wtorek, 26 stycznia 2016

Rozdział 15

    Mam już dość tego cholernego miejsca. Ciągle ktoś za mną chodzi i nie mogę nawet spokojnie odpocząć. Rodzice nawet niezbyt moją dla mnie czas z powodu pracy, ale nie ubolewam tak nad tym. Wiem, że są świetnymi ludźmi i zawód jest dla nich bardzo ważny, a ja oczywiście to rozumiem.
Aktualnie leże na moim okropnie niewygodnym łóżku szpitalnym i staram się skupić na książce. Jest już późny wieczór, a ja nie mogę zasnąć. Dręczą mnie miliony myśli, z którymi nie potrafię sobie sama poradzić. Oczy mnie już piekły od zmęczenia, ale i tak nie byłam w stanie usnąć. Nagle usłyszałam szelest obok pobliskiego okna.

Pewnie wiatr.

Firanka gwałtowanie się poruszyła, a w pomieszczeniu zrobiło się bardzo zimno, aż mnie dreszcze przeszły. Zamknęłam na chwile oczy, ale od razu tego pożałowałam. Poczułam okropny ucisk na szyi, przez co automatycznie otworzyła je przerażona. Chciałam piszczeć, ale nie mogłam.
- Cii. - Przede mną stał mężczyzna bardzo dobrze zbudowany o oczach czerwonych jak krew.
- Czego chcesz? - Spytałam chwiejnym głosem.
- Oj skarbie. Przyszedłem cię tylko odwiedzić...
- Nie pierdol. - Fuknęłam poirytowana.
- Jak ty się odzywasz do mnie? Chyba nie wiesz kim jestem. - Nie odpowiedziałam. Faktycznie nie wiem kim jest, ani czego chce. - Powiem ci tylko jedno, trzymaj się z daleko od świata wampirów.
- O czym ty mówisz? - Czyżby znał Zayn'a? Przecież tylko jego znam takiego...
- Zayn Malik, kojarzysz? - A jednak miałam racje. - Masz się odpierdolić od niego, jasne? - Wymawiając ostatnie słowo znów chwycił mnie za gardło, przez co nie mogłam oddychać. Momentalnie zrobiłam się cała czerwona na twarzy.
- Rozumiemy się? - Ponowił pytanie, a mnie znowu przeszły nieprzyjemne dreszcze. Czułam jak się dusze, to okropne uczucie i nie życzę go nikomu. Wymagał ode mnie odpowiedzi, chociaż nie byłam w stanie wypowiedzieć ani słowa. Jedynie pokiwałam energicznie głową, patrząc mu głęboko w oczy. Nie wiem co oni mają w tych tęczówkach, ale można normalnie w nich utonąć.
- To dobrze, że się rozumiemy. - Spojrzał na mnie podejrzliwie, ale nie poluzował ucisku. Uśmiechnął się zalotnie, po czym "zniknął" całkowicie. Gwałtownie wzięłam powietrze do płuc, gdyż czułam, że zaraz odpłynę. Usiadłam szybko i rozejrzałam się po sali, ale nikogo nie dostrzegłam. Jedynie okno zostało otwarte, a firanka powiewała na wietrze. Widok jak z filmu, aczkolwiek niestety to prawda. Nie sądzę, żebym teraz już usnęła tej nocy. Zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień.

Następnego dnia

Nareszcie zostaje wypisana z tego cholernego szpitalu i mogę wrócić do swojego domu i normalnego życia. Tata przyjechał po mnie pod budynek, żebym nie musiała sama wracać.
- Jak się czujesz? - Spytał, gdy tylko weszłam do samochodu.
- Dobrze, dziękuję.
- Na pewno? Jakaś blada jesteś...
- Tak, tato. Wszystko w porządku. Jedźmy już.
- No dobrze. - Powiedział i ruszył przed siebie.

Od wypuszczenia mnie do domu minęło kilka dni. Rodzice zwracają dużą uwagę co jem i czy w ogóle to robię. Nie chcą żebym znowu zemdlała i trafiła do szpitala, zresztą sama również tego nie chce. Muszę wrócić do szkoły, wiem to, aczkolwiek jest mi ciężko. Ostatnie kilka dni nauki, więc muszę wziąć się serio w garść.

- Witam pannę Swan. Coś ostatnio długa choroba cię spotkała. - Odezwał się profesor, jak ja nienawidzę gadek tego typu. Chyba sama dobrze wiem o tym i nie sądzę abym chciała żeby cała klasa zwracała tak dużą uwagę mną, bo jest to niepotrzebne.
- Tak, wiem. Przyniosę usprawiedliwienie. - Odparłam nawet nie patrząc w stronę nauczyciela. Oceny i tak w większości są już wystawione, więc nie muszę już sie starać o nic. Tak czy siak średnią na pasek mam, także rodzice też nie będą mi mieli tego za złe.
Rozejrzałam się uważnie po sali, aż ujrzałam Susan.
- Cześć. - Przywitałam się nieśmiało. Jakoś tak dziwnie było mi odzywać się do niej, bałam się, że ma mi to wszystko za złe.
- Hej. - Odpowiedziała po chwili. Już chciałam się odezwać, gdy mężczyzna spojrzał na nas srogim wzrokiem, wolałam zamilczeć.

Po długim czasie nudne lekcji mogłam wreszcie na spokojnie porozmawiać z przyjaciółką.
- Czemu cię tyle nie było? Nie odzywałaś się w ogóle, nie wiedzieliśmy co się z tobą dzieje.
- Ja..
- Nawet nie wysłałaś głupiego smsa, nie zadzwoniłaś. Kompletnie nic.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć tym bardziej, że miała niestety racje.
- Co było tak ważne? Ważniejsze od przyjaciół, co?
- Choroba.
Susan wreszcie przymknęła się , widocznie nie spodziewała sie tego usłyszeć.
- Jaka choroba? O czym ty mówisz?
- Normalna.
- Możesz mi to wyjaśnić?
Spojrzałam na nią ostatni raz i odwróciłam się. Susan dalej stała w tym samym miejscu, dokładnie tak jakby oniemiała. No cóż bywa.
______________________________________________________
Hejka, wiem nie było mnie dość długo.. Wybaczycie mi? 😢 komputer szlak mi trafił, zostały mi jedynie tablety ale no nie bardzo się na nich pisze niestety. Rozdział nie sprawdzony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz