosie mogłam wyczuć nutkę zawodu. Nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Przepraszam okej? Może faktycznie powinnam powiedzieć wam o tym mężczyźnie, ale nie uważałam tego za coś szczególnego.
- Na drugi raz może nie rozmawiaj z nieznajomymi. - Powiedział z wyrzutem Oli. No kurde gorzej niż moja mama.
- Wiem co robię.
- To dlaczego zachowujesz się jak dziecko?
- Ja jak dziecko.. - Prychnęłam pod nosem.
- Tak. Nawet małe dzieci wiedzą, że nie wolno rozmawiać z nieznajomymi.
- Sądzę, że z tej rozmowy nic nie wyniknie. - Skomentowałam szybko, aby przestał wreszcie tak gadać. Założę się, że gdyby wiedział o mojej chorobie, na pewno by mnie zrozumiał.
- Masz rację. Pójdę już.
- Ja też będę się już zbierać. - Wtrąciła się Any, która jak dotąd siedziała jak zahipnotyzowana i wsłuchiwała się naszej konfrontacji.
- Odprowadzę was.

Gdy Any wyszła wcześniej żegnając się z nami, Oliver dopiero ubierał buty.
- Claudia.. ja przepraszam cię za tamto.
Zaczął nieco speszony, aż dziwne gdyż przyjaciel zawsze był pewny siebie.
- Nie ma o czym gadać. - Machnęłam ręką w celu zaprzestania jego przeprosin.
- Właśnie, że jest.
Patrzyłam na niego i czekałam co jeszcze ma mi do powiedzenia.
- Zrozum, że martwię się o ciebie. Nie chcę żeby coś ci się stało.
- Doceniam to, ale ja na prawdę nie mam już 5 lat. Potrafię sama o siebie zadbać.
- To nie zmienia faktu, że chcę troszczyć się o ciebie.
Jakoś dziwne to było dla mnie.. Dlaczego nagle zaczął tak intensywnie interesować się moim życiem?
-Czemu?
- Bo jesteś moją przyjaciółką.. to chyba normalne.
- Jakoś o Any czy Sus tak się zamartwiasz...
Nie mogłam tego pojąć.
- Widocznie ty, jesteś tą najbliższą, za którą poszedłbym w ogień.
Jego odpowiedź wryła mnie w ziemie. Czy on.. może coś do mnie czuć? Bez zastanowienie wtuliłam się w niego.
- Dziękuję, że jesteś.
- Zawsze będę.

_______________________________
Hejka.. przepraszam, że tyle nie pisałam, ale wiecie nowa szkoła, a nam już zadają mnóstwo zadań i do tego nauka...  Ale jednak udało mi się dzisiaj skończyć ten rozdział i mam nadzieję, że przy następnym nie zejdzie mi tak długo :)

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział 2

    Już ponad trzy godziny jesteśmy w tym miejscu, prawie cały czas tańczymy. Jednak nie jest tak źle, jak myślałam, że będzie. Sus jak zawsze zdołała  już wyrwać jakiegoś przystojniaka i właśnie świetnie się z nim bawi. Aktualnie zbliża się godzina 2 w nocy, a ja powoli robię się senna. Może to przez nadmiar alkoholu, który ciągle wypełnia moje ciało.
- Kolejne drinki idą! - Zawołała wesoła Sus idąc w naszą stronę.
- Dzięki. - Powiedziałam odbierając swój kolorowy napój.
- Mówiłem ci, że ja nie pije dzisiaj. - Odezwał się Oliver gdy przyjaciółka podawała mu alkohol. Było widać po Sus, że jest już mocno najebana.
- Oh Oli nic nie będzie po jednym drinku. - Zaśmiała się jak to miała w zwyczaju i położyła szklankę przez chłopakiem na stole. Aktualnie siedzimy w loży i jak już wiedziecie pijemy pyszny napój.
- Za niedługo będziemy się zbierać. - Odezwałam się po długiej ciszy. Na moje słowa Sus jakby zpoważniała.
- Co ty gadasz dziewczyno! Impreza dopiero się rozkręca!
- Nie, Sus. Ja nawet nie chciałam tu przychodzić.
- Nie przesadzaj!
Westchnęłam przeciągle, czemu ona musi być taka dziecinna. Dla niej liczy się tylko zabawa, nawet nie bierze pod uwagę tego, że jutro idziemy do szkoły.
- Zadzwonie do Any. - Poinformowałam, gdy tylko o niej sobie przypomniałam.
- Po co? Na pewno dobrze się bawi. - Skomentowała Sus znacząco poruszając brwiami. Nie lubię pijanej Sus. Wtedy nikt dla niej się liczy, wszystko jest takie dziecinnie proste i zero problemów.

Odeszłam trochę od przyjaciół i wyciągnęła telefon z torebki, po czym wybrałam numer do Any.
jeden sygnał...
drugi sygnał...
trzeci sygnał....
Kurde nie odbiera. Może faktycznie jest zbyt zajęta żeby rozmawiać... sama już nie wiem.
Wole jednak się upewnić, więc postanowiłam napisać do niej wiadomość.
Spojrzałam na roześmianą parę przyjaciół, którzy świetnie się bawili. Już po dwóch minutach dostałam odpowiedź od Any, przez co poczułam ulgę. Martwiłam się o nią.

Schowałam z powrotem urządzenie do torebki i wróciłam do stolika.
- I co z Any? - Spytał na wstępie Oliver.
- Wszystko okej, wróciła wcześniej do domu. - Wytłumaczyłam spoglądając w jego brązowe oczy.
- To dobrze.
- Mówiłam, że nic jej nie jest. - Sus jak zwykle musiała wtrącić swoje trzy grosze.
- Ale wolałam to sprawdzić. - Odpowiedziałam tylko, na jej dość chamski komentarz.
- Chodźcie tańczyć! - Krzyknęła uradowana Sus, tak jakby nie słyszała nawet tego co powiedziałam.
- Nie przejmuj się nią. - Szepnął mi na ucho Oliver, tak abym tylko ja mogła do usłyszeć. W odpowiedzi uśmiechnęłam się tylko do niego, po czym podbiegłam do tańczącej Sus.

Przetańczyliśmy dobre kilka piosenek zanim przekrzykując muzykę poinformowałam przyjaciół, że idę odpocząć. Usiadłam na poprzednim miejscu przy stoliku  i próbowałam unormować oddech. W jednej chwili bardzo źle się poczułam i praktycznie "nie miałam czym oddychać". Powoli wstałam z kanapy i udałam się na zewnątrz, aby odetchnąć. Gdy wreszcie udało mi się przedostać przez te wszystkie spocone ciała, otworzyłam ciężkie drzwi i rozejrzałam się za czymś do siedzenia. Praktycznie od razu dostrzegłam ławkę, nieco oddaloną od klubu, po czym podeszłam tam i usiadłam na niej. Z torebki wygrzebałam zalecane tabletki i wzięłam jedną. Powinno pomóc..

*Perspektywa Zayn'a*

Dzisiaj postanowiłem pospacerować po pobliskim parku. Lubię czasem tak wyskoczyć na przekąskę..
Gdy udało mi się już wbić w kilka naiwnych panienek, dostrzegłem . Siedziała samotnie na zupełnie nieoświetlonej ławce. Wydawała się zdenerwowana, gdyż bicie jej serca słyszałem już z daleka. Podszedłem do niej cichutko.
- Cześć. - Wyszeptałem do jej ucha, na co dziewczyna aż podskoczyła ze strachu. Gwałtownie się odwróciła, przez co nasze twarze dzieliły milimetry, aczkolwiek nie odezwała się. Wyglądała jak sparaliżowana.
- Wszystko w porządku? - Spytałem nie przestając patrzyć na jej piękną szyję. Miałem taką cholerną ochotę zagłębić w niej moje kły i posmakować jej zapewne przepysznej krwi, ale jednak coś mnie hamowało.
- Tak. - Odparła cicho i spuściła wzrok na swoje dłonie. To było dość.. urocze. Co? Stop Malik.
- Nie wygląda. - Wciąż dążyłem ten temat.
- A jednak tak jest. - Widać było, że nie ma ochoty na pogawędkę z nieznajomym.
Hm zjeść ją czy też nie..?O  to jest pytanie.
Usiadłem obok niej na ławce. Zdziwiło mnie, że dziewczyna nawet się nie odsunęła przez moją bliskość.
- Jak się nazywasz? - Zadałem kolejne pytanie.
- Claudia. - Odpowiedziała niemal od razu, bez żadnych gierek.
- Jestem Zayn. - Wyciągnąłem dłoń w jej stronę, którą od razu przyjęła.
- Nie boisz się? - Zadziwiało mnie jej beztroskie zachowanie względem mnie.
- Nie, a powinnam? - Spytała zaczepnie.
- No nie wiem, ale wiesz.. jesteś tu sama.. w nocy. Czy tyle faktów nie wystarczy? - Uśmiechnąłem się do niej przelotnie.
- Co ma być to będzie. - Westchnęła przeciągle. Już miałem się odezwać, lecz uprzedził mnie jej telefon. Dziewczyna odczytała jak sądzę sms'a, po czym gwałtownie wstała.
- Muszę już iść... cześć. - I już jej nie było. Dziwna istota, aczkolwiek bardzo mnie zafascynowała. Najdziwniejsze w niej było to, że nawet nie zdołałem odczytać jej myśli. Nigdy mi się to jeszcze nie zdarzyło.. no chyba że ktoś zażywał regularnie pewną substancję. No cóż wiem jedno.
 Nie odpuszczę jej sobie.
_____________________________________
I jak wam podoba się 2 rozdział? Jejku jutro do szkoły, a jeszcze niedawno było zakończenie ;')
Okropnie boję się nowej szkoły i nie wiem jak to wszystko będzie.. :c

niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział 1

- Na prawdę musimy tam iść? - Dopytywałam po raz kolejny. Nie czułam się dziś najlepiej i nie miałam ochoty na imprezy.
- Tak, Clody. (czyt. Klodi)- Westchnęła znudzona Susan. Przyjaciółka zawsze lubiła wymyślać dziwne skróty czy pseudonimy innym. Na prawdę mam na imię Claudia, lecz Sus nazywa mnie  Clody, a już szczególnie gdy czegoś chce. 
- Dobrze ci to zrobi. - Dodała druga z moich przyjaciółek, Anastazja. Uwielbiam je, ale bardzo denerwuję mnie, gdy wręcz karzą mi coś robić. Dziś jest jeden z tych dni, gdy mam ochotę zamknąć się w swoim pokoju i przeleżeć cały dzień. A co do imprez to kocham je, ale tak jak już wspominałam nie mam dzisiaj nastroju.
- Eh niech wam będzie. - Westchnęłam poprawiając ostatni raz włosy.
- Wyglądamy zajebiście! - Krzyknęła wesoła Any (czyt. Eni), na co wszystkie zaśmiałyśmy się.
- Masz szczęście, że nie ma moich rodziców w domu. - Zwróciłam się do Any rozbawiona. Rodzice nigdy nie akceptowali przeklinania u dziewczyny. Nawet w tym wieku, jakim jest dziewiętnaście lat  potrafią zwracać mi uwagę. Pewnie dziwi was czemu dalej mieszkam z rodzicami, prawda? Otóż jestem chora na pewną chorobę, więc małżeństwo woli mieć mnie cały czas "na oku".

Nagle po pomieszczeniu rozległ się dźwięk sms'a. Wszystkie spojrzałyśmy w stronę telefonu Susan.
- Oliver będzie za 5 minut. - Oznajmiła dziewczyna, czytając wiadomość od naszego przyjaciela.
W pośpiechu zbierałyśmy  najpotrzebniejsze rzeczy, które były porozrzucane po pokoju do torebek, po czym udałyśmy się do drzwi.  Przed wyjściem schowałam jeszcze przepisane tabletki, które muszę zażywać dwa razy dziennie.  
- No siema laski. - Przywitał się z nami Oliver. Chłopak jest od nas starszy o rok i jest dość wysportowany.
- Hejka. Jedziemy? - Spytała zniecierpliwiona Sus, przekładając przy tym ciężar ciała na drugą nogę.
- Jasne, chodźcie.

Po około 10 minutach drogi byliśmy już pod jednym z najpopularniejszych klubów - Secret.  Już na zewnątrz można było usłyszeć dudniącą z głośników muzykę oraz dostrzec niekończącą się kolejkę przy wejściu.
- Tu jest z godzinę stania! - Skomentowałam zrezygnowana i głośno westchnęłam. Na co ja się pisałam... ah tak. To oni mnie do tego zmusili. Wredne małpy.
- Nie przesadzaj, Clody. Nim się obejrzysz już będziemy szaleć na parkiecie. - Zaśmiała się wesoła Any. Jej to zawsze humor dopisuje. W sumie co się dziwić, ma wszystko. Począwszy na urodzie, a kończywszy na pieniądzach. To znaczy ja też nie mam w zasadzie na co narzekać, ale jak to każdy, posiadam kompleksy.

Jednak nie było tak źle i weszliśmy po ok 20 minutach. Gdy tylko przekroczyliśmy próg klubu odurzył mnie zapach alkoholu oraz tytoniu. Nie zabrakło również widoku spoconych ciał, które macają się nawzajem.
- Chodźcie się napić! - Krzyknęła Sus i chwyciła nas za dłonie, udając się w stronę baru.
Sus bywa dość porywcza, lecz wie czego chce i jak do tego dotrzeć i tego jej chyba najbardziej zazdroszczę.
- Cztery martini z lodem poproszę. - Przyjaciółka zwróciła się do mężczyzny za ladom.
- Ja nie pije. Jestem samochodem, nie pamiętasz? - Zaśmiał się Oliver, na co Sus zrobiła śmieszną minę.
- Ahh to trudno. Dwa dla mnie! - Również zaśmiała się głośno, po czym podała każdemu swojego drinka.
- Imprezę czas zacząć! - Krzyknęła Any unosząc w górę swój napój, po czym każdy ponowił jej ruch.
_______________________________
Hejka ^^ No to lecimy z kolejnym FF, mam nadzieję, że to również spodoba wam się jak poprzednie :D Piszcie opinię na jego temat ♥
Ps. Mam mały problem zz zwiastunem na bloga, bo program mi nie działa ;c ale wkrótce zrobię i dodam <3
Ps2. FF dostępne również na wattpadzie. [LINK]