poniedziałek, 28 września 2015

Rozdział 6

Wreszcie nadszedł długo wyczekiwany piątek, a wraz z nim to co najlepsze, czyli impreza. Aktualnie jest godzina 19:30, a za pół godziny zjawią się przyjaciele, by mnie zabrać ze sobą do domu Jacke'a. Sus jest nadzwyczaj podekscytowana, mogę nawet powiedzieć, że liczy na coś więcej dzisiejszej nocy. Zayn wciąż nie dał o sobie znaku życia, ale szczerze mam to gdzieś. Nie chce, to przecież nie będę go zmuszać, no nie? Odezwie się, jak sobie o mnie przypomni. Wracając do teraźniejszości... aktualnie stoję przed dużą szafą i zastanawiam się w co mam się dzisiaj ubrać. Po dłuższym czasie zdecydowałam się na obcisłą czarną i do tego białe szpilki. Gdy już założyłam na siebie wymienione elementy to zrobiłam sobie dość mocny makijaż i spięłam włosy w eleganckiego koka. Gdy to wszystko zrobiłam usłyszałam dzwonek do drzwi, pewnie to znajomi. Szybkim tempem podeszłam do nich i nie myliłam się.
- Siemka laska. - Jako pierwszy przywitał się Oliver, a następnie dziewczyny. Gdy już pokomplementowałyśmy się, ruszyliśmy w zaplanowane miejsce. Przyjaciele prowadzili zawziętą rozmowę na temat imprezy, ale mnie jakoś nie bardzo to interesowało. Chciałam być już na miejscu i dobrze się bawić, nie zwracając uwagi na nic. 
- Hej Clody, żyjesz? - Spytała mnie siedząca obok Any. 
- Tak, tak. Zamyśliłam się. 
- Ostatnio często ci się to zdarza. - Zauważyła przyjaciółka uśmiechając się przyjaźnie. Aż tak to widać? 

Po około 20 minutach drogi byliśmy w miejscu docelowym. Dom Jacke'a był dość daleko od naszego zamieszkania, dlatego Oliver zgodził się nie pić dzisiejszej nocy, aby móc nas spokojnie odwieźć później do domu. Szczerze podziwiam go. Nie potrafiłabym nie wypić, ani jednego drinka przez całą imprezę. 
- Czas na zabawę! - Wykrzyczała wesoła Sus wchodząc do domu chłopaka, gdzie wszyscy bawili się już w najlepsze. 
- To co najpierw wóda? - Spytała, choć dobrze znała odpowiedź. Wszyscy skierowaliśmy się do małego barku w głębi pokoju i nalaliśmy sobie czystej. Osobiście jeśli mam pić wódkę, to tylko czystą, bez żadnego popicia czy mieszania. 
- Nasze zdrowie! - Wzniosła toast Any, po czym równocześnie zanurzyłyśmy swoje usta w palącym napoju. Gdy mój kieliszek był już pusty oblizałam mimowolnie wargi. 

Trzy godziny później...

Zgubiłam dziewczyny. Aktualnie siedzę sobie na kanapie wśród pijanych ludzi.. zresztą sama nie jestem lepsza. Wypiłam tyle alkoholu, że nie mam pojęcia jak ja wrócę do domu, tym bardziej, że nawet Oliver gdzieś mi zwiał z oczu. W ogóle nie widzę nikogo znajomego, czuje się samotna. Ale co mam w sumie zrobić? Tak po prostu wyjść z imprezy i iść tyle kilometrów do domu? Nawet telefon mi padł, więc nie mam jak zadzwonić po taksówkę lub kogokolwiek. Jestem w czarnej dupie. 
Nagle dostrzegam Jacke'a, idącego w moją stronę. 
- Cześć Claudia. Zatańczysz? - Spytał nawet nie czekając na moją odpowiedź, chwycił dość gwałtownie moją dłoń i poprowadził na parkiet. Ledwo trzymałam się na nogach, a on mi tu mówi o tańczeniu.. pff jasne. 
- Widziałeś gdzieś Sus lub Any? - Spytałam pełna nadziei, patrząc w jego oczy. 
- Ostatnio nie, ale nie wiem czy przypadkiem nie wyszły już. Any źle się czuła z tego co widziałem. 
- Ah no okej. - Nie ukrywałam, że było mi trochę smutno, a nawet głupio. Nie wiem czy do końca mówi prawdę, ale nie jestem trzeźwa  żeby zastanawiać się nad tym. Szczerze to w tej chwili marzyłam tylko o tym, aby położyć się spokojnie spać. 
Nagle ręce Jacke'a znalazły się na moich pośladkach, które mocno ścisnął. Wydałam z siebie ciężkie westchnięcie, a na ustach chłopaka zagościł cwaniacki uśmieszek. Gwałtownie obrócił mnie do siebie tyłem i zaczął macać mój brzuch. Niestety moje ciało również reagowało na jego gesty i zaczęłam lekko się wić pod jego dotykiem. Muzyka nadal trwała, a my.. nawet nie wiem czy można nazwać tą czynność tańczeniem, raczej ocieraliśmy się o siebie. Nagle Jacke chwycił mnie za rękę i poprowadził w nieznane mi miejsce. 
- Gdzie idziemy? - Spytałam spoglądając na niego. Założę się, że gdybym tyle nie wypiła to nie zachowywałabym się tak jak teraz. Przecież ja nie jestem dziwką...
- Tam gdzie nikt nas nie zobaczy. 
Na jego słowa lekko się spięłam. Chciałam wyrwać się z jego uścisku, ale jest zbyt silny. 
- Zostaw mnie. - Wysyczałam przez zaciśnięte zęby. Nie chciałam tego. 
- Jeszcze przedtem ci się podobało, skarbie. 
- Nie rozumiesz? Masz mnie zostawić. - Odparłam trochę głośniej, zatrzymując się. Jacke gwałtownie popchnął mnie na ścianę i przygwoździł moje ręce nad głową. 
- Nie rozkazuj mi, bo źle się to dla ciebie skończy, kochanie. - Powiedział powoli akcentując każde słowo, po czym brutalnie mnie pocałował. Swoim językiem prosił o wejście, lecz nie chciałam mu go dać. Wtedy zjechał dłońmi do moich piersi i chwycił za nie, przez co jęknęłam, a on mógł dostać się do mojej buzi. Byłam w pułapce . Nie mogłam kompletnie nic zrobić, jedynie czekać na jego dalszy ruch. Nagle poczułam jego dłoń w miejscu gdzie nikt jeszcze nigdy mnie nie dotykał. Pewnie już wiecie o co chodzi. Najnormalniej w świecie kreślił kółeczka na moich majtkach. W takiej chwili żałuje, że ubrałam tą cholerną sukienkę. Nie mogłam powstrzymać się od cichuteńkich jęków, gdy zahaczył o mój "guziczek", ale również zdawałam sobie sprawę, że jestem bezsilna. W oczach zagościły łzy, lecz za wszelką cenę, nie pozwoliłam im  je opuścić. To by oznaczało moją słabość, a tego nigdy nie chciałam nikomu okazywać. Mocno zacisnęłam oczy, wolałam nie patrzeć na to co się wokół mnie dzieje. W pewnej chwili nie czułam już na sobie rąk chłopaka. Zdziwiona otworzyłam oczy i ujrzałam.. Zayn'a. 
- Co ty kurwa odpierdalasz!? - Mulat krzyczał na Jacke'a, gdy ten oparł się o ścianę na przeciwko mnie i puścił mi oczko. 
- Nie mów, że ty nie lubisz się czasem zabawić. 
- Owszem, ale kurwa nie gwałcić niewinne laski. - Malik wypowiedział te słowa z słyszalną pogardą w głosie. 
- Oj weź nie przesadzaj, stary. Claudia sama chciała, prawda słońce? - Ostatnie słowa skierował do mnie, na co przeszły mnie ciarki. W jednej chwili Zayn wymierzył mojemu napastnikowi pięścią prosto w sam nos, dzięki czemu polała się z niego krew, ale Malik nie przestawał. "Prał" Jacke'a dość solidnie, a ja natomiast stałam tam jak głupia i patrzyłam na to wszystko. Gdy dostrzegłam u gospodarza imprezy krew, dość dużą jej ilość, zrobiło mi się słabo. Od zawsze byłam wrażliwa na takie widoki. Chwyciłam się ściany, aby nie upaść, lecz przed oczami wciąż miałam białe iskierki, a wszystko wokół zaczęło się rozmywać. Ostatnie co zobaczyłam to Zayn'a chwytającego moje ciało i krzyczącego coś do mnie. Potem film mi się urwał. 
__________________________
Hejka :* Wiem, znów krótki, ale przynajmniej jest :D Ehh miałam dzisiaj ślubowanie i powiem wam szczerze, że cieszę się, że to koniec musztry (choć na chwilę). Może chociaż z tydzień dadzą nam spokoju, przed próbami do pasowania.. ale w sumie mogłam się z tym liczyć idąc do tego liceum., więc teraz nie mam na co narzekać, ani na kogo zwalić hah ;') A jak tam u was? Dużo nauki już macie? Ja mam w cholerkę tak na marginesie. No to co? Do następnego nie? :D ♥

wtorek, 22 września 2015

Rozdział 5

Gdy ujrzałam już cel do którego zmierzam, poczułam ulgę. Nie wiem ile jeszcze byłam w stanie tak biec, jednakże ucieszyłam się na myśl o odpoczynku. Usiadłam na najbliższej ławce, na niewielkim wzgórzu i starałam się unormować oddech. Wzięłam kilka dużych łyków wody, dzięki czemu poczułam się lepiej. Muzyka wciąż dudniała w moich uszach, skutecznie zagłuszając wszystko dookoła. Po około 15 min wszystko już było w porządku i mogłam wracać do biegania tym bardziej, że na zewnątrz zrobiło się już dość chłodno. Gwałtownie wstałam z ławki i chciałam rzucić się w bieg, gdy straciłam równowagę i wylądowałam na brudnej ziemi, ale to nie koniec mojego niesamowitego "szczęścia"... Miejsce w którym się znajdowałam było na niewielkiej górce z której praktycznie poturlałam się na sam dół, nie mogąc się zatrzymać. Gdy wreszcie mi się to udało myślałam, że nie wytrzymam z bólu. Dosłownie każda część ciała mnie bolała... Nie wiem jak ja wrócę do domu. Powoli usiadłam na zimnej trawie i spojrzałam na moje nogi - oba buty były niezasznurowane. Pewnie dlatego się przewróciłam.W miejscu mojego prawego kolana miałam rozdarte dresy i sączyła się z niego krew. Nienawidzę widoku krwi, jestem zbyt "wrażliwa" na to, dlatego od razu zrobiło mi się słabo. Nagle niedaleko siebie usłyszałam cichy szmer, przestraszona starałam się wstać, ale ból nogi w niczym nie pomagał. W końcu udało mi się podnieść i oparłam się o pobliskie drzewo, aby się uspokoić. Może mi się tylko wydawało... Nagle poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu, przez co odskoczyłam przerażona. - Hej, spokojnie. - Rozpoznałam ten głos. - Zayn? - Spytałam cicho, wyostrzając wzrok.Było tak ciemno, że nie byłam nawet w stanie dostrzec osoby przede mną. - Tak. Co się stało? - Ja.. Przewróciłam się. - przez chwile zastanawiałam się jak to okropnie brzmi. - Dasz rade chodzić? - Spytał, dłonią wskazując, że mnie asekuruje. Zrobiłam krok, ale nie mogłam wyprostować nogi przez ból. - Boli - Wyznałam bliska płaczu. Czemu wszystko złe rzeczy przydarzają się właśnie mnie... - Spokojnie. Pomogę ci. - Nim się obejrzałam Zayn niósł mnie na rękach. - Nie noś mnie... Jestem taka ciężka przecież - Narzekałam jak to zwykle mam w zwyczaju. - chyba żartujesz. Jesteś lekka jak piórko. - Na potwierdzenie swoich słów podrzucił mnie lekko w powietrzu, na co pisnęłam zdezorientowana. - Nie bój się. - Łatwo mówić. - Uśmiechnęłam się delikatnie. Szczerze mam dość wrażeń jak na dziś szczególnie, że wszystko mnie boli. Nagle poczułam się bardzo senna, więc wtuliłam się w ciepłe ciało Zayna, które również mnie ogrzewało. Dziwne, że jemu nie jest zimno...


Zayn

Nie ukrywam, nieźle się zdziwiłem gdy dostrzegłem przerażoną Claudię. Nie wiedziałem co się stało, czy ktoś jej coś zrobił.. ale gdy powiedziała mi co się wydarzyło chciało mi się śmiać z jej niezdarności.


Aktualnie niosę smacznie śpiącą dziewczynę do jej domu. Ledwo mogę się powstrzymać, gdy widzę jej zakrwawioną nogę. Musiało boleć... w ogóle co ona robiła tak późno nad rzeką.

Hm.. może biegała?
Wtrącał się głos wewnątrz mnie. Ale to bardzo prawdopodobne, w końcu miała przy sobie wodę oraz słuchawki. Nastolatka była cudowna, a już szczególnie podczas snu. Wyglądała jak niczego winny aniołek. Gdyby to był ktoś inny, to już dawno by nie żył, szczególnie w tak dogodnej dla mnie sytuacji. Natomiast jej nie mogłem tego zrobić, była zbyt krucha i taka delikatna, aby mogła stać jej się krzywda. W jednej z jej kieszeni, znalazłem klucze i otworzyłem dom, po czym rozejrzałem się i zaniosłem Claudię do jak sądzę, jej pokoju. Położyłem ją ostrożnie na łóżku, zastanawiając się co dalej mam zrobić. Przydałoby się opłukać i oczyścić ranę, ale obawiam się, że mogę nie zapanować nad sobą. Ale z drugiej strony myślę, że mam jednak silną wolę i dam radę. Gdy już uporałem się ze swoimi myślami, podszedłem z powrotem do dziewczyny. Równie ostrożnie zdjąłem jej spodnie, przecież muszę mieć odpowiedni dostęp do rany. Nastolatka niebezpiecznie się poruszyła, ale nadal spała. Z łazienki, która znajdowała się obok, przyniosłem wodę utlenioną i kilka wacików. Dobrze, że Claudia śpi, coś mi się wydaje, że do przyjemnych ta sytuacja nie należy.

Gdy już odkaziłem ranę i wyczyściłem zaschniętą krew na nodze, dziewczyna zaczęła niespokojnie się poruszać, aż nagle otworzyła oczy.

- Gdzie ja jestem? - Spytała zaspanym głosem.
- U siebie w domu. - Odpowiedziałem najnormalniej w świecie, aby ją uspokoić. Wyglądała wciąż na przestraszoną, chociaż w sumie nie wiem czemu. Przecież nie wie kim ja jestem, więc nie ma powodu do obaw, a jasnowidzem raczej tez nie jest.
- Jak to? - Wydawało się jakby dopiero teraz zaczęła łączyć fakty. Gwałtownie usiadła na łóżku, rozglądając się. - Przecież nie mówiłam ci gdzie mieszkam.
Gdy to powiedziała,cały się spiąłem. Faktycznie.
- Mówiłaś. - Odparłem pewny siebie patrząc wgłąb jej oczu.
- Nie, nie mówiłam ci. Pamiętałabym. - Co? Czyżby hipnoza nie działa na nią? Jeszcze bardziej mnie zaskakuję, a zarazem przyciąga i ciekawi ta mała istotka.
- Claudia.. to niby skąd miałbym wiedzieć gdzie mieszkasz?
- Nie wiem.
Wyglądała jakby powoli sie poddawała, albo po prostu była zbyt zmęczona na bezsensowne kłótnie.
- No widzisz. Na imprezie mi powiedziałaś.
Przez chwilę jej twarz była intensywnie zamyślona, aż wreszcie odezwała się.
- No dobrze. - Kupiła to.


Claudia

Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Cały ten Zayn wydaje się taki inny niż reszta społeczeństwa. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Mam tylko nadzieję, że uda mi się go bliżej poznać i ocenić. Czuję się bardzo senna, nadal boli mnie noga. Spojrzałam instynktownie w jej stronę.

- Gdzie są moje spodnie? - Spytałam z lekka spanikowana.
- Musiałem oczyścić ci ranę.
Widział mnie w samych majtkach.. no ja nie mogę co za człowiek. Czuję, że moje policzki płoną.
- Nie wstydź się. - Usłyszałam, ale pomimo tego chwyciłam kołdrę i nałożyłam na gołe nogi. - Jesteś sama?
Nie wiem czy robił z siebie takiego idiotę, czy po prostu nim był.
- Nie zauważyłeś?
- Zauważyłem. - Chyba go zezłościłam.
- To po co pytasz?
- Dla pewności, okej?
Nic się już nie odezwałam. Chce być zły, to proszę bardzo. Ułożyłam się wygodnie z zamiarem pójścia spać. Jestem już serio wykończona, a ta krótka drzemka tylko jeszcze bardziej mnie znużyła.
- Masz zamiar iść spać? - Spytał nagle Zayn gdy już odpływałam.
- A dlaczego nie?
- Nie boisz się, że mogę ci coś zrobić?
- Chyba sam nie wierzysz w to co mówisz.
Nie wiem skąd we mnie tyle odwagi, w końcu miał rację. Nie znam go, nie mam pojęcia do czego jest zdolny.
- Jeszcze się przekonasz. - Powiedział powoli wstając i kierując się do wyjścia. - Śpij dobrze, Claudio.
Ta cała sytuacja wydawała się taka dziwna. Nim się obejrzałam, Zayn'a już nie było.
- Cześć...
Powiedziałam choć wiedziałam, że mnie już nie usłyszy. No cóż, nie miałam siły żeby zastanawiać się nad tym, więc po prostu z powrotem ułożyłam się na miękkim łóżku i zasnęłam zagłębiona w swoich myślach.
Nawet nie fatygowałam się, aby zamknąć drzwi wejściowe.


Kolejne dni szkolne

W szkole, jak to zawsze bywa, same nudy na lekcjach, a na zadanie mnóstwo materiału do nauki. W tym tygodniu miałam prawie same sprawdziany, więc nawet nie mogłam nigdzie wyjść, aby odetchnąć. Z przyjaciółmi wychodziłam jedynie na kawę, do pobliskiej kawiarni, aby porozmawiać. Oczywiście nie wspomniałam im o małym spotkaniu z Zayn'em. Nie chcę, aby niepotrzebnie się martwiły, albo same coś "dopowiadały", a znając je to bardzo możliwe. To moja sprawa i niech moją pozostanie. Oliver ostatnio dziwnie się zachowuję, od dnia w którym zorientowałam się, że jakoś bardziej mnie lubi niż resztę zaczął mnie unikać. Nigdzie z nami nie wychodzi, jeśli ja jestem. Czasem nawet nie przywita się jak zawsze, tylko mówi zwykłe "cześć". Jesteśmy tylko znajomymi, czy najlepszymi przyjaciółmi, bo już sama nie wiem...

Rodziców nadal nie ma, a ja wręcz umieram z nudów. Oczywiście w przerwach kiedy się nie uczę. Chcę mieć dobre oceny, nawet jeśli będę musiała zakuwać całe dnie oraz odstawić nieco przyjaciół. Szkoła jest ważna i nie chcę jej zawalić. Ostatnio również zapomniałam wziąć tabletki, którą muszę brać dwa razy dziennie, przez co zemdlałam na wf'ie w szkole. Nikt nie wiedział o co chodzi, jedynie wychowawczyni jest wtajemniczona w moją chorobę i wiedziała co zrobić. Na szczęście nie trzeba było dzwonić po karetkę. Nie chciałabym niepotrzebnego zamieszania, a już szczególnie z mojego powodu. Zayn'a jakoś też nie widuję ostatnio, może mnie unika. Albo po prostu nie ma czasu.. no cóż trudno. Już nie długo piątek, co oznacza wyczekiwaną imprezę u Jacke'a, Mam nadzieję, że wreszcie się porządnie zrelaksuje i wszystko będzie dobrze.
______________________________________
Hejo :* Wiem, że krótki, ale postanowiłam dodać go już, tym bardziej, że ostatnio mało piszę, a akurat znalazłam chwilkę czasu. Tak się okropnie boję.. już w poniedziałek mam ślubowanie i będzie generał komendy, minister jakiś tam itp. Nie wiem dokładnie kto bedzie, ale wiem tylko, że to dość ważne osoby i nie mozemy się pomylić bo zepsujemy reputacje szkoły... ale jak dla mnie najważniejsze jest żeby rodzice nie musieli wstydzić się za mnie heh ;') A jak tam u was? W ogóle podoba wam się mój blog? Liczę na szczerą opinię :)

sobota, 19 września 2015

Rozdział 4

    Nieznośny alarm wybudził mnie z krainy Morfeusza. Ehh dzisiaj szkoła. Jak szybko minął ten weekend... Niechętnie wstałam z wygodnego łóżka i udałam się do łazienki w celu odświeżenia i ogólnie przygotowania się do szkoły. Po około 30 minutach wyszłam gotowa i udałam się do kuchni, aby zjeść śniadanie. Moich rodziców już nie było, wyjechali dzisiaj z samego rana. Ogólnie rzadko zdarzyły im się takie wyjazdy, bo bali się głównie o mnie i moją chorobę.

W szkole nic ciekawego się nie działo, same nudy.. jak to chyba zawsze. Już nie długo maj, co wnioskuje wakacje. Nie mogę się już doczekać, jak skończę tę szkołę.  Najgorsza chyba będzie matura.. muszę się sporo napracować żeby ją zdać zadowalająco.
- Idziesz? - Zawołała Sus gdy przez dłuższy czas nie ruszyłam się z miejsca.
- Tak, tak. - Przytaknęłam i szybko dogoniłam ją. Wybieramy się dzisiaj do galerii. Trzeba w końcu odświeżyć nieco szafę.
- Jak wam poszedł sprawdzian? - Zagadała Any, gdy wychodziłyśmy już ze szkoły.
- Nawet nie tak źle. - Skomentowałam dumna z siebie, że cokolwiek napisałam. Angielski nigdy nie był moją mocną stroną. - A wam?
- Dobrze. Liczę na przynajmniej 4. - Zaśmiała się Any. Dziewczyna nie była przykładem kujona, ale lubiła mieć dobre oceny. W końcu kto by nie chciał..
- Jak zawsze. - Skwitowała roześmiana Sus. Ona natomiast miała lekkie problemy z nauką. Choćby nie wiem ile się uczyła, nawet połowa z tego nie wejdzie jej do głowy.
- Ehh  nie mogę uwierzyć, że to dopiero poniedziałek.. gdzie tam do piątku. - Powiedziała zrezygnowana Sus.
- Damy radę. - Odparłam od niechcenia bardziej, na co dziewczyny zgromiły mnie wzrokiem.
- To co , na zakupy? - Spytała Any gdy doszłyśmy do skrzyżowania.
- No jasne, że tak. - Powiedziałam skręcając w stronę sklepów. - Przyda nam się trochę relaksu.
- Dokładnie. - Przyznały mi racje.

- I jak? - Spytała Sus przymierzając już setną sukienkę. Aktualnie znajdujemy się w galerii, a dokładniej w sklepie odzieżowym przymierzając śliczne ubrania.
- Cudownie. Bierzemy. - Przytaknęła energicznie Any.
- A no właśnie. W piątek szykuje się kolejna domówka. - Oznajmiła ucieszona Suzan.
- Gdzie tym razem? - Spytałam zainteresowana.
- U Jacke'a.
- Kogo?
- Och no weź... mówiłam wam o nim. To chłopak, którego poznałam na ostatniej imprezie. - Westchnęła zrezygnowana.
- I od tak zaprosił cię do siebie na imprezę? - Zaciekawiła się Any. W sumie racja. Tyle co chodzimy do klubów i poznajemy nowych ludzi, to nikt jeszcze nie zaprosił żadnej z nas tak bezpośrednio do siebie. Trochę to podejrzane, ale nie będę się kłócić.

- Idziemy na kawę? - Spytała Any wskazując na mijającą kawiarenkę.
- Jasne. - Obie przytaknęłyśmy w zgodzie, po czym skręciłyśmy w ustalone miejsce.
- To co zawsze? - Zadała kolejne pytanie Anastazja.
- Tak. - Odpowiedziałyśmy i udałyśmy się zająć czteroosobowy stolik pod oknem.
- Jest coś na jutro do szkoły? - Spojrzała na mnie Sus.
- Oprócz zadania z matmy, to chyba nie.

Już po  chwili dostrzegłyśmy zmierzającą w naszą stronę Any wraz z trzema kubkami kawy, które położyła przed każdą z nas niczym kelnerka.
- Jak tam? - Spytała spoglądając na nas.
- Nic, zmęczona już jestem. - Znowu narzekałam na zbyt długie zakupy jak dla mnie.
- Ty weź dziewczyno nie marudź już tak. - Sus spiorunowała mnie wzrokiem.
- No dobra dobra, już się nic nie odzywam. - Zajęłam się piciem mojego napoju. W głowie cały czas mam nieznajomego mężczyznę. Czego on ode mnie chciał?  Wydawał się taki.. inny. Był bardzo tajemniczy, ale zarówno pociągający. Mogłoby się wydawać, że skrywa jakiś mroczny sekret. Zaimponował mi, wzbudził we mnie lekki strach, czego już dawno nie czułam. Moje życie na ogół jest dość zwyczajne, a nawet nudne. Brakuje w nim emocji, ryzyka... przytłacza mnie ta cholerna monotonia. Z resztą jak można mieć 19 lat i wciąż mieszkać z rodzicami...

Widocznie jednak można

Odezwał się  głos wewnątrz mnie, którego z czasem mam coraz to bardziej dość.
- Hej Claudia! - Siedząca obok Any szturchnęła mnie w ramię. W tym momencie jakbym ocknęła się z transu. - O czym tak zawzięcie rozmyślasz, hm? - Zagadnęła dziewczyna.
- O niczym. - Szybko odpowiedziałam. Chyba zbyt szybko, co mogło wzbudzić podejrzenie.
- Nie chcesz, to nie mów. - Odezwała się Anastazja.
- Szczerze, jestem zadowolona z dzisiejszych zakupów. - Usłyszałam głos Suzan. - Przynajmniej teraz wiem w czym pójdę na imprezę do Jackie'a. - Zaśmiała się dziewczyna.

Gdy wróciłam do domu była już 17, a pogoda robiła się już chłodna. Odłożyłam zakupy na łóżku, po czym sprawdziłam wiadomości na facebook'u, a następnie wzięłam się za zadania na jutrzejszy dzień. Nie mogę uwierzyć w to, że dopiero jest poniedziałek... jeszcze cały tydzień.

- Jeżeli "6x" to 360 podzielone na dwa, to "x" jest równe... - chwila ciszy na przemyślenie. - 30!
Liczyłam na głos. Tak jakoś łatwiej mi wchodzi wszystko do głowy, a przecież nawet przy robieniu zadań ważne jest, aby je rozumieć. Uwielbiam uczucie, gdy potrafię sama rozwiązać zadania, szczególnie z matematyki i do tego wszystko rozumieć. Szczęśliwa zamknęłam zeszyt odkładając go na biurko. Nagle poczułam gwałtowny przypływ energii. Miałam ochotę dosłownie na wszystko, byleby się ruszać i coś robić. Postanowiłam skorzystać z tego i pójść trochę pobiegać. Nie zważałam na to, że jest już godzina 20:30, a jutro idę do szkoły. Po prostu chce to zrobić, więc to zrobię.
Pospiesznie wybrałam z szafy długie dresy oraz bluzę. Na zewnątrz jest już dość zimno, a nie chce być chora. Przed wyjściem chwyciłam duże słuchawki nauszne w kolorze białym i mp3, w ostatniej chwili przypomniałam sobie o małej butelce wody. . Nawet nie siłowałam się, żeby brać telefon, jeszcze by mi wypadło i roztrzaskał się. Zamknęłam dom i już  takim wolnym biegiem ruszyłam w stronę pobliskiej rzeki. Często tam biegam, aby później zregenerować siły na łonie natury, tym bardziej, że tam praktycznie nikogo nie ma.
_________________________________________
Tak, wiem. Zawaliłam. 2 tygodnie bez rozdziału.. możecie mnie zabić ;') Przepraszam, ale na prawdę nie miałam czasu. Co chwile tylko nauka, a jeśli nie to próby do akademii lub musztra. Tak troszkę nie wyrabiam już z tym wszystkim. W zeszły week nie napisałam, ponieważ byłam na koncercie i no wybaczcie ale wróciłam bardzo późno w nocy :) Postaram się wam to jakoś wynagrodzić. Ps. Wreszcie zaczyna się jakaś akacja :D
Miłego! ♥

niedziela, 6 września 2015

Rozdział 3

Obudziłam się przez promienie słoneczne wpadające przez okno wprost na moją twarz. Uwierzcie mi, to nie zbyt przyjemne, a już szczególnie gdy ma się takiego kaca. W sumie czego się mogłam spodziewać po takiej ilości alkoholu. Na imprezie nie byliśmy już tak długo, może z jakąś godzinę jeszcze. Cały czas zastanawia mnie ten dziwny mężczyzna, który wtedy mnie zaczepił. Może był już pijany i dlatego tak nietypowo się zachowywał, w końcu obok był klub. Ehh czas wreszcie wstawać z tego łóżka.
Powolnym krokiem udałam się do łazienki, aby wziąć poranną toaletę oraz się ubrać. Po około 20 minutach wyszłam w pełni gotowa do codziennego funkcjonowania.

- Claudia! Chodź na śniadanie. - Zawołała mama z kuchni.
- Już idę! - Odpowiedziałam jej zamykając drzwi od mojego pokoju. Wchodząc do kuchni poczułam zapach świeżego chleba oraz jajecznicy z bekonem. Zajęłam miejsce przy stole, obok taty i czekałam na swoją porcję. Dzisiaj niedziela, więc oboje rodziców ma wolne.
- Dziękuję. - Powiedziałam gdy rodzicielka postawiła przede mną talerz.

- Masz jakieś plany na dziś? - Zwróciła się do mnie mama, gdy siedzieliśmy wszyscy w salonie.
- Nie, ale raczej wyjdę gdzieś z dziewczynami.
- Oh no dobrze. Pamiętasz, że już jutro wyjeżdżamy, prawda? - Ah tak. Zapomniałam wam powiedzieć. Moi rodzice jutro jadą na drugi koniec kraju w sprawach biznesowych, nawet nie wnikam o co chodzi, bo i tak nie bardzo mnie to interesuję.
- Tak, mamo wiem. - Powiedziałam znudzonym głosem. Przypomina mi to już od dawna.
- Masz uważać na siebie, żebyś znowu nie zasłabła.
- Mamo.. ja nie mam dziewięciu lat, tylko dziewiętnaście. - Zaśmiałam się pod nosem. A co do omdlenia.. to tak. Zdarzyło mi się kilka razy stracić przytomność, ale przy moim stanie do normalne.
- A czy ja już nie mogę martwić się o moje dziecko?
- Problem w tym, że ja już nie jestem dzieckiem. - Lekko uśmiechnęłam się do niej, co od razu odwzajemniła.
- No wiem, wiem. Teraz to tylko chłopaki ci w głowie, a nie rodzice. - Tym razem to ona zachichotała.
- Nie zaczynaj. - Zgromiłam ją wzrokiem na żarty, po czym minęłam ją i poszłam do swojego pokoju.
Wyjęłam laptopa spod łóżka, po czym zalogowałam się na facebook'a. Sprawdzając aktywnych znajomych natknęłam się na całą trójkę dostępną. Od razu kliknęłam na konferencje, w której jest właśnie nasza czwórka.

Ja: Hej, jakieś plany na dziś?

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.

Any: Muszę się coś pouczyć na jutro. 
Sus: Tak mnie głowa napierdala, że na pewno nigdzie się dzisiaj nie ruszam.

 Eh.. całe dziewczyny.

Ja: Czyli co? Mam cały dzień siedzieć sama? ;c
Sus: Ciesz się, że przynajmniej dobrze się czujesz.
Oliver: Trzeba było tyle nie pić, Sus. 

Spytać się o jedną rzecz, a już zaczyna się temat o wszystkim. Jejku jak ja kocham moich przyjaciół.

Ja: A ty Oliver? Masz czas? 

Spytałam z nadzieją, kurde cały dzień będę w domu gnić? No chyba nie.

Oliver: Wiesz, że jutro jest sprawdzian, nie? 
Ja: Co ty pierdolisz? 
Oliver: No nie pamiętasz? 
Any: Oli ma rację. Był zapowiadany już dawno.
Ja: O kurwa. 
Oliver: Brawo. 
Any: Mogę do ciebie przyjść i się pouczymy. 
Oliver: Też mogę pomóc. 
Ja: To dobry pomysł, bo ja kurwa nic nie umiem.
Any: Skapłam się. 
Ja: To co za 15 minut u mnie? 

Moi przyjaciele mieszkają blisko mnie, więc spokojnie zdążą.

Oliver: Okej.

Wylogowałam się z portalu, po czym włączyłam muzykę z laptopa i zaczęłam ogarniać nieco pokój. Ogólnie zawsze mam porządek, ale gdy ma ktoś przyjść, to wolę jednak by wszystko było na swoim miejscu. Gdy pomieszczenie było już idealnie posprzątane, zeszłam na dół by poinformować mamę o gościach.
- Zaraz przyjdą do mnie Any z Oliverem. Będziemy się uczyć.
- Dobrze, choć nie jestem pewna czy na prawdę będzie się uczyć. - Zgromiła mnie wzrokiem mama, na co zaśmiałam się pod nosem.
- Na prawdę, mamo. - Powiedziałam wzdychając znudzona. - Jutro mam sprawdzian, a nawet nie wiem z czego on jest. - Dodałam, żeby mi uwierzyła.
- Cała Claudia. - Zachichotał tata pod nosem.
Nie czekałam już na dalszy zwrot wydarzeń, tylko udałam się do kuchni, w celu napojenia.

Godzinę później...

- Rozumiesz do wreszcie? - Spytał lekko zmęczony Oliver.
- Tak, tak, rozumiem. - Powiedziałam, choć szczerze nadal nie miałam pojęcia. Chemia to nie jest mój mocny przedmiot.
- Okej.. - Westchnęła Any, po czym zbliżała się do mnie. - A teraz powiesz nam co się wczoraj stało?
Jej pytanie kompletnie wybiło mnie z tropu.
- Nie wiem o co ci chodzi.
- Wtedy kiedy wyszłaś, rozmawiałaś z kimś.
- Skąd wiesz? - Skąd ona może to wiedzieć? Przecież nie było jej tam..
- Widziałam was.
- Obserwowałaś mnie?
- Nie. Po prostu długo cię nie było, martwiłam się.
Any nie potrafi kłamać, dlatego w sumie uwierzyłam jej.
- Więc? Kim był ten mężczyzna? - Dopytywała dalej.
- Znajomy. - Nie chciałam żeby wiedziała, że rozmawiałam z nieznajomym, którego właściwie znam tylko imię.  Any na pewno uznałaby mnie za nierozsądną, względem mojego zachowania.
- Jakoś nie wyglądał, żeby był naszym wieku. - Wtrącił się po raz pierwszy Oliver.
- A kto powiedział, że jest w naszym wieku? - Odgryzłam się. No kurde serio? To moje życie i mogę robić w nim co chcę. Wiem, że to moi przyjaciele, ale bez przesady. Jeśli nie powiedziałam im sama, to widocznie nie chcę aby o tym wiedzieli.
- Czyli teraz bierzesz się za starszych?
Teraz to już przegiął. Ledwo z nim rozmawiałam, a on oskarża mnie o Bóg jeden wie co.
- Przepraszam bardzo, a czy ja przespałam się z nim, czy tylko zamieniłam kilka zdań?
- Nie wiem, bo tak się składa, że nawet nie chcesz nam powiedzieć nic.
- Bo widocznie nie jest to istotne.
- A jednak nas to interesuję.
- Niby dlaczego?
- Bo zależy nam na tobie.
W jego głosie mogłam wyczuć nutkę zawodu. Nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Przepraszam okej? Może faktycznie powinnam powiedzieć wam o tym mężczyźnie, ale nie uważałam tego za coś szczególnego.
- Na drugi raz może nie rozmawiaj z nieznajomymi. - Powiedział z wyrzutem Oli. No kurde gorzej niż moja mama.
- Wiem co robię.
- To dlaczego zachowujesz się jak dziecko?
- Ja jak dziecko.. - Prychnęłam pod nosem.
- Tak. Nawet małe dzieci wiedzą, że nie wolno rozmawiać z nieznajomymi.
- Sądzę, że z tej rozmowy nic nie wyniknie. - Skomentowałam szybko, aby przestał wreszcie tak gadać. Założę się, że gdyby wiedział o mojej chorobie, na pewno by mnie zrozumiał.
- Masz rację. Pójdę już.
- Ja też będę się już zbierać. - Wtrąciła się Any, która jak dotąd siedziała jak zahipnotyzowana i wsłuchiwała się naszej konfrontacji.
- Odprowadzę was.

Gdy Any wyszła wcześniej żegnając się z nami, Oliver dopiero ubierał buty.
- Claudia.. ja przepraszam cię za tamto.
Zaczął nieco speszony, aż dziwne gdyż przyjaciel zawsze był pewny siebie.
- Nie ma o czym gadać. - Machnęłam ręką w celu zaprzestania jego przeprosin.
- Właśnie, że jest.
Patrzyłam na niego i czekałam co jeszcze ma mi do powiedzenia.
- Zrozum, że martwię się o ciebie. Nie chcę żeby coś ci się stało.
- Doceniam to, ale ja na prawdę nie mam już 5 lat. Potrafię sama o siebie zadbać.
- To nie zmienia faktu, że chcę troszczyć się o ciebie.
Jakoś dziwne to było dla mnie.. Dlaczego nagle zaczął tak intensywnie interesować się moim życiem?
-Czemu?
- Bo jesteś moją przyjaciółką.. to chyba normalne.
- Jakoś o Any czy Sus tak się zamartwiasz...
Nie mogłam tego pojąć.
- Widocznie ty, jesteś tą najbliższą, za którą poszedłbym w ogień.
Jego odpowiedź wryła mnie w ziemie. Czy on.. może coś do mnie czuć? Bez zastanowienie wtuliłam się w niego.
- Dziękuję, że jesteś.
- Zawsze będę.

_______________________________
Hejka.. przepraszam, że tyle nie pisałam, ale wiecie nowa szkoła, a nam już zadają mnóstwo zadań i do tego nauka...  Ale jednak udało mi się dzisiaj skończyć ten rozdział i mam nadzieję, że przy następnym nie zejdzie mi tak długo :)